8 czerwca 2010 roku w Ugniewie Marek W. pił z kolegami, a potem jako kierowca opla astry spowodował tragiczny wypadek drogowy, w którym zginął Bogu ducha winny Robert Kaja z Ostrowi Mazowieckiej. Był wczesny wieczór, Robert wracał fordem ze Smolech, od dziewczyny. Za rok mieli brać ślub.
W oplu jechało czterech młodych ludzi, wszyscy byli nietrzeźwi. Zmierzali do Jasienicy, żeby tam… też się napić piwa. Na łuku drogi, na odcinku, gdzie obowiązywało ograniczenie prędkości do 30 km/h, rozpędzony opel zjechał na lewy pas i uderzył w lewy bok forda jadącego z przeciwka. Robert Kaja jeszcze żył, kiedy przyjechała karetka pogotowia. Zmarł kilka godzin później w ostrowskim szpitalu.
Spośród jadących oplem najbardziej ucierpiał Marek W., kierowca. Kilka godzin po zdarzeniu w szpitalu pobrano mu krew do zbadania zawartości alkoholu. Biegły podał później, że Marek W. miał wtedy we krwi 1,37 promila alkoholu.
Kilka miesięcy temu ostrowski sąd wydał drugi wyrok w tej sprawie. Skazał Marka W. na karę łączną 5 lat pozbawienia wolności oraz zakazał mu prowadzenia pojazdów na 10 lat. Tym razem sąd przyjął, że Marek W. miał w momencie wypadku co najmniej 1,37 promila alkoholu.
Sprawa znów trafiła na wokandę sądu w Ostrołęce, bo apelacje złożył zarówno oskarżyciek posiłkowy (wnosił o zaostrzenie kary) oraz obrońca oskarżonego (wnioskował złagodzenie kary).
Sąd podtrzymał wyrok ostrowskiego sądu uznając, że przy ustalaniu stanu faktycznego wziął pod uwagę wszystkie istotne ustalenia, a wydany wyrok jest sprawiedliwy. Wyrok jest prawomocny.
Więcej przeczytasz w najbliższym papierowym wydaniu TO.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?