Laura Bziukiewicz - koronczarka, która żadnego wyzwania się nie boi
Mniej więcej dziesięć lat temu nastąpił boom na stringi z koronki.
- Wymyśliły to dziewczyny z Koniakowa. Ludzie dopytywali o ten towar - wspomina Laura Bziukiewicz. - A dla ludzi koronka koniakowska, czy frywolitkowa to jedno i to samo. Na początku miałam trochę obiekcji natury moralnej. Stringi koronkowe kojarzyły z wyrobem erotycznym, nie artystycznym. To było połączenie użyteczności trochę kontrowersyjnej z czymś co powinno być jakby uduchowione w swojej naturze. Koronka przypisana była królowym angielskim, przeznaczona na ornaty. A tu coś na cztery litery. Ale pomyślałam, że ja przecież ja muszę z czegoś żyć. Co z tego, że będę robić piękne serwety i kołnierze, kiedy nie każdy chce to kupić. A stringi traktowane były jako fikuśny prezent, zabawny gadżet.