Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W pożarze zginęło dwóch mężczyzn. Zdjęcia i reportaż

knguyen
Wejdo. Żebym ja miała komórkę, to może mój syn i ten młody chłopak by dzisiaj żyli - mówi ze łzami w oczach Eleonora Tyc, matka 48-letniego Wiesława, który zginął tragicznie w pożarze własnego domu. - Stara jestem, mam 82 lata. Zanim dobiegłam do sąsiada, żeby wezwać pomoc, na ratunek było już za późno.

W pożarze domu zginęło dwóch mężczyzn

Pożar wybuchł w nocy z 13 na 14 marca w Wejdzie, miejscowości w gminie Łyse. Zaczęło się palić w kuchni, ale zaraz potem ogień rozprzestrzenił się na inne pomieszczenia. Z drewnianego domu, w którym mieszkał gospodarz zostały tylko zgliszcza. Matka i dwóch braci zmarłego mieszkają na tym samym podwórzu, w niewielkim murowanym domku. Posesja znajduje się na uboczu wsi, do najbliższego sąsiada jest kilkaset metrów, od drogi oddziela ją murowana obora, a tuż za domem rośnie las. - Szczęście w nieszczęściu, że tego dnia nie było wiatru - mówi sąsiad. - Wtedy z pewnością zająłby się cały zagajnik i pół wsi poszłoby z dymem. A jakby spłonęła też obora, to tej rodzinie nic by już nie zostało.
Pomoc przybyła za późno

Starsza kobieta jest załamana, syn Wiesław to czwarte dziecko, które będzie musiała pochować. - Wiele w swoim życiu przeszłam - mówi. - Miałam dziesięcioro dzieci, mąż nie żyje od dawna, teraz straciłam też mojego Wieśka. Nigdy bym nie pomyślała, że któreś z nich, czeka taki koniec.

Kiedy na miejsce przyjechała ekipa pogotowia ratunkowego i straż pożarna, obaj mężczyźni przebywający w płonącym domu nie żyli. - Zaczadzili się - relacjonuje sąsiad, który na miejscu był tuż po wybuchu pożaru. - Widziałem jak ich próbowali ratować. Ciała nie były spalone, zmarli pewnie we śnie.
- Nie mogłam na to wszystko patrzeć - mówi Eleonora Tyc. - To był straszny widok. Syn podobno siedział o piec oparty, tylko się trochę osunął na bok. Ten młody 17-latek z Zalasa też pewnie zasnął. Jeszcze dziś mam przed oczami jak go wyciągają, a on ma takie bielusieńkie adidasy.
Bo to wolna sala była

Starsza kobieta nie ukrywa, że do syna często przychodzili koledzy. - Wie pani, odkąd mieszkamy w tym drugim domu, tam u syna taka wolna sala była - mówi Eleonora Tyc. - On żony nie miał, stary kawaler to i co miał robić, siedział z kolegami i telewizję oglądał.

Tego dnia jeden z kolegów miał szczęście. Mimo tego, że cały wieczór spędził w domu Wiesława, to w porę poszedł do domu. - Około dziewiątej widziałam, że tam z nimi jeszcze Antek siedział - mówi matka zmarłego. - Widocznie poszedł wcześniej.

- Sam tu czasami przychodziłem - mówi Stanisław, kolega zmarłego Wiesława. - Starzy kawalerowie muszą się razem trzymać. Na co dzień ciężko pracowaliśmy, to chociaż od czasu do czasu nam się rozrywka należała. Szkoda mi Wieśka, miał tyle planów, chciał dom budować. Życie nigdy go nie oszczędzało. Kiedyś piorun zabił im 6 krów.

Uratowało mnie Radio Maryja
- Dniami i nocami bym się modliła, żeby to uchroniło nas przed nieszczęściem - mówi starsza kobieta. - Syna mi już nikt nie wróci, ale ja myślę, że mnie to Radio Maryja ocaliło. Gdyby nie to, że ciągle go słucham, też pewnie bym dziś nie żyła.

Więcej przeczytasz za tydzień (22 marca) w Tygodniku Ostrołęckim

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki