Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadek, ale nie dziad...

Ewa PyŚk
Z trójką wnucząt
Z trójką wnucząt Archiwum rodzinne
Mówi się, że mężczyzna jest spełniony, jeżeli osiągnie w życiu trzy rzeczy: spłodzi syna, zbuduje dom i zasadzi drzewo. - Ja mam tego w nadmiarze - śmieje się Sławomir Gałązka, przewodniczący Rady Gminy w Brańszczyku. - Mam dwóch synów, duży dom, kilka budynków i do tego cztery hektary lasu.

- Kiedy myślę o przeszłości, uważam, że byłem wobec moich dzieci za mało stanowczy - mówi Sławomir Gałązka. - Staram się, żeby moich błędów nie popełniały wychowując swoje dzieci.

Dziadek zapracowany

Przewodniczący Rady Gminy w Brańszczyka ma czworo wnuków: Dawida, Adriana i Klaudię. 12 stycznia na świat prezyszedł najmłodszy potomek Gałązków, chłopczyk. Sławomir Gąłązka mieszka razem z żoną (w ubiegłym roku obchodzili 25-lecie wspólnego życia), dziećmi i wnukami w Udrzynku.
- Byłem raczej młodym dziadkiem - przyznaje nasz rozmówca. - Ale muszę powiedzieć, że kiedy na świat przyszedł pierwszy wnuk, Dawid, nie odczułem tego, jako objawu starzenia się. To była przede wszystkim radość, ale ani mnie, ani mojej żonie nie przyszło do głowy, że jesteśmy nagle starzy, bo z tym kojarzy się dziadek.
Przewodniczący dodaje, że wciąż czuje się młodo:
- Zresztą, ja zawsze sobie mówię: już dziadek, ale jeszcze nie dziad.
Dla wnuków jest bardziej tolerancyjny, niż dla dzieci.
- Ale to już taka kolej rzeczy, podobno wnuki bardziej kocha się niż dzieci - mówi. - Są rozbrykane, jednak na pewne rzeczy im nie pozwalam. Niestety, ostatnio, pomimo że dwoje mieszka ze mną, mam coraz mniej czasu dla wnuków.
Ma nadzieję, że wnukom przekaże to, co według niego w życiu najważniejsze.
- Chciałbym jednak, żeby nie były tak łatwowierne, jak ja - ocenia Sławomir Gałązka. - Ja zawsze myślałem, że jak nie ukradnę, to mi też nie ukradną, a w życiu niestety tak nie jest.
W wychowaniu dzieci, jak wspomina samorządowiec z Brańszczyka, trzeba wszystko racjonalnie dzielić, zarówno nagrody, jak kary.
- Bo kary muszą być, nie ma co się łudzić - mówi. - Nie jestem zwolennikiem bezstresowego wychowania. Mile wspominam czasy szkoły podstawowej; pamiętam, że dostawałem kijem czy gumą, bo na to zasłużyłem. Wiedziałem za co i więcej tego nie robiłem.

Dziadek od Piłsudskiego

Sławomir Gałązka od roku 1990 jest samorządowcem. Podczas każdych wyborów otrzymywał poparcie mieszkańców i zdobywał mandat radnego. Drugą kadencję jest przewodniczącym Rady Gminy w Brańszczyku. Ponadto, rolnik, prezes GS w Porębie, członek Rady Nadzorczej Spóldzielni Mleczarskiej "Ostrowia" w Ostrowi.
- Sam przyznaję, że jestem społecznikiem - opowiada Gałązka. - Lubię uczestniczyć w życiu danej społeczności, czy to jest gmina, czy szkoła, do której chodzi moje dziecko. Kiedyś policzyłem, że byłem, w jednym roku, w 17 radach społecznych.
Na pytanie, dlaczego to robi, odpowiada zwyczajnie: bo to lubię.
- W pewien sposób zaraził mnie takim społecznikostwem mój dziadek. Sam społecznik, uczył mnie nie tylko tego, że w taki sposób można pomagać innym, ale i tego, że dzięki pomaganiu, sam staję się lepszym człowiekiem.
Dziadek uczył go historii, tej prawdziwej, o Piłsudskim, o napadzie Sowietów na Polskę podczas II wojny światowej.
- Pamiętam, jak byłem w szkole podstawowej, rodzice byli wzywani do dyrektora za moje poglądy, wygłaszane na historii, a wiadomo, jakie były czasy - wspomina Sławomir Gałązka. - Bo mnie uczył dziadek tego, co zapamiętałem do dziś, prawdy o Polsce.

Dziadek rozmarzony

Swoje marzenia dzieli na trzy grupy: te, związane z rodziną ("żeby jak najlepiej się układało, wszyscy byli zdrowi"), z pracą ("chciałbym być dalej prezesem GS") i społeczne ("działać jak najlepiej w samorządzie, dla gminy i dla wojej wsi, ściągnąć do gminy jak najwięcej pieniędzy z zewnątrz, żeby mogła się rozwijać").
Za największą wadę uważa to, że sam chce wszystko zrobić.
- W rodzinie mam z tym problemy, bo mają mnie dość - śmieje się. - Chciałbym przekazać dzieciom i wnukom moją wiedzę o życiu, chciałbym, żeby dzieci nie popełniały moich błędów przy wychowywaniu dzieci. Ja zresztą jestem nadgorliwy w opiece. Czasami idę do jakiegoś urzędu coś załatwić i pytają mnie: "a syn tego nie mógł zrobić?". No, a ja właśnie bym chciał wszystko zrobić, za innych też.
Uważa też, że jest wścibski i pedantyczny, ale zadowolony ze swojego życia.
- Są rzeczy, które bym zmienił - przyznaje. - Ale tak naprawdę mam wszystko, co ważne: jestem otoczony kochającą rodziną, dochowałem się wnuków, z których jestem dumny. Mam pracę, którą lubię, i tę w GS, i tę społeczną. Żałuję, że nie skończyłem studiów, chociaż dwa razy zaczynałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki