Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaliczyć dwubój na Igrzyskach Olimpijskich… - wywiad z Mileną Kruczyńską

Paweł Nowak
To trener Klepacki zauważył w 13-letniej Milenie Kruczyńskiej talent na miarę reprezentantki Polski.
To trener Klepacki zauważył w 13-letniej Milenie Kruczyńskiej talent na miarę reprezentantki Polski. fot. Paweł Nowak
Podnoszenie ciężarów od zawsze stało w Ostrowi na wysokim poziomie. Dość wspomnieć Henryka Trębickiego - medalistę igrzysk olimpijskich, Mistrzostw Świata i Mistrzostw Europy. Udział w dwóch z tych imprez, choć na razie w kategoriach juniorskich, zanotowała w 2009 roku zawodniczka klubu UOLKA Milena Kruczyńska. Między innymi za zdobycie srebrnego medalu Mistrzostw Europy i piąte miejsce na Mistrzostwach Świata oraz złoto z Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży na początku marca wyróżniona została przez redakcję Tygodnika Ostrołęckiego tytułem "Sportowca Roku 2009". W obszernym wywiadzie opowiada nam o swojej dotychczasowej przygodzie ze sztangą.

- Podnoszenie ciężarów zaczęłam uprawiać w wieku 13 lat - mówi reprezentantka Polski Milena Kruczyńska. - Wszystko zaczęło się od mojej koleżanki Natalii Gruszczyńskiej, która również trenuje tę dyscyplinę. Kiedy byłyśmy dziewczynkami trener Klepacki przyjechał do nas do szkoły w poszukiwaniu młodych talentów. Postanowiłam trenować, a że zawsze byłam uparta to zostałam na dłużej.

A jeśli chodzi o Kamilę Kruczyńską, Twoją rodzoną siostrę - czy to Ty zainteresowałaś ją ciężarami?

- Tak. Od kiedy zaczęłam trenować od razu zaczęły się medale np. Mistrzostw Mazowsza. Młodsza siostra zawsze mi zazdrościła i dlatego postanowiła również trenować. Muszę przyznać, że podobnie jak ja jest ambitna.

Czy miałyście w rodzinie jakieś tradycje sportowe?

- Ktoś z dalszej rodziny trenował kiedyś u trenera Klepackiego. W domu nie miałyśmy takich tradycji.

Czy wiążesz swoją dalszą przyszłość z tym sportem?

- Na razie nie mogę jeszcze niczego przesądzać. Podnoszę ciężary, ponieważ sprawia mi to dużo radości. Mogę przy okazji zwiedzić interesujące miejsca, poznać ciekawych ludzi, ale co będzie dalej jeszcze nie wiem. W karierze sportowca jest tak, że dziś jesteś, a jutro może Cię nie być, więc trzeba się też z tym liczy. Na razie trenuję, bo mi się to po prostu podoba.

Jednak szkoda było by zmarnować taki dorobek?

- Owszem. Czasami jest tak na treningach, że wkłada się w nie bardzo dużo poświęcenia. Teraz mam taki gorszy okres, że nie wszystko mi wychodzi. Ale wiem, że muszę to przetrwać w spokoju, zacisnąć zęby i potem będzie tylko lepiej.

Jakie to uczucie stać z polską flagą na podium Mistrzostw Europy?

- Było to naprawdę bardzo fantastyczne uczucie! Po rwaniu wiedziałam już, że jestem trzecia, więc powoli ogarniała mnie taka myśl i jednocześnie zaskoczenie, że będę stała na podium w biało-czerwonych barwach. Ale wtedy właśnie trzeba było odstawić te wszystkie szczęśliwe myśli na bok i podejść do podrzutu. Czasami jest tak, że zawodnik cieszy się rwaniem, a potem podrzut nie wychodzi. Trzeba więc do tego podejść spokojnie. Po wszystkim jednak była już euforia. Trenerzy zaczęli mi gratulować, a ja nie wiedziałam co się dzieje.

Czy przed startem tej imprezy spodziewałaś się tak ogromnego sukcesu?

- W tym roku mieliśmy bardzo mocną ekipę dziewcząt. Po chichu liczyłam na medal, ale wiedziałam, że trzeba będzie bardzo mocno walczyć. Moja rywalka Patrycja Piechowiak, z którą przegrałam na Mistrzostwach Polski również prezentowała wysoką formę i trochę się jej obawiałam. Na szczęście mój start wypadł bardzo dobrze i zdobyłam srebrny medal.

Czyli Polki rozdawały karty na tych Mistrzostwach?

- Tak. Drużynowo zajęliśmy drugie miejsce. Zabrakło nam punktu czy dwóch do pierwszego. Był to najlepszy wynik w historii występów Polskiej kadry.

Jak czujesz się na zgrupowaniach kadry narodowej?

- Na pierwszym zgrupowaniu byłam młodsza od większości dziewcząt. Była tam również Magda Pędzich z naszego klubu, która z innymi zawodniczkami dobrze się już znała. Ja byłam więc troszkę na uboczu. Ale trenerzy kadry trener Pepłowski i trenerka Olszewska byli wtedy i nadal są dla mnie bardzo mili. Obecnie jestem kapitanem drużyny do lat 17. Myślę, że czas spędzony w tej właśnie kadrze będę wspominała bardzo miło.

Na reprezentacji nie ma z Tobą trenera Klepackiego, który trenuje Ciebie na co dzień. Nie brakuje Ci jego wskazówek czy nawet obecności na tych ważnych imprezach?

- Trener Klepacki jest z nami czasami na zgrupowaniach, na zawodach już nie. Nasz trener zna wszystkie nasze mocne i słabe strony. Osobiście trenera Klepackiego uważam za bardzo dobrego szkoleniowca. Przy jego boku startuje mi się bardzo dobrze, ale na kadrze nie czuję jakiejś wielkiej różnicy. Czasami przydałby się na treningach. Jednak kiedy trenerzy kadry spojrzą na nas z innej perspektywy to zauważają kolejne rzeczy nad którymi trzeba pracować.

Przed Tobą kolejne starty na Mistrzostwach Europy Juniorów i Juniorek do lat 17 w maju w Walencji. Z jakimi nadziejami tam pojedziesz?

- Nadziei jako takich na razie nie mam. Najważniejszym założeniem jest zawsze zaliczenie dwuboju. Najlepiej było by zdobyć kolejny medal, ale zobaczymy co z tego wyniknie.

A czy zauważasz dużą różnicę pomiędzy Mistrzostwami Świata i Europy?

- Pod względem poziomu różnica jest kolosalna. Nie spodziewałam się, że na Mistrzostwach Świata będzie on aż tak wysoki, mimo iż zajęłam na nich piąte miejsce. Dziewczyny w mojej kategorii wagowej były bardzo mocne. Rekordy świata są w ogóle poza zasięgiem Polek.

Wielkim marzeniem trenera Klepackiego jest zobaczyć reprezentanta Ostrowi na igrzyskach olimpijskich. Czy myślisz, że masz szansę, żeby być właśnie tą osobą?

- Każdy start mój i moich rywalek do tego wyjazdu jest oceniany przez trenera kadry. Pojedzie tam tylko jedna osoba. Muszę jeszcze bardzo dużo dołożyć żeby liczyć się w dalszej walce, co nie znaczy, że nie pojadę. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że będzie bardzo ciężko.

A jakie jest Twoje największe marzenie?

- Myślę, że właśnie te igrzyska olimpijskie. Chociażby miał to być sam start i zaliczenie dwuboju, co jest bardzo ważne.

Czy tytuł sportowca roku przyznany Ci przez redakcję Tygodnika Ostrołęckiego był dla Ciebie dużym zaskoczeniem?

- Ogromnym. Nasz wyjazd na tę uroczystość stał do końca pod znakiem zapytania. Wiedzieliśmy już wcześniej o wyróżnieniach, które mieliśmy otrzymać od LZSów. Ale tytuł Sportowca Roku był bardzo miłym zaskoczeniem. Często jest tak, że sztangiści są w mediach nieco na uboczu. Państwo jednak pokazali, że tę dyscyplinę również można docenić.

Łatwo godzisz się z porażkami?

- Nie. Bardzo trudno, bo nie lubię przegrywać! Do ubiegłego roku z wspomnianą wcześniej Patrycją Piechowiak tak oficjalnie przegrałam pierwszy raz na Mistrzostwach Polski Juniorów do lat 17. Ale pokonywała mnie też czasami na sprawdzianach i to było dla mnie straszne. Co prawda muszę się z tym teraz pogodzić, bo Patrycja jest w wysokiej formie, ale pokażę jeszcze, że nie jestem wcale słabsza. Myślę, że będzie to na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży, która pod koniec kwietnia odbędzie się w Ciechanowie. Jeśli jednak nie uda mi się jej tutaj pokonać to pozostają jeszcze Mistrzostwa Polski seniorek.

Czy łatwo jest Ci łączyć treningi z nauką?

- Z nauką tak. Muszę przyznać, że niektórzy nauczyciele w "Rubinku" są wyrozumiali i kiedy trzeba, potrafią przymknąć oko. Gorzej jednak znaleźć czas dla przyjaciół. Najczęściej jest to możliwe w weekendy, ponieważ po treningu zwykle się już nie chce, albo nie ma czasu, ponieważ trzeba przygotować się do szkoły. Jednak w weekendy mamy też często wyjazdy, zawody.

Czym poza sportem się interesujesz?

- Może to zabrzmi śmiesznie, ale nawet lubię czytać książki, choć nie zawsze mam na nie czas. Począwszy od przygodowych poprzez romanse dla dziewczyn. Lubię też oglądać filmy, ale nie te z kategorii horrorów itp.

A jakieś inne sporty?

- Oglądać w telewizji lubię wszystkie, ale uprawiać już nie. Czas trochę zresztą na to nie pozwala. Zawsze jednak, gdy transmitowany jest jakiś mecz siatkówki, to siadam z tatą i go oglądam. Nie przepadam za piłką nożną, choć kiedyś jak byłam młodsza to i tym się interesowałam.

Nie obawiasz się, że ciężary nie należą do najzdrowszych form aktywności i że organizm odczuje kiedyś skutki kariery sportowej?

- Często się nad tym zastanawiam. Spotykałam się np. wśród nauczycieli z opinią, że ta dyscyplina źle wpływa na kręgosłup, że deformuje sylwetkę. Myślę jednak, że życie jest tylko jedno i trzeba je w jakiś sposób wykorzystać. Zdaję sobie sprawę, że na starość mogę mieć np. jakieś bóle, ale podobnie jest u wielu innych ludzi, którzy nawet nie uprawiają sportu. Poza tym większość ćwiczeń, które mogły by obciążać zbytnio kręgosłup, można zastąpić innymi. Mamy na to swoje sposoby, mamy różne maści rozgrzewające itp. rzeczy o których osoby nie związane z tą tematyką nie wiedzą. Generalnie więc dźwiganie sztangi wcale nie jest takie niezdrowe jak się niektórym wydaje.

Widzę, że jako reprezentantka Polski masz już doświadczenie w kontaktach z mediami? Swobodnie odpowiadasz na każde pytanie.

- Trener Klepacki troszkę nas do tego przyzwyczaja. Po Mistrzostwach Świata zorganizował spotkanie, na którym musiałyśmy z koleżankami odpowiadać na pytania zgromadzonych gości. Poza tym śmiałość kształtuje się u nas na pomoście głównym, kiedy podchodzisz do sztangi i wszyscy patrzą czy zaliczysz podejście czy nie. Kiedyś miałam przed występami sporą tremę. Teraz jestem już na tyle doświadczoną zawodniczką, że publiczność już mnie nie deprymuje. Niektórych ta trema osłabia, mnie natomiast jeszcze bardziej dopinguje, motywuje.

Czy widzisz zainteresowanie rówieśników podnoszeniem ciężarów?

- Kiedy jeszcze chodziłam do Gimnazjum nr 4 koledzy zawsze mnie pytali: Milena, jak Ci poszło? Po prostu interesowali się moimi startami. Również w obecnej szkole koledzy i koleżanki są pod tym względem mili. Nie obejdzie się czasami od małych żartów, ale szanują to co robię. Tym bardziej, że uczę się w klasie sportowej.

A jeśli chodzi o trenowanie tej dyscypliny?

- Czasami dla osoby z zewnątrz nasze treningi mogą wydawać się straszne. Kiedy przychodzi się na siłownię i widzi taką zawodniczkę jak ja czy Ania Krystman albo Magda Pędzich to można się troszkę zniechęcić , ponieważ pracujemy już na dużych ciężarach. Jeśli więc ktoś by chciał zobaczyć jak wygląda trening to radzę przychodzić wtedy, kiedy trenują osoby z niższej kategorii wagowej. Pamiętam zresztą, że podobnie było ze mną, kiedy przychodziłam na treningi i widziałam np. Malwinę Rowińską, która jest bardzo utytułowaną zawodniczką. Niemniej, trenują z nami również młodsze osoby więc zainteresowanie jako takie jest.

Spodziewałaś się w ogóle, że Twoja przygoda z ciężarami tak się potoczy?

- Absolutnie nie. Pamiętam doskonale, jak oglądałam 8 lat temu w telewizji Igrzyska Olimpijskie z Aten, kiedy jeszcze w ogóle nie myślałam o tym, że będę podnosiła ciężary. I zobaczyłam wtedy Agatę Wróbel. Pomyślałam sobie, że tak śmiesznie wygląda i ja bym nigdy tego nie mogła robić. I do tej pory się z tego śmieję, że teraz sama dźwigam sztangę. Choć oczywiście nie tak duże ciężary jak Agata.

Czy ciężary ukształtowały w jakiś sposób Twoją osobowość?

- Tak, trenowanie dało mi bardzo dużo. Kiedyś myśląc o rywalizacji sportowej wydawało mi się, że przeciwnik to na pewno jest jakiś wróg, że trzeba go pokonać i nie szanować. Tak kiedyś myślałam. Teraz wiem, że jest inaczej. Potrafię przegrywać, chociaż czasami przychodzi mi to bardzo trudno. Ale przede wszystkim potrafię szanować zawodnika, bo wiem, że kiedy jestem na najwyższym stopniu podium, to ktoś też jest niżej. On również na to pracował i też muszę to uszanować.

Czy jako jedna z czołowych ostrowskich zawodniczek czujesz na sobie obowiązek bycia wzorem dla młodszych kolegów?

- Trener zwraca uwagę mi czy np. starszej o rok Magdzie Pędzich, żebyśmy dawały dobry przykład. Myślę, że w pewien sposób taki przykład daję, ale najważniejsze w kształtowaniu charakteru młodego człowieka jest to, co wyniesie on z domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki