Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć rowerzysty, trauma policjanta

J. Pawłowski
Trasa Mazurska w Kadzidle. W miejscu, gdzie zginął Cz. Lenda, palą się znicze
Trasa Mazurska w Kadzidle. W miejscu, gdzie zginął Cz. Lenda, palą się znicze J. Pawłowski
Z działki na Mazurach, do domu w Ostrołęce 6 sierpnia wracał komendant powiatowy policji w Ostrowi Mazowieckiej, młodszy inspektor Sławomir Lewandowski.

Na Mazurach spędził weekend. Żona została na działce, a komendant, ponieważ w poniedziałek musiał być w pracy w Ostrowi, wyjechał pod wieczór. Kilka minut przed 21.00 kierowany przez Lewandowskiego nissan almera dojeżdżał do Kadzidła.
Było już ciemno, bo chmury zakryły niebo i zaczął padać deszcz. Latarnie na Trasie Mazurskiej w Kadzidle jeszcze się jednak nie paliły.
Do wypadku doszło, gdy nissan dojeżdżał do skrzyżowania z ulicą Targową prowadzącą do Urzędu Gminy. Lewandowski uderzył w mężczyznę, który nagle pojawił się na drodze.
44-letni Czesław Lenda poniósł śmierć na miejscu. Lekarz z karetki pogotowia nie był w stanie mu pomóc. Na miejsce wypadku przyjechało dwoje prokuratorów, inspektorzy z Komendy Wojewódzkiej Policji oraz komendant miejski policji z Ostrołęki.
Trzykrotnie badano stan trzeźwości kierowcy nissana na miejscu wypadku, po raz czwarty komendant Lewandowski sprawdzany był na alkomacie stacjonarnym w ostrołęckiej komendzie policji. Za każdym razem alkomat pokazywał zero. Komendant był trzeźwy.
- Wielokrotnie analizowałem to ogromnie traumatyczne dla mnie przeżycie - powiedział nam Sławomir Lewandowski. - Za każdym razem dochodziłem do wniosku, że naprawdę w tej sytuacji nie mogłem zrobić nic, poza tym co zrobiłem. Nie chcę jednak komentować tego wydarzenia, dopóki trwa śledztwo prowadzone przez prokuratora.

Śledztwo prokuratorów

Od początku wszystkie czynności procesowe w tej sprawie wykonuje prokuratura. Policja nie dotyka się do tego postępowania. Chodzi bowiem o zachowanie bezstronności.
W sprawie wypadku w Kadzidle powołani zostali biegli, którzy ustalą m.in. prędkość samochodu, a także to, w jaki sposób rowerzysta pojawił się na drodze czy nadjechał z prawej, czy z lewej strony drogi i czy rower był oświetlony. Czy jechał, czy prowadził rower? Przeprowadzona została sekcja zwłok rowerzysty. Wkrótce znane będą także wyniki badania trzeźwości na podstawie pobranej krwi ofiary wypadku. Od tych wszystkich ustaleń zależy odpowiedź na pytanie: kto był sprawcą wypadku? Nikomu dotychczas nie postawiono zarzutów. Śledztwo prowadzi prokurator Stanisław Dawid.

Świadkowie

W Kadzidle w okolicach przystanku autobusowego przy Trasie Mazurskiej palą się dwa znicze. Tu zmarł potrącony przez samochód Czesław Lenda. Miejsce zgonu znajduje się w odległości około 30 metrów od skrzyżowania, gdzie samochód najechał na rowerzystę.
- On go pchał przez kilkadziesiąt metrów przed tym samochodem - mówią mieszkańcy okolicznych domów przy ulicy księdza Suchcickiego, którzy widzieli wypadek. Samochód zatrzymał się dopiero po przejechaniu ok. 80 metrów od skrzyżowania. Na jezdni nie było wyraźnych śladów hamowania, bo almera komendanta miała ABS. Trudniej też, jeśli samochód ma ten system oszacować prędkość auta po długości drogi hamowania. Samochód i rower znalazły się po drugiej stronie jezdni. Kilkadziesiąt metrów od miejsca, w którym na jezdni leżało ciało.
Zaraz po wypadku, z jednego z sąsiednich podwórek na drogę wybiegła kobieta i stała do przyjazdu karetki, dając znaki innym samochodom, by nie najechały na leżącego na jezdni człowieka. Po jezdni walały się ziemniaki, biały ser i bułki. Rowerzysta wracał bowiem od mieszkającej w Todzi matki do Kadzidła, gdzie mieszkał. Nie miał żony, więc matka co tydzień pakowała mu wałówkę.

Rodzina

Czesław Lenda pomagał bratu pracując w firmie, którą brat prowadzi. Brat Mirosław żywo interesuje się postępami śledztwa, choć mówi, że prokuratura oszczędnie dzieli się powziętymi ustaleniami. O tym, że samochodem, który potrącił rowerzystę był oficer policji, dowiedział się dopiero po dwóch dniach, gdy został wezwany na przesłuchanie do Ostrołęki.
Wspomina, że brat ostatnio codziennie przychodził mu pomagać, był taki jakiś wyciszony.
Mirosławowi Lendzie dwa dni po śmierci brata urodziła się córeczka. Mężczyzna chce wierzyć, że śledztwo wyjaśni, dlaczego jego brat zginął.

Trasa Mazurska

Ludzie w Kadzidle mówią, że piątki i niedziele od maja do września to bardzo niebezpieczne dni w Kadzidle. W piątki ludzie jadą na weekend na Mazury, a w niedziele wracają. Od kilku lat Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad żąda od władz gminy ograniczenia liczby wyjazdów z bocznych ulic na Trasę Mazurską. Ostatnio gmina zlikwidowała wyjazd z ulic Targowej i samochody już tamtędy nie wyjeżdżają na drogę krajową. Rowerzyści jednak korzystają z dzikiej ścieżki. Gdy byliśmy w Kadzidle robić zdjęcia, widzieliśmy jak z tej dzikiej ścieżki z zupełnie dużą prędkością wjechała na drogę krajową kobieta nie oglądając się przy tym na boki. Ściemniało się już wówczas, a żaden z przejeżdżających rowerzystów nie jechał oświetlonym rowerem.
Jeżeli chodzi o oświetlenie uliczne na Trasie Mazurskiej, to wójt Kadzidła Jan Pabich poinformował nas, że jest sterowane zegarem astronomicznym. Każdego wieczoru uruchamia się po zachodzie słońca i gaśnie tuż po wschodzie. Jeżeli wieczorem zrobi się ciemno przed zachodem słońca, np. z powodu zachmurzenia, lampy nie zapalą się przed zaprogramowaną godziną.
Wójt zapewnia, że nieoświetlonej drogi nie można traktować jako jednej z przyczyn wypadku.
- Gdyby tak traktować bezpieczeństwo, trzeba by na całej długości oświetlić wszystkie ważniejsze drogi w Polsce, a przecież tak nie jest - mówi wójt Kadzidła Jan Pabich.

Służba po wypadku

Jakie konsekwencje służbowe czekają komendanta, czy nadal będzie pełnił swoją funkcję? Jeszcze niedawno cieszył się dobrymi wynikami pracy ostrowskich policjantów, którymi kieruje od 1 marca 2004 roku.
- W tej sprawie trwa śledztwo i jego ustalenia zadecydują o ewentualnych konsekwencjach służbowych - mówi nadkom. Tadeusz Kaczmarek, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu. - Jeśli mamy do czynienia z przestępstwem nieumyślnym, a tak może być w tym przypadku, to policjant traktowany jest jak przedstawiciel każdego innego zawodu. Jeśli dochodzi do przestępstwa umyślnego, to w momencie postawienia policjantowi zarzutu, jest on zawieszany w czynnościach i podejmowane są działania zmierzające do zwolnienia go ze służby. Niezależnie od takich konsekwencji pozostają jednak skutki moralne. Przeżycia związane z wypadkiem mogą odcisnąć się na psychice i pozostawić ślad nawet do końca życia.

O trzeźwości i prędkości

Dlaczego komendantowi Lewandowskiemu nie pobrano krwi? Czy jest to zgodne z procedurą postępowania przy wypadku, w którym ginie człowiek?
- Komendant był trzykrotnie zbadany na miejscu alkotestem w obecności prokuratora. Wyniki były jednoznaczne, wszystkie pokazały "0". Gdyby były jakiekolwiek wątpliwości, to krew oczywiście zostałaby pobrana, ale żadnych wątpliwości do stanu trzeźwości komendanta nie było. Decyzja prokuratora o niepobraniu krwi była zgodna z procedurą.
Czy trzeźwy był również rowerzysta?
- Została mu pobrana krew. Nie znamy jeszcze wyników. Będzie wiadomo kiedy przyjdą wyniki badania krwi z laboratorium.
Czy prokurator nie czuł od ofiary wypadku zapachu alkoholu?
- Trudno mi jest to powiedzieć, ponieważ w organizmie człowieka wskutek zmian pośmiertnych wzrasta zawartość alkoholu. Dlatego trudno jest nawet z badania krwi zmarłego określić dokładnie stan jego trzeźwości przed zgonem.
Zmarły mężczyzna podobno wcześniej był w barze, gdzie wypił jedno lub dwa piwa...
- Dotychczas jeszcze tych okoliczności nie ustalono, jakkolwiek brana jest pod uwagę taka wersja.
W jakiej odległości leżało ciało ofiary od miejsca uderzenia?
- Nie mogę tego jednoznacznie określić.
Jaka była odległość między miejscem uderzenia, upadkiem ofiary i zatrzymaniem samochodu?
- Nie ma takich jednoznacznych śladów by móc stwierdzić, w którym miejscu doszło do uderzenia. Dopiero opinia biegłego będzie pomocna w stwierdzeniu tych odległości i też dopiero biegły ustali prędkość pojazdu na podstawie zabezpieczonych na miejscu śladów. Nic więcej na temat prędkości nie mogę dzisiaj powiedzieć.
Ludzie mówią, że nissan jechał z prędkością 120 km na godzinę...
- Powtarzam. Z jaką prędkością jechał komendant ustali biegły z PZMotu. Ekspertyza powinna być gotowa do 31 sierpnia.
Co mówią o prędkości świadkowie?
- Świadkowie nic nie mówią w zeznaniach o prędkości, bo nie byli bezpośrednimi świadkami zdarzenia. Oni nie widzieli samego wypadku, wybiegli z domu kiedy usłyszeli odgłos uderzenia.
Czy jeśli okaże się, że komendant jechał za szybko, będzie miał wówczas sprawę karną?
- Ustalenie przyczyny wypadku to nie jest tylko kwestia prędkości pojazdu. Istotne jest tu również zachowanie się drugiego uczestnika ruchu. Nie zawsze nadmierna prędkość jest przyczyną wypadku, może mieć wpływ na jego skutki, być jedną z przyczyn a może nie mieć w ogóle wpływu. Natomiast na pewno nie zawsze musi być bezpośrednią i jedyną przyczyną wypadku.
Czy kierowca jechał sam, czy z kimś?
- Z ustaleń śledztwa wynika, że jechał sam.
Czy kierowca miał przy sobie wszystkie dokumenty, które powinien mieć każdy kierujący pojazdem?
- Na pewno miał prawo jazdy, co do pozostałych dokumentów nie mogę się wypowiedzieć.
Co miał na myśli policjant, który w czasie wykonywania wstępnych czynności na miejscu wypadku podszedł do prokurator i zapytał "0,63. Zostawiamy to tak?"
- Na miejscu wypadku było dużo samochodów, jeden z pojazdów omal nie uderzył w radiowóz. Kierowca został przez policjantów zbadany alkomatem i miał ponad 1 miligram alkoholu w wydychanym powietrzu. Była to osoba przypadkowa. Został jej zatrzymany samochód i prawo jazdy oraz dostała zarzuty za prowadzenie pojazdu po pijanemu. Ta uwaga policjanta dotyczyła więc zupełnie postronnej osoby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki