Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katyń - pojednanie. Zobacz nigdzie nie publikowane szkice Stanisława Skolimowskiego

PO
Stanisław Skolimowski
Stanisław Skolimowski
Jestem to stryjkowi winien. Wracam do tego tematu stale. To we mnie jest

"Szkice katyńskie" Stanisława Skolimowskiego

Stanisław Skolimowski siedzi w swoim mieszkaniu-pracowni przed sztalugą. Pracuje nad kolejnym obrazem. Jednym z takich, które są najbardziej charakterystyczne dla twórczości tego wybitnego ostrołęckiego malarza. Łagodny ton kurpiowskiego pejzażu. Ale nie o takich obrazach rozmawiam dziś z panem Stanisławem. Gości mnie w sobotę, 10 kwietnia, kilka godzin zaledwie po katastrofie w Smoleńsku, nieopodal lasu katyńskiego. Umówiłem się z nim kilka dni wcześniej, żeby porozmawiać o tym właśnie lesie. O Katyniu. O jego Katyniu.

W cieniu smoleńskiej tragedii
- Pan Bóg znów dopuścił taką straszną tragedię - pan Stanisław ciężko wzdycha. - Na tej samej ziemi…
I wraca wspomnieniami do tego, co w lesie katyńskim wydarzyło się 70 lat temu. Jednym z tysięcy ofiar tamtej zbrodni, był stryj malarza - Mieczysław Skolimowski.
- Był podporucznikiem Wojska Polskiego, w 1939 roku już w stanie rezerwy. Po mobilizacji trafił do 22 pułku piechoty w Siedlach - opowiada Stanisław Skolimowski.
Tam też mieszkał jego brat, ojciec pana Stanisława i jego matka.
- Stryjek, jak szedł na wojnę, oddał swojej mamie wszystkie pieniądze, mówił, że na wojnie nie będą mu potrzebne. Wcześniej, jeszcze w Warszawie, dał klucze do swojego mieszkania jednemu z przyjaciół. Prosił go, żeby dobrze się opiekował jego mieszkaniem przez te parę tygodni. Bo tyle miała trwać wojna. Tak myślał.
Wojna nie trwała kilka tygodni.

Musiał spalić obraz
- Po wkroczeniu sowietów, stryjek został internowany, trafił do Kozielska. Jeszcze w 1939 przysłał chyba ze dwa listy do rodziny. Pisał, że sowieci dobrze ich traktują. Ostatni list przysłał przed Bożym Narodzeniem. Już po wojnie dowiedzieliśmy się, że jeden z jego kolegów, uciekł z obozu internowania. Opowiadał, że namawiał do tego także stryja. Ale on odmówił. Twierdził, że nie pozwala mu na to honor żołnierza. Poza tym był przekonany, że nic złego się nie stanie. Wierzył, że ich wszystkich, jako jeńców, chroni konwencja genewska...
Rodzina Mieczysława Skolimowskiego dowiedziała się o jego tragicznej śmierci już w 1943 roku. Jego nazwisko było na pierwszych listach katyńskich, tych opublikowanych jeszcze przez Niemców. Rodzina znała prawdę. Tyle, że ta prawda, przez następne, długie lata, musiała zostać ukryta.
- Pamiętam, w latach 70., namalowałem pierwszy portret stryjka. W wojskowej czapce. I spaliłem go. Bo co miałbym powiedzieć? Że został zamordowany w katyniu? Przecież tego nie można było wtedy powiedzieć - wspomina Skolimowski. - To były obłędne czasy. O Katyniu nie można było nawet mówić.

Wybaczyłem
Ale nikt nie mógł mu zabronić rysować. Do tematu stale wracał. Większość z prac Skolimowskiego, poświęconych tamtym wydarzeniom, to szkice i rysunki. Nie jest ich wiele, ale dla autora są równie ważne, jak skończone obrazy.
- Każdy taki szkic, to jest operacja na samym sobie - mówi. - Przez lata musiałem to wszystko odreagować. Rysowałem, bo najważniejsza jest pamięć. Pamięć, prawda i wybaczenie.
Dlatego na "katyńskich szkicach" Skolimowskiego nie ma morderców w mundurach NKWD. Są ci, którzy pochylają się nad grobami w lesie katyńskim. I same ofiary. Często w symbolicznej pozie Chrystusa. Jak na szkicu, zatytułowanym przez Skolimowskiego "Pierwsze strzały". Twarz Chrystusa-Ofiary Katynia jest pełna bólu, ale przede wszystkim, jak mówi Skolimowski...
- Zdziwienia. Nie ma tu strachu, nie ma gniewu. Tak jakby oni wszyscy, tam w lesie katyńskim, dziwili się, że to się wszystko mogło stać. Że człowiek jest do tego zdolny. To były straszne czasy. Ale musimy żyć.
Stanisław Skolimowski mówi to dziś, 10 kwietnia 2010 roku, z pogodną twarzą.
- Czuję ból, ale chcę budzić nadzieję. Nawet w takich sytuacjach. Człowiek mocny moralnie potrafi przez to przejść. Potrafi wybaczyć, pamiętając.
Jemu samemu pomaga w tym sztuka. I wiara. Na jego sztaludze wisi różaniec. A Stanisław Skolimowski, pokazując mi swoje "katyńskie szkice", nie czuje nienawiści.
- Gdyby teraz wszedł tu Rosjanin, usiadłbym z nim, napił się herbaty. Ja wybaczyłem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki