Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

25 lat więzienia za zabójstwo

possowski
Sąd nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących. Surowy wyrok dla Ryszarda S.

W chwili ogłoszenia wyroku, chyba po raz pierwszy w czasie całej rozprawy, na twarzy Ryszarda S. znać było jakieś emocje. Trudno się dziwić. Sąd wydał surowy wyrok - 25 lat więzienia. Za bestialskie zabójstwo Wiesławy Ch., którego Ryszard S. dopuścił się w sierpniu zeszłego roku, w swoim domu w podostrołęckim Zabrodziu.

W minionym tygodniu proces - który relacjonowaliśmy od początku - zakończył się. Na ostatniej rozprawie przed ogłoszeniem wyroku, Ryszard S., który konsekwentnie nie przyznawał się do winy, złożył jeszcze wniosek o powołanie kolejnego biegłego. Jak to określił "specjalisty od obrażeń wewnętrznych". Ryszard S. utrzymywał, że opinia biegłego, który dokonywał oględzin zwłok jego ofiary, jest niepełna i nie wyklucza - zdaniem oskarżonego - jego wersji wydarzeń, czyli śmierci Wiesławy Ch, na skutek… upadku ze schodów.

Sąd oddalił jednak ten wniosek, uznając, że ma on na celu tylko i wyłącznie przedłużenie postępowania. Trudno się temu dziwić, bo opinia biegłego z zakresu medycyny jednoznacznie wskazała, że linia obrony Ryszarda S. (upadek ze schodów) jest wręcz absurdalna. Biegły znalazł na ciele Wiesławy Ch. ponad 40 obrażeń - od uderzeń pięścią po uderzenia kijem lub pałką, od kopnięć po rzucenia na jakiś mebel.

Po odrzuceniu wniosku Ryszarda S., głos zabrała pani prokurator, która zażądała dla Ryszarda S. kary 25 lat więzienia.

- Nie ma cienia wątpliwości, że oskarżony chciał zabić Wiesławę Ch. Jaką trzeba mieć determinację, żeby zadać 40 ciosów osobie, która nie może się bronić? - mówiła pani prokurator. Przypomniała też okoliczności zbrodni, wskazujące na działanie z premedytacją.

- Oskarżony swoją ofiarę, w stanie agonalnym, być może jeszcze żywą, przeniósł do łazienki, włożył do wanny i poszedł do matki - przywoływała ustalenia śledztwa.

Przypomnijmy, że Ryszard S. po bestialskim pobiciu kobiety, z którą od dwóch-trzech lat pozostawał w bliskim związku, wyszedł z mieszkania i poszedł do mieszkającej kilkaset metrów dalej matki. Wracając od niej, został zatrzymany przez policję, która w międzyczasie została zaalarmowana przez córkę ofiary.

- Już tu, na sali sądowej, mieliśmy okazję poznać butę oskarżonego, który nie wyrażał żadnej skruchy, a wręcz przeciwnie - chciał zrzucać odpowiedzialność za to co się stało na inne osoby. Między innymi na męża ofiary, twierdząc, co stoi w sprzeczności z zeznaniami świadków, że bił on żonę. Tymczasem świadkowie wskazywali, że to Ryszard S. był już wcześniej agresywny i używał wobec Wiesławy Ch. przemocy - mówiła prokurator.
Obrońca Ryszarda S., w swojej mowie końcowej wnosił o zmianę kwalifikacji czynu: z zarzutu zabójstwa na "spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którym następstwem jest śmierć" (przy takiej kwalifikacji maksymalne zagrożenie karą to 12 lat więzienia - przyp. red.).

Sam oskarżony też zabrał głos.

- Bardzo mi przykro, że tak się stało, współczuję rodzinie - mówił zwracając się do córki i syna zamordowanej, którzy przysłuchiwali się rozprawie. - A dlaczego mi przykro? Bo ja chciałem pomóc Wiesławie Ch. - dodał i przeszedł do… oskarżania zamordowanej przez siebie kobiety. Przywołując wydarzenia poprzedzające tragedię.

- Tego dnia zadzwoniła do mnie Teresa N. (koleżanka zamordowanej) i powiedziała mi, że Wiesława Ch. ukradła jej pieniądze. A ja nie tolerowałem złodziejstwa! - mówił Ryszard S (z zeznań Teresy N. wynika, że sama dała tego dnia Wiesławie Ch. pieniądze na zrobienie zakupów - przyp. red.).

- Przez myśl mi nigdy nie przeszło, żeby ją zabić - zapewniał Ryszard S. - Jest mi tylko przykro, ale nie przepraszam rodziny Wiesławy Ch. - dodał, żeby od razu uzupełnić. - To znaczy przepraszam, że się w jakimś stopniu przyczyniłem do tego co się stało, ale w jakiejś części Wiesława Ch. sama się przyczyniła.
Po ostatnich słowach Ryszarda S., sąd zamknął postępowanie i odroczył ogłoszenie wyroku. Dwa dni później, kiedy Ryszard S. usłyszał go, widać było, że liczył na znacznie łagodniejsze potraktowanie. Sąd jednak żadnych okoliczności łagodzących nie znalazł.

25 lat pozbawienia wolności - ogłosiła przewodnicząca składu sędziowskiego, Anna Nowakowska, Ryszard S. spuścił głowę - i wyraźnie zdenerwowany - słuchał uzasadnienia takiego rozstrzygnięcia. Sędzia Nowakowska przypomniała podstawowe ustalenia śledztwa: kiedy Wiesława Ch. 27 sierpnia zeszłego roku wieczorem przyjechała do niego, Ryszard S. pił alkohol z kolegami. Wiesława Ch. dołączyła do nich. Po odjeździe kolegów Ryszarda S. została sama ze swoim oprawcą. Wkrótce potem Ryszard S. zaczął ją bić. Musiało to trwać długo, bo w międzyczasie Ryszard S. odebrał telefony od, wspomnianej już Teresy N., a potem od córki Wiesławy Ch.

Tej pierwszej - która dzwoniła dwa razy - miał powiedzieć przez telefon "utłukę k…" i "zatłukę k…". Teresa N. zeznała, że w tle słychać było krzyki i odgłosy bicia. Kiedy z kolei na komórkę mamy zadzwoniła jej córka, znów odebrał Ryszard S. i na pytanie "Co się dzieje z mamą?" odpowiedział: "Ona właśnie zdycha".

- Oskarżony działał w bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia Wiesławy Ch. Miał pełną świadomość swoich działań, dwukrotnie ten zamiar wyartykułował w rozmowie ze świadkiem Teresą N. Do końca miał świadomość, że zabija - konkludowała sędzia.

Przypomniała też, że Ryszard S., w śledztwie i potem, w trakcie procesu, wielokrotnie zmieniał i modyfikował swoje wyjaśnienia. Raz mówił, że uderzył Wiesławę Ch. kilka razy otwartą ręką, potem przyznał też, że mógł ją kopać, potem twierdził, że nie pamięta co się działo. A generalnie trzymał się - zupełnie niewiarygodnej w świetle zeznań biegłego - wersji upadku ze schodów.

Kiedy sędzia Anna Nowakowska zakończyła odczytywanie uzasadnienia wyroku Ryszard S. zapytał o… zabezpieczone w jego domu dowody rzeczowe. Sędzia Nowakowska przypomniała, że w treści wyroku jest decyzja o zwrocie tychże skazanemu.

- Czy chce pan jeszcze coś powiedzieć? - zapytała.

Ryszard S., który podczas całego procesu chętnie zabierał głos mając do niemal każdego świadka sporo pytań, oświadczył: - Jest mi przykro, że sąd wydał taki wyrok…

- Owyroku sąd nie będzie dyskutował - ucięła przewodniczącego składu sędziowskiego.

Wyrok jest nieprawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki