Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ktoś zepsuł powietrze

Redakcja
Zostaliśmy zaalarmowani, że źle dzieje się w prywatnym domu pomocy. Oto, co zdołaliśmy w tej sprawie ustalić

Wiele gmin ma problem z budynkami po likwidowanych szkołach. Kiedy więc cztery lata temu udało się sprzedać budynek dawnej szkoły w Rudzie, władze gminy Wąsewo nie kryły, że to sukces.

Sprzedali szkołę

Obiekt dawnej szkoły wraz z działką kupiła Ewa K., kiedyś pracownica administracji wojewódzkiej w Ostrołęce. Najpierw prowadziła ze wspólniczką całodobowy dom opieki dla starszych osób w Jaszczułtach k. Długosiodła. Z powodu nieporozumień tamten dom trzeba było zamknąć, a Ewa K. w 2009 roku kupiła budynek w Rudzie. Po remoncie, pod koniec 2010 roku, zamieszkała tam, sprowadziły się tutaj także mieszkanki domu w Jaszczułtach.

Ewa K. nie kryje, że postąpiła wtedy wbrew prawu. Nowa placówka o nazwie "Ewa K., wynajem pokoi, agroturystyka" nie dostała zezwolenia wojewody na prowadzenie całodobowej działalności opiekuńczej.
- Nie mogłam jednak pozostawić bez opieki starszych osób, które mieszkały w Jaszczułtach - mówi Ewa K. - Przyznaję, że początkowo osoby te mieszkały tu przez cały czas, z czasem jednak część osób wyprowadziła się, a pozostałe przebywały tu tylko w ciągu dnia.

Powodem nie uzyskania zgody na prowadzenie działalności przez całą dobę były wymagania sanepidu co do kuchni. Powinna być większa niż jest.

- Nie byłam w stanie spełnić tego zalecenia i dlatego prowadzę dzienny dom pomocy - przekonuje Ewa K. - Oprócz tego prowadzę działalność agro_turystyczną i wynajmuję pokoje. Tak szeroka oferta usług jest konieczna, ponieważ nasza działalność ma charakter komercyjny.

Intrygujący list

W czerwcu redakcja otrzymała maila. Był niezwykle intrygujący: "Czy interesuje państwa odkrycie sensacji na skalę naszego powiatu (a na pewno też może Polski, bo takie rzeczy nie wychodzą zbyt często)? Chodzi tu o karygodne traktowanie starszych i niedołężnych osób w ośrodku w Rudzie, który według wszystkich istniejących praw nie powinien zostać dopuszczony do użytku, ale niestety został. Ludzie, którzy dożyli swej zacnej starości i powinni spędzić swe ostatnie lata życia w spokoju i w poszanowaniu (przecież płacą za to ze swoich emerytur lub płacą rodziny, a są to niemałe pieniądze), są traktowani w nim jak więźniowie, może nawet gorzej: ciągłe restrykcje, krzyki, ugodzenia w ich człowieczeństwo obelgi rzucane w ich stronę szarpania, wyśmiewanie i nie wiadomo co jeszcze...

Można by było tu podawać przykłady, ale niestety wolimy zostać anonimowi … (…) Licząc na państwa zainteresowanie oraz zaangażowanie w tę przykrą dla wszystkich sprawę. Podpisali: wszyscy ci, którzy maja starość przed sobą".

Wysłaliśmy na adres nadawcy pytanie, czy o tych sprawach informowali policję, prokuraturę lub inne instytucje. Prosiliśmy też o jakiś kontakt, zapewnialiśmy dyskrecję. Niestety, nikt się nie odezwał.
Tydzień później zatelefonowaliśmy do Urzędu Gminy w Wą_sewie, aby zapytać, czy dochodzą do nich jakieś sygnały na temat placówki w Rudzie. Okazało się, że kilka dni wcześniej do urzędu zatelefonował mężczyzna. Mówił, że niepokojące rzeczy dzieją się w dawnej szkole w Rudzie. Mówił, że słychać tam krzyki, wyzwiska i płacz.

Niezapowiedzina wizyta

Tego samego dnia do Rudy pojechały przedstawicielki Gmi_nnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Dobijali się do furtki, ale nikt im nie otworzył.

- Dzwonek w furtce jest zepsuty, więc nie słyszałam, że ktoś chce wejść - wyjaśnia Ewa K. - Furtka musi być zamknięta, bo po podwórku biegają psy.

Pracownice GOPS rozmawiały wtedy z mieszkańcami Rudy. Jak nam powiedziały, sąsiedzi mają nie najlepszą opinię o tym, co dzieje się w dawnej szkole.

Następnego dnia znów pracownice GOPS pojechały do Rudy. Tym razem właścicielka obiektu otworzyła i wpuściła je do środka.

- Nie spodziewałam się tej wizyty - mówi Ewa K. - Działalność, którą prowadzę, nie podlega kontroli gminy, ale rozumiem, że GOPS zajmuje się także sprawdzaniem tego typu sygnałów.
Ewa K. oświadczyła, że w domu przebywają dwie starsze osoby, ale jedna jest kuzynką właścicielki, a druga przebywa tylko w dzień.

- Sprawdziliśmy to - mówi Halina Szuflińska, kierownik GOPS. - Syn tej kobiety mieszka w Warszawie. Nie ma zastrzeżeń do opieki, mówi, że odwiedza matkę od czasu do czasu.
- Pani Henryka nie przebywa tu przez cały czas, ma także rodzinę w Ostrowi - zapewnia Ewa K. - Jest przywożona i odwożona każdego dnia.

Jak mówią pracownice GOPS, jedna ze starszych pań, z którą rozmawiały w Rudzie, miała zaczerwienione oko. Na pytanie, co jej się stało, miała od razu odpowiedzieć, że to nie od uderzenia.

- Mnie przy tym nie było, ponieważ panie zażyczyły sobie obejrzenia pomieszczeń i rozmowy z tą jedyną panią, która tu przebywa - mówi Ewa K. - Potem rozmawiałam o tym z synem pani Henryki. Matka powiedziała mu, że to panie spytały ją wprost, czy nie została uderzona…

Nikt tu nie przychodzi

Niedługo po tej rozmowie też pojechaliśmy do Rudy. Najpierw chcieliśmy porozmawiać z sąsiadami. Budynek szkoły stoi na skraju wsi, ale w dwóch domach stojących najbliżej nikogo nie było. Furtka w placówce noclegowo-opiekuńczej nie była zamknięta na klucz, z posesji nie dochodziły żadne odgłosy. Weszliśmy bez problemu i pokazaliśmy Ewie K. maila, którego dostaliśmy.

- Jestem zdziwiona, a nawet zszokowana - mówi. - To oczywiście nieprawda. Ja doskonale wiem, co robię i czego nie robię. Żeby w ogóle pisać takie rzeczy, to trzeba tu bywać. A tutaj nie przychodzi nikt ze wsi. Ja nie znam tu ludzi, za wyjątkiem najbliższych sąsiadów, z którymi czasem przez płot porozmawiamy o psach, bo oni też ja mają. Nie rozumiem tego. Owszem, czasami pewnie mówimy do siebie podniesionym głosem, bo starsze panie mają przytępiony słuch, ja zresztą też mam niedosłuch. Nie ma jednak mowy o żadnych krzykach, ani agresji. Od jakiegoś czasu w drugiej części budynku jest remont, co także wiąże się z hałasami. Ale to wszystko, co można o hałasach powiedzieć.

Działa bez zezwolenia

To jednak nie wszystko w sprawie Ewy K.

W gminie dowiedzieliśmy się, że niedawno wojewoda nałożył na nią karę pieniężną w wysokości 10 tys. zł za "prowadzenie bez zezwolenia wojewody mazowieckiego placówki zapewniającej całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym lub osobom w podeszłym wieku". Pod koniec marca Mazowiecki Urząd Wojewódzki poinformował o tym Gminny Oś_rodek Pomocy Społecznej w Wą_sewie oraz Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Ostrowi Mazowieckiej. Zwrócił się do obu tych instytucji o "podjęcie wszelkich działań zmierzających do zapewnienia pomocy osobom przebywającym w placówce oraz nawiązania kontaktu z członkami rodzin, opiekunami prawnymi lub kuratorami osób przebywających w placówce".

Kilka tygodni później do Rudy udały się przedstawicielki obu instytucji. Spisana została notatka. Stwierdzono, że wtedy w domu przebywało pięć starszych osób, a właścicielka twierdziła, że wszystkie są na pobyt dzienny. Jak powiedziano nam w GOPS w Wąsewie, Ewa K. nie udzieliła im żadnych informacji na temat członków rodzin osób przebywających w domu.

- Panie, które wtedy tu były, dostały ode mnie do wglądu całą dokumentację - twierdzi Ewa_K. - Wtedy było jeszcze pięć osób, ale teraz pozostała już tylko jedna.

Za co kara

O szczegóły ukarania Ewy K. spytaliśmy w Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim.

- We wrześniu 2011 r. oraz na przełomie lipca i sierpnia 2012 r. Wydział Polityki Społecznej Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego prowadził w placówce doraźne kontrole - informuje Ivetta Biały, rzecznik prasowy wojewody. - Ich celem było sprawdzenie standardu usług socjalno - bytowych. Ustalono, że placówka nie spełnia standardów określonych ustawą o pomocy społecznej. Między innymi nie zapewniono intymności pensjonariuszy podczas korzystania z łazienki (trzy miejsca kąpielowe w jednym pomieszczeniu) oraz dokumentacja mieszkańców była niekompletna. Ponadto, złożone przez właścicielkę 14 listopada 2011 r. i 11 września 2012 r. wnioski o zezwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej w zakresie prowadzenia placówki zapewniającej całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym lub osobom w podeszłym wieku, pozostały bez rozpatrzenia z powodu braków w dokumentacji.

13 lutego br. na właścicielkę nałożono karę w wysokości 10 tys. zł za prowadzenie placówki bez zezwolenia wojewody. Korespondencja w tej sprawie, mimo dwukrotnego awizowania (18 i 25 lutego br.), nie została przez Ewę K. odebrana. W zwią_zku z uprawomocnieniem się decyzji, 18 czerwca br. zainteresowana zwróciła się o przywrócenie terminu wniesienia odwołania. Pismo - zgodnie z właściwością - skierowano do Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Właścicielkę placówki poinformowano o tym 27 czerwca 2013 r.

Zadaliśmy jeszcze jedno pytanie, z czego konkretnie wynikała kara?
"Nałożona na właścicielkę kara wynikała z faktu, że prowadziła ona działalność gospodarczą polegającą na zapewnieniu całodobowej opieki osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym lub w podeszłym wieku bez wymaganego zezwolenia wojewody" - odpowiedziała nam Katarzyna Jakowi_cka, koordynator Oddziału Prasowego Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.

Nie ma związku

Ewa K. stanowczo jednak twierdzi, że nie ma żadnego związku między karą nałożoną przez wojewodę a zarzutami, które pojawiły się w mailu do redakcji i w telefonie do gminy.

- Kiedy nie otrzymałam zezwolenia wojewody na prowadzenie całodobowej opieki, zdecydowałam się na sprawowanie opieki dziennej, która nie wymaga takiego zezwolenia - mówi Ewa K. - Nie wyrejestrowałam natomiast działalności dotyczącej opieki całodobowej, gdyż nie uważałam tego za konieczne. Dwukrotnie poinformowałam wydział polityki społecznej Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego o sprawowaniu opieki tylko w systemie dziennym.

Co do samej kary, to Ewa K. tak to tłumaczy:

- Raz w roku mam szczegółową kontrolę z urzędu wojewódzkiego, kontroler ogląda te pomieszczenia, rozmawia z osobami tu przebywającymi, ostatnia taka kontrola była latem ub. roku. Nic jednak nie wiedziałam o karze, dowiedziałam się o tym od pań, które przyjechały tutaj kilka tygodni temu. Potem okazało się, że urząd wojewódzki wysyłał pismo do mnie w tej sprawie podczas mojej nieobecności (byłam wtedy w sanatorium), więc nie zostało odebrane. Mimo to decyzja o ukaraniu uprawomocniła się, ale ja kary nie zapłaciłam. Po obfitej korespondencji z urzędem wojewódzkim w tej sprawie zostanie prawdopodobnie przywrócony termin odwołania i ja złożę je. Kara jest prawdopodobnie za to, że w rejestrze działalności gospodarczej zapisałam także prowadzenie całodobowej opieki nad osobami starszymi, a nie mam na to zezwolenia. Trwa w tej chwili spór administracyjny między mną a urzędem wojewódzkim, trudno więc mówić o ukaraniu.

Budynek na sprzedaż

Okazuje się, że Ewa K. nosi się z zamiarem likwidacji działalności w Rudzie.

- Po prostu przestało mi się chcieć - mówi. - Decyzję o tym podjęłam już w ubiegłym roku, cała posesja wystawiona jest na sprzedaż. To dobre miejsce na prowadzenie działalności opiekuńczej. Jest tu spokojnie i cicho, jest świeże powietrze i lasy w pobliżu. Mam więc nadzieję, że znajdzie się nabywca.
PS. Po zebraniu materiałów Ewa K. kilka razy kontaktowała się z dziennikarzem. Już po autoryzacji swoich wypowiedzi zażyczyła sobie, aby nie używać w tekście jej nazwiska. Potem w rozmowie telefonicznej zarzuciła dziennikarzowi, że kłamał w rozmowie z nią, a na koniec zapowiedziała, że uważa się za pomówioną i skieruje sprawę do sądu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki