Impas w relacjach amerykańsko-chińskich. Czy grozi nam druga zimna wojna?

Materiał informacyjny XXXII Forum Ekonomiczne
Dominacja złotego smoka, atak na Tajwan i groźba użycia broni jądrowej. O złożonej relacji Stanów Zjednoczonych z Chińską Republiką Ludową opowiadał gen. Robert Spalding. Spotkanie odbyło się w ramach debaty: "Wojna bez zasad: Chiński plan dominacji nad światem" podczas XXXII Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Wizerunek Rosji jako supermocarstwa konkurującego siłą polityczną, militarną i gospodarczą z Chinami lub Stanami Zjednoczonymi z każdym dniem wojny w Ukrainie odchodzi w niepamięć. Zmiana relacji dominujących na arenie międzynarodowej może wpłynąć na zachowania pozostałych graczy. Czy wraz z upadkiem Putina w Ukrainie Chiny podejmą decyzję o światowej ekspansji i zaatakują Tajwan? Takie działania nie są wykluczone, a według Roberta Spaldinga mogą się zdarzyć w dowolnym momencie.

- Chiny nie będą czekały do kolejnego pokolenia. Wcześniej powstrzymywał je duży rozwój ekonomiczny, jednak gdy siła gospodarcza została ograniczona, to państwo środka nie ma niczego do stracenia - mówi rozmówca Jo Harpera.

W tej sytuacji w zasadzie nie wiadomo, jak takiemu atakowi można zapobiec. Podobnie jak w przypadku agresji Rosji na Ukrainę Tajwanowi pozostanie się jedynie bronić. Racjonalne argumenty, przedstawiane podczas debat politycznych i wystąpień, które nawiązują przede wszystkim do wartości demokratycznych, nie przemawiają do państwa totalitarnego. Jeżeli państwo środka zdecyduje się na atak, wówczas kraje zachodu mogą wesprzeć militarnie wyspiarzy. To jednak rozwścieczy rząd w CHRL, który w przypadku takiego rozwoju wydarzeń zacznie grozić bronią jądrową.

- Broń jądrowa jest wykorzystywana jako komponent agresywnej polityki Chin. Groźby są niezwykle niebezpieczne dla całego świata. Po Hiroszimie i Nagasaki poznaliśmy ich niszczącą siłę i właśnie z tego powodu nie uważam, że Stany Zjednoczone będą prowadzić wojnę z Chinami, czy w ogóle, że powinny to robić. Konsekwencje byłyby przerażające dla całej ludzkości - dodaje Robert Spalding.

Według byłego wojskowego najbezpieczniejszym wyjściem z impasu politycznego miałoby być wykorzystanie taktyki państw zachodu z czasów Zimnej Wojny. Mowa tu o powtórzeniu opuszczenia żelaznej kurtyny i podziale rynków. Spalding posługuje się analogią z interwencją Stanów Zjednoczonych w konflikt dzielący obie Koree. Amerykanin sądzi, że na ówczesnym podziale kraju zyskało znacznie więcej osób, niż gdyby przez kolejne dekady trwała wyniszczająca wojna. Rozmówca Jo Harpera uważa, że konieczne jest zrozumienie i wykorzystanie toku rozumowania polityków sprzed kilkudziesięciu lat. Podążając ich przykładem, jest szansa na niedopuszczenie do konfliktu, który mógłby pochłonąć miliony, jeśli nie miliardy niewinnych ofiar.

- Korea Południowa stała się jedną z najpotężniejszych gospodarek na świecie. Jestem przekonany, że Dwight Eisenhower i Harry Truman zastanawiali się, czy wybrać nową drogę, polegającą na rozdzieleniu obu stron. Jednak oni nie mogli sobie pozwolić na powrót do relacji z czasów II wojny światowej z wykorzystaniem bomby jądrowej. Musieli udowodnić, że to w świecie zachodu dzieje się lepiej niż w dawnym bloku komunistycznym i oddzielić demokratyczne społeczeństwo - mówi Robert Spalding.

Współczesna wojna, tocząca się za wschodnią granicą naszego kraju, jest dodatkowym elementem tej układanki. Z jednej strony kraje zachodu wspierają Ukrainę i podchodzą krytycznie wobec polityki Putina. Jednakże, jak zauważa Amerykanin, w rzeczywistości stają się pośrednim wsparciem dla agresora. Dzieje się tak przez ciągłą współpracę z Chinami. Ich obywatelom zapewnia się miejsca pracy w amerykańskich fabrykach, które zostały przeniesione do Azji Wschodniej ze względu na cięcie kosztów.

- Stany pozwoliły, by inwestycje amerykańskich firm były prowadzone w Chinach i to osłabiło naszą gospodarkę. Na zachodzie są spadki ekonomiczne, bo system chiński wyciąga z naszych systemów korzyści, a to powoduje nasz gniew. W okresie zimnej wojny i ta sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej – kontynuuje Spalding.

Amerykanin uważa, że poprzez kontynuację współpracy ekonomicznej Zachód (Dolina Krzemowa) stworzyły narzędzia do realizacji celów politycznych Chin. CHRL stała się potęgą wojskową, bo udało im się wykorzystać panujące warunki. Stworzono osobne systemy komunikacji, które są szpiegowane przez służby wewnętrzne, co może być wykorzystywane do realizacji celów politycznych.

- Mamy rozpoznanie zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego, ale ważny jest dla nas również aspekt handlowy. Amerykański biznes patrzy na Chiny przez inny filtr. To jest zawsze ten problem – opowiedzieć się po stronie biznesu czy bezpieczeństwa narodowego i wartości. Co chcesz promować na świecie? To jest nasz problem, nasz własny system został wykorzystany przeciwko nam – podsumowuje Robert Spalding.

Więcej informacji: XXXII Forum Ekonomiczne w Karpaczu (forum-ekonomiczne.pl)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Impas w relacjach amerykańsko-chińskich. Czy grozi nam druga zimna wojna? - Dziennik Bałtycki

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki