Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal na Miodobraniu Kurpiowskim 2010 - uważa poseł. To tylko przeoczenie - tłumaczy burmistrz

PO
Poseł Andrzej Kania (z prawej) tuż przed oficjalnym rozpoczęciem Miodobrania. Trzyma teczkę z listem od Prezydenta RP. Nie dane mu było go jednak odczytać
Poseł Andrzej Kania (z prawej) tuż przed oficjalnym rozpoczęciem Miodobrania. Trzyma teczkę z listem od Prezydenta RP. Nie dane mu było go jednak odczytać Fot. archiwum
Przeczytaj, co wydarzyło się w niedzielę.

Podczas tegorocznego Miodobrania Kurpiowskiego w Zawodziu pod Myszyńcem doszło do małego skandalu. List do jego uczestników wystosował Prezydent RP, Bronisław Komorowski. Niestety, pismo od naważniejszej osoby w państwie nie zostało odczytane. Dlaczego?

- Przed oficjalnym otwarciem imprezy, powiedziałem panu burmistrzowi (Bogdanowi Glince - przyp. red.), że mam list od prezydenta - relacjonuje poseł Platformy Obywatelskiej, Andrzej Kania.

Nie dane mu jednak było go odczytać.

- Pan burmistrz nie uznał za stosowne zaprosić mnie na scenę, żebym odczytał ten list. Uważam, że to skandal - mówi poseł Kania. I dodaje. - To czysta polityka. Pan burmistrz oficjalnie witał polityków PiS, których nawet nie było na imprezie (prezydenta Ostrołęki, Janusza Kotowskiego i posła Arkadiusza Czartoryskiego - przyp. red.) a nie pozwolił na odczytanie listu od Bronisława Komorowskiego. Ja rozumiem, że można nie lubić Platformy, ale przecież prezydentowi RP należy się szacunek!

Faktycznie, podczas powitania padły nazwiska nieobecnych Kotowskiego i Czartoryskiego (wśród kilkunastu innych nazwisk oficjeli, nie wszyscy z wyczytanych byli obecni). Potem burmistrz Glinka zaprosił na scenę: starostę ostrołęckiego Stanisława Kubła, wojewodę mazowieckiego Jacka Kozłowskiego (PO) i radnych sejmiku - Mariana Krupińskiego (PSL) i Janusza Gołotę (PO). Każdy z nich zabierał głos. Burmistrz Glinka brak na scenie posła Kani z listem od prezydenta tłumaczy... zamieszaniem.

- Tak to prawda, poseł Kania powiedział mi, że ma list od prezydenta. Przyznam szczerze, że w tym całym zamieszaniu, po prostu przeoczyłem zaproszenie go na scenę. Ale nie miałem żadnych złych intencji, ani nie ma w tym żadnych politycznych podtekstów. Poza tym poseł Kania mógł sam wejść na scenę, albo chociaż dać mi jakiś znak, siedział przecież tuż pod sceną. On tymczasem, zaraz po wystąpieniach gości, wstał demonstracyjnie i opuścił Miodobranie. A przecież można było ten list odczytać nawet po oficjalnym otwarciu. Nawet po pierwszych występach. Przecież nic by się nie stało... - mówi Glinka.

A taki a nie inny skład osób zaproszonych na scenę tłumaczy... tradycją.

- Zawsze zapraszam przedstawicieli samorządów: starostę i marszałka województwa oraz przedstawiciela rządu czyli wojewodę. A jeśli kogoś z nich nie ma, to kogoś w zastępstwie. Tak było w tym roku, pod nieobecność marszałka zaprosiłem na scenę dwóch obecnych na imprezie radnych sejmiku. Podkreślam, że na Miodobraniu żadnej polityki nie uprawiam - tłumaczy burmistrz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki