Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mama zrobiła ze mnie listonosza

mm
Laureaci i organizatorzy konkursu. Od lewej A. Dąbkowski, M. Pyskło, M. Daszewski, P. Falba, A. Kustusz, S. Dębowska
Laureaci i organizatorzy konkursu. Od lewej A. Dąbkowski, M. Pyskło, M. Daszewski, P. Falba, A. Kustusz, S. Dębowska M. Mrozek
Listonosz Roku - Paweł Falba ma 24 lata. Jest kawalerem. Mieszka z rodzicami i rodzeństwem we wsi Łaś w gm. Rzewnie. Na poczcie pracuje krótko, bo od niespełna trzech lat. Pracę z ludźmi tak polubił, że w tej chwili nie wyobraża sobie innej.

- To moja mama mnie do niej namówiła - opowiada. - Dowiedziała się od znajomych o wolnym etacie listonosza i namówiła mnie, żebym spróbował.
Paweł Falba ma bardzo rozległy teren - całą gminę Rzewnie, w sumie ponad siedemdziesiąt kilometrów i ponad sześćset punktów doręczeń.
- W swojej pracy spotykam się z bardzo życzliwymi, serdecznymi ludźmi. Nie spotkałem się jak dotąd z klientem, który sprawiłby mi jakąś przykrość.
Twierdzi, że zanim sam zaczął pracować jako listonosz, miał zupełnie inne spojrzenie na pracę pocztowców: - Wydawało mi się, że listonosz nie jest człowiekiem zauważanym w społeczeństwie.
Na pytanie czy miał przygody z psami, odpowiada, że oczywiście, jak każdy listonosz: - Wiadomo, poruszam się po wiejskim terenie, gdzie prawie na każdym podwórku jest jakiś pies. Ale gospodarze psami nie szczują - żartuje.
Zdradza, że takich rodzin, które ciepło młodego listonosza przyjmują jest wiele. Zwierzają się, narzekają na brak zdrowia, czasami na to, że z pieniędzmi jest krucho.
- Ale to już tajemnica zawodowa.
Kiedy pytam o pasje, pan Paweł bez namysłu mówi - konie. Ale listy i przesyłki doręcza z pomocą koni mechanicznych, czyli auta. Nie jeździ wierzchem, chociaż przyznaje, że z pewnością byłoby to przyjemne a dla klientów dość niecodzienny widok.
Chętnie także majsterkuje, a poza tym interesuje się wszystkim, co wokół niego ciekawego się dzieje: - Lubię być na bieżąco - zapewnia Listonosz Roku.

Przede wszystkim dyskrecja

Sabina Dębowska ma 54 lata. Mieszka w podostrołęckich Łazach. Ma czwórkę dzieci: Kasię, Piotrka, Ulę i Grzegorza. Listonoszką jest od 33 lat.
- To moja pierwsza praca i jak dotąd jedyna - mówi listonoszka.
W jej rejonie znajdują się ulice: Dobrzańskiego, Insurekcyjna, Inwalidów, Łąkowa. W sumie zagląda do około sześciuset rodzin w Ostrołęce.
Najdłużej, bo aż 23 lata, pracowała na osiedlu 11 Listopada.
- Zanim pozna się mieszkańców swojego rejonu mija około dwóch, trzech lat. Lubię pracować z ludźmi. Oni chyba też tę sympatię odwzajemniają, bo często w zaufaniu dzielą się swoimi troskami, problemami, radościami. Najczęściej nie ma czasu na takie zwierzenia, ale trudno nie wysłuchać np. starszej osoby, która nie ma z kim porozmawiać.
Kłaniają się i mówią "dzień dobry" kiedy widzą znajomą listonoszkę na ulicy.
Co jest ważne w tym zawodzie?
- Dyskrecja - uśmiecha się pani Sabina. - Nią zdobywa się zaufanie.
Pani listonosz mówi też, że ludzie zmienili się w ciągu ostatnich kilku lat. Są mniej ufni, ostrożniejsi, bardziej zdenerwowani.
- Kiedyś gdy wchodziło się do bloku przeważnie drzwi mieszkań były otwarte. Dziś się to już nie zdarza.
W ciągu tygodnia po pracy pani Sabina nie ma zbyt dużo czasu na odpoczynek. W domu czekają na nią obowiązki - gotowanie, sprzątanie, pranie. Za to w weekendy relaksuje się tak, jak lubi najbardziej - przed telewizorem albo czytając prasę kobiecą.
- Na spacery niechętnie chodzę, bo w ciągu tygodnia mam ich bardzo dużo - śmieje się. Pani listonosz swoją miejską trasę pokonuje pieszo. Torbę z przesyłkami pakuje nawet cztery razy w ciągu jednej służby.
- Na jeden raz nie dałabym rady się zabrać. Byłoby za ciężko. Mam więc w mieście skrzynkę kontaktową.

Trochę jak spowiednik

Paweł Falba, listonosz z Rzewnia
(fot. M. Mrozek)

Andrzej Dąbkowski ma 50 lat. Z żoną Krystyną mieszkają w Andrzejewie. I w swojej gminie pracuje pan Andrzej.
Do jego rejonu (pierwszego) należy część Andrzejewa i gminne wsie. Codziennie przemierza autem około pięćdziesięciu kilometrów. Odwiedza w sumie ponad 250 gospodarstw domowych.
Pan Andrzej listonoszem jest od prawie piętnastu lat.
- Znam dobrze ludzi ze swojego rejonu. W tej gminie się urodziłem, wychowałem. Trudno więc byłoby znaleźć kogoś, kogo nie znam, albo kogoś kto mnie nie zna - twierdzi.
Historii, które miały miejsce w tym czasie jest tyle, że nie wystarczyłoby jednego wieczoru, by opowiedzieć te ciekawsze. Swoimi przeżyciami dzielą się klienci.
- Gdybym był księdzem, to przynajmniej dałbym rozgrzeszenie, a tak człowiek wysłucha i na koniec życzy zdrowia - żartuje pan Andrzej. - Ludzie na wsi biednie żyją. Pożyczają pieniądze, w sklepie kredytują.
Po służbie i zdjęciu munduru pan Andrzej najchętniej majsterkuje przy samochodzie, pracuje na działce. W zimowe popołudnia wolny czas spędza przed telewizorem, czyta gazetę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki