Ochroniarz Biedronki zsikał się w spodnie

Na nic zdały się tłumaczenia pana Stanisława*, że jest chory i bierze moczopędne lekarstwa. 28-latek 2 lutego dostał od kierowniczki Biedronki kategoryczny zakaz korzystania z toalety, więc musiał zsikać się w majtki.

- Myślałem, że jakoś wytrzymam do tej 20, kiedy kończę służbę, ale niestety w końcu oddałem mocz na siebie - mówi dziennikarzom "Słowa Podlasia" mężczyzna.

Dlaczego nie mógł skorzystać z toalety? Szefowa sklepu stwierdziła, że bez książeczki sanepidowskiej nie ma wstępu na zaplecze. Gdy chciał załatwić się na zewnątrz zagroziła, że wyciągnie wobec niego konsekwencje za samowolne opuszczenie miejsca pracy - pisze gazeta.

- Było mi wstyd, czułem się bezsilny i zrozpaczony. Zadzwoniłem do żony, żeby przyjechała po mnie, bo na dworze panował duży mróz, a ja byłem mokry. O całej sytuacji poinformowałem swojego przełożonego w firmie ochroniarskiej i powiedziałem, że rezygnuję z pracy - relacjonuje w tygodniku pan Stanisław.

Według niego kierowniczka tak się zachowała, po tym jak doszło do sprzeczki z innym ochroniarzem na temat wyjść podczas pracy na papierosa.

Były ochroniarz skierował sprawę do sądu cywilnego. Domaga się od firmy będącej właścicielem marketu oraz kierowniczki przeprosin i zadośćuczynienia w kwocie 10 tys. złotych.

Paweł Tymiński, rzecznik sieci Biedronka zadeklarował dziennikarzom "Słowa Podlasia", że w ciągu kilku najbliższych dni przeprowadzone będzie dochodzenie wewnętrzne w markecie. Sprawę wyjaśnia też firma ochroniarska, która zaproponowała panu Stanisławowi 1 tys. zł zadośćuczynienia.

* Imię bohatera zostało zmienione

Źródło: Dziennik Wschodni Były ochroniarz Biedronki: Przez kierowniczkę zsikałem się w spodnie