Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaważyła sprawa kampanii

possowski
Roman Wargulewski pomówił Mariusza Popielarza. Mariusz Popielarz nie pomówił Romana Wargulewskiego

Zapadł wyrok w głośnej sprawie Roman Wargulewski kontra Mariusz Popielarz. Biznesmen oskarżony o pomówienie polityka został skazany na grzywnę (5 tys. zł). Polityk zaś - oskarżony o pomówienie biznesmena - uniewinniony.

Przypomnijmy, że sprawa wybuchła i stała się głośna (pisały o niej także ogólnopolskie media) w ubiegłym roku - przed wyborami parlamentarnymi. Wówczas to znany ostrołęcki przedsiębiorca Roman Wargulewski powiadomił Julię Piterę (sekretarza stanu w kancelarii premiera), że Mariusz Popielarz - miejski radny, szef PO w Ostrołęce i dyrektor delegatury Urzędu Marszałkowskiego) miał pożyczyć od niego 50 tys. zł na potrzeby kampanii samorządowej w 2010 roku i nie zwrócić tej pożyczki.

Pismo adresowane do Julii Pitery (i do wiadomości posła Andrzeja Kani) trafiło do mediów. Jako pierwsi sprawę opisaliśmy w "Tygodniku"

Popielarz uznał informacje Wargulewskiego za pomówienie i skierował sprawę do sądu. Podczas pierwszego posiedzenia w tej sprawie, Wargulewski złożył tak zwany wzajemny akt oskarżenia. Zarzucił Popielarzowi pomówienie. W jaki sposób lokalny polityk miał go pomówić?

Kochanka i opinia
Otóż kiedy Julia Pitera otrzymała od Wargulewskiego wspomniane pismo z informacją o pożyczce, poprosiła Mariusza Popielarza o wyjaśnienia. Ten napisał jej m.in., że Wargulewski starał się u niego o pracę "dla kochanki" a ponadto nie ma w Ostrołęce dobrej opinii i znane są jego kłopoty finansowe. Biznesmen uznał te informacje, przekazane Julii Piterze, za pomówienia. Stąd dwa wzajemne akty oskarżenia, które rozpatrywał ostrołęcki sąd.
W miniony poniedziałek, 5 marca, po kilku rozprawach i przesłuchaniu kilku świadków, wyrok został ogłoszony. A właściwie dwa wyroki. Skazujący Wargulewskiego i uniewinniający Popielarza.

Co ciekawe, podczas ich ogłaszania na sali sądowej nie było ani samych zainteresowanych, ani ich adwokatów. Sędzia Waldemar Ustaszewski odczytał wyrok i przedstawił jego motywy, tylko… dziennikarzowi Tygodnika Ostrołęckiego.

Najważniejsza konkluzja dotyczy tego, dlaczego sąd zdecydował o skazaniu Romana Wargulewskiego. Bo trzeba wiedzieć, że za pomówienie Popielarza sąd uznał właściwie tylko jedno stwierdzenie z pisma Wargulewskiego do Pitery.

- Chodzi o informację, że pożyczka została udzielona na potrzeby kampanii wyborczej - tłumaczył sędzia Ustaszewski. - Kwestie finansowania kampanii wyborczej bardzo ściśle regulują określone przepisy. Finansowanie kampanii z takiej pożyczki, byłoby ich ewidentnym złamaniem. Dlatego informacja przekazana przez oskarżonego [Wargulewskiego] Julii Piterze wypełnia znamiona pomówienia.

Pożyczka? Nie ma dowodów
Sąd uznał tak, bowiem nie znalazł żadnych dowodów na to, że Popielarz pieniądze od Wargulewskiego w ogóle pożyczył.

- Gdyby nie przywołana informacja, jakoby pożyczka ta miała być przeznaczona na potrzeby kampanii, sąd w ogóle problemem by się nie zajmował i odesłał tę sprawę na drogę procesu cywilnego - mówił sędzia Ustaszewski. - Sam oskarżony [Wargulewski] przyznał, że nie występował w sprawie pożyczki do sądu cywilnego, ponieważ nie jest w stanie udowodnić tego faktu. Sąd takich dowodów też nie znalazł.

Sędzia Ustaszewski podkreślał, że Wargulewski został skazany jedynie za to pomówienie - że pożyczka miała iść na kampanię wyborczą. Innymi kwestiami zawartymi w piśmie biznesmena do Julii Pitery się nie zajmował. A trzeba przypomnieć, że w piśmie tym Wargulewski ostrych słów pod adresem Popielarza nie szczędził. Pisał między innymi o tym, że przynosi on wstyd Platformie itp.

- O ile w sferze językowej czy etycznej są to wyrażenia jednoznacznie negatywne, o tyle prawnie sąd mógł je pominąć. To jest kwestia ocenna. Oskarżony miał prawo wyrazić swoją opinię o panu Popielarzu w piśmie do Julii Pitery - mówił Ustaszewski.

Taka interpretacja legła też u podstaw wyroku uniewinniającego Popielarza. Wargulewski zarzucał mu pomówienia polegające na tym, że polityk w piśmie do Pitery opisał jego złą sytuację finansową, zawarł opinię, że "cieszy się w Ostrołęce złą sławą" oraz napisał, że Wargulewski starał się u niego o pracę "dla kochanki". Sąd nie podzielił opinii Wargulewskiego, że są to pomówienia.

- Sam Wargulewski przyznał przed sądem, że prosił pana Popielarza o pomoc w załatwieniu pracy pewnej kobiecie. Tak samo ocenne są wyrażenia, że pan Wargulewski jest w trudnej sytuacji finansowej czy tego, że cieszy się złą sławą - mówił sędzia Ustaszewski.

Warto też dodać, że Roman Wargulewski został uznany winnym przestępstwa z art. 212 kodeksu karnego ale tylko paragraf 1 (kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności).

Paragraf 2 tegoż artykułu dookreśla, że surowszą karę ponosi się: jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania.

Według aktu oskarżenia tak miał postąpić Wargulewski, upubliczniając swoje pismo do Julii Pitery. Sąd tej opinii nie podzielił.

- Nie ma żadnych dowodów, że oskarżony [Wargulewski] przekazał pismo do Julii Pitery mediom. Wydaje się wprawdzie, że nie było uprawnione przekazanie go także do wiadomości posła Andrzeja Kani, bo o ile Julia Pitera jest powszechnie kojarzona z walką z korupcją, o tyle poseł Kania nie jest w tej sprawie właściwym adresatem. Ale nie zmienia to faktu, że nie można tego traktować jako pomówienia "za pomocą środków masowego komunikowania" - uzasadniał sędzia Ustaszewski.

Wyrok jaki zapadł przed Sądem Rejonowym w Ostrołęce nie jest prawomocny. Jak łatwo się domyślić, Mariusz Popielarz nie kryje satysfakcji.

- Przyjąłem wyrok z zadowoleniem i jestem przekonany, że w sądzie wyższej instancji zostanie podtrzymany i takie rozstrzygnięcie się uprawomocni - powiedział nam szef PO w mieście.

Nie może tak być!
Zakładając, że znów spotka się z Romanem Wargulewskim na sali sądowej, nie wykazał się specjalną przenikliwością. Bo równie oczywiste jest, że biznesmen będzie się odwoływał.

- Złożyliśmy już wniosek o sporządzenie uzasadnienia wyroku. Oczywiście, że będziemy apelować - powiedział nam Roman Wargulewski. - Nie może być tak, że pan Popielarz, przepraszam, Popielarz, może mnie szkalować, choćby na łamach waszego pisma i nie ponosi za to odpowiedzialności.

Tak więc sprawa nie jest jeszcze zakończona. Będziemy do niej wracać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki