Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznajcie bliżej Joannę z Sypniewa, która brała udział w programie "Rolnik szuka żony"

Beata Dzwonkowska
Joanna mieszka w rodzinnym domu w Sypniewie. Ma młodszą siostrę i brata. Rodzina, pomimo iż mieszka na wsi, nie jest związana z rolnictwem. Mama jest urzędniczką, tata kierowcą zawodowym. Pani Joanna natomiast skończyła studium policealne w zawodzie technik farmacji

Pani Joanna szuka też swojej drugiej połówki. Dlatego też w kwietniu tego roku postanowiła spróbować swojego szczęścia w programie „Rolnik szuka żony” emitowanym przez TVP. Liczyła, że program pomoże spełnić jej marzenia.

Znalazła się wśród trzech kandydatek wybranych przez Roberta Filochowskiego z Milewa Wielkiego w gm. Troszyn. Rozmawialiśmy z nią m.in. o programie. Obszerny wywiad znajdą państwo w bieżącym wydaniu TO. Niżej fragment.

- Kiedy podjęła Pani decyzję o wysłaniu zgłoszenia do programu? Czy to była przemyślana decyzja czy impuls?

- Od dawna w moim życiu uczuciowym nic się nie działo. Na wsi ze spotkaniem kogoś jest problem. Wszyscy się znają, albo od razu mają przypięte jakieś łatki, co dodatkowo utrudnia zaprzyjaźnienie się z kimś. Oglądałam pierwszą edycję programu Rolnik szuka żony i stwierdziłam, że podoba mi się formuła tego programu. Kiedy więc w telewizji wyemitowano odcinek specjalny prezentujący dziesięcioro rolników startujących w drugiej edycji, moją uwagę zwrócił Robert. Wydawał się spokojnym, ułożonym mężczyzną, mającym cel w życiu. Takiego mężczyzny poszukuję. Dlatego napisałam list. Zajęło mi to tylko pół godziny, pod wpływem impulsu. Potem jednak z niecierpliwością czekałam na odpowiedź. Bałam się, czy poczta na pewno dostarczy mój list. Po kilku dniach otrzymałam informację, że list doszedł do celu i czeka na doręczenie do rąk własnych Roberta. Wtedy się uspokoiłam i czekałam na to, co się stanie.

- Decydując się na uczestnictwo w programie nie obawiała się Pani krytyki ze strony zwykłych ludzi, sąsiadów, znajomych?

- To jest moje życie, ludzie nie mają na nie wpływu. To ja podejmuję decyzję o moim życiu i o tym co chcę w nim robić, więc zupełnie nie obawiałam się komentarzy pod moim adresem. Raczej spotykam się z życzliwością, ale bywa i tak, że ludzie wymyślają zupełnie niestworzone historie. Usłyszałam na przykład, że dostaliśmy pieniądze za każdy odcinek. Albo że wcale nie jesteśmy prawdziwi tylko jesteśmy aktorami i to nasza praca. Oczywiście mówiły to osoby, które mnie nie znają. Kolejną pogłoską było to, że wszystkie nasze wypowiedzi i gesty są wcześniej przygotowane pod scenariusz. To też nieprawda. Oczywiście, że twórcy podpowiadali nam co zrobić, na co się teraz przygotować, ale nie wkładali nam nie naszych słów w usta. Nawet powtórek było niewiele, raczej wszystko było kręcone spontaniczne. Na szczęście zostaliśmy przygotowani przez producentów na taką sytuację. Powiedzieli nam, że usłyszymy o sobie wiele nieprzychylnych i nieprawdziwych opinii, więc nic mnie chyba nie zaskoczy. Poza tym znajomi i sąsiedzi próbowali wyciągnąć ode mnie wiedzę o tym, jaki będzie finał programu. Nie pisnęłam słowa. Ale zainteresowanie było i jest ogólnie przyjemne. Zauważyłam, że program ma naprawdę dużą oglądalność. Staję się rozpoznawalna. Ostatnio na przykład pracowałam w Ostrołęce przy inwentaryzacji w markecie. Wiele osób mi się przyglądało z boku, w końcu pewien chłopak podszedł do mnie i zapytał czy to ja jestem tą dziewczyną z programu. Był bardzo zaskoczony. Trochę mnie peszą takie sytuacje, ale są miłe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki