Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z archiwum TO: Waldemar Nol - wiecznie silny, wiecznie młody

Redakcja
Z okazji jubileuszu TO publikujemy fragmenty tekstów z archiwalnych numerów naszego pisma. Zachęcamy Czytelników do powrotu z nami do Ostrołęki i regionu sprzed 30 lat

Nie ma chyba nikogo w Ostrołęce, kto nie zna Waldemara Nola. Ci, którzy nie poznali go jako radnego czy właściciela klubu kulturystycznego, na pewno kojarzą go choćby "z widzenia" - nie da się bowiem nie zauważyć taaakiej sylwetki. Mistrz świata weteranów to dziś Pan Waldemar. 30 lat temu - kiedy był jeszcze Waldkiem - był bohaterem tekstu Józefa Badeckiego "Szał dla każdego", który opublikowaliśmy w TO nr 11 z 26 grudnia 1982 roku.

Był to nasz pierwszy - ale oczywiście nie ostatni - nasz tekst poświęcony tej - dziś to w pełni uzasadnione stwierdzenie - legendzie polskiej kulturystyki. Przypominamy fragmenty tamtego artykułu:

"Kulturystyka, "niechciane dziecko polskiego sportu", obecnie jest bardzo rozpowszechniana. Opinie o wartości tego sportu są podzielone. Nierzadko widzi się uśmieszek w rozmowach o kulturystach, wsparty pytaniem - po cóż im te bicepsy, tricepsy… Po co w ogóle nadmiar i jeszcze wyrazistość mięśni?
Waldemar Nol należy do czołówki kulturystów w Polsce. Tytuł wicemistrza kraju w tej dyscyplinie zdobył w 1981 r. i powtórzył w bieżącym roku. Jest ostrołęczaninem. Podkreślam to, gdyż urodził się i wychował w tym mieście, ale jako czołowy kulturysta znany jest tylko w swoim środowisku.
Spotkanie z Waldkiem rozpoczęliśmy od przeglądu zdjęć (czołowych kulturystów kraju - przyp. red.) (…).
- Szkoda - żałuje Waldek - że nie mam dobrych zdjęć, które pokazywałyby, jak następował i mój rozwój.
- A jak to się stało, że zacząłeś ćwiczyć kulturystykę na dobre?
- Fascynowałem się, będąc młodzieńcem, bohaterami książek Sienkiewicza. Siła, sprawność - to mi imponowało. Rozpocząłem od ćwiczenia ciężarów. Moja szczupła budowa nie pozwalała na osiąganie w tej dyscyplinie dobrych wyników. Musiałem zdobyć większą masę ciała. Tak też zacząłem ćwiczyć kulturystykę. Uległem tej dyscyplinie i już do ciężarów nie wróciłem. Trenowaliśmy wspólnie z Andrzejem Piersą, w oparciu o podręczniki Zakrzewskiego. Sami wykonaliśmy sztangę, sztangielki i ławeczkę, potrzebną do treningów. Dołączali do nas inni. Chętnych było coraz więcej. Nie, nie w klubie. Ćwiczyliśmy w piwnicy, gdzie jeden zmagał się ze sztangą, reszta musiała siedzieć na workach z ziemniakami. Te piwnice - nasze sale gimnastyczne - często zmienialiśmy. W miarę upływu czasu sylwetki nasze poprawiały się. Zaczęliśmy się wyróżniać wśród rówieśników. To właśnie było przyczyną, że goszczący w Ostrołęce działacz ruchu kulturystycznego, Leopold Dzidkowski, zwrócił na nas uwagę. Ku naszemu zdziwieniu zaproponował nam start w pokazach kulturystycznych. Pierwsze zawody i od razu w stawce międzynarodowej. Spośród 24 zawodników byłem 16, jest to najdalsze miejsce, jakie kiedykolwiek zająłem w rywalizacji o miano najlepszego (…).

Więcej ciekawostek z archiwaliów TO w papierowym wydaniu Tygodnika

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki