Ile w Polsce jest z kuchni włoskiej? (zdjęcia i konkurs)
Mediolan – serce północnych Włoch, centrum sztuki, mody, telewizji, znane kibicom piłkarskim z dwóch potęg włoskiego futbolu: AC Milan i Inter Mediolan. To tutaj 14 lat temu znalazł się Grzegorz Marcinkowski z Ostrołęki. Przyjechał za pracą. Imał się wielu zajęć. Pracował w firmie telekomunikacyjnej, później m.in. w klubie jazzowym jako kelner, a następnie jako barman. Nauczył się języka włoskiego, Italię poznawał także poprzez tradycyjne potrawy. Zawsze go interesowało, na czym polega ta słynna na cały świat kuchnia włoska. Dlatego też wkrótce najął się jako pomoc kuchenna.
– Kucharze złościli się na mnie, bo musiałem wszystko wiedzieć – opowiada. – Byłem ciekaw, jak to a to robią. Szybko się zaprzyjaźniliśmy. To byli i są ludzie z pasją.
Klub niestety nie przetrwał. Zmiótł go z mapy kulinarnej Mediolanu kryzys gospodarczy, który zwłaszcza na południu kontynentu dał się boleśnie odczuć, nie tylko restauratorom.
– Wówczas dostałem propozycję, aby poprowadzić bar w Mediolanie. Sam stworzyłem do niego menu.
Zgłębiał tajniki włoskiej kuchni. Kryzys finansowy dotknął też jednak i jego. Sytuacja na rynku pracy nie rozpieszczała. Doszła do tego nasilająca się z roku na rok tęsknota za rodziną. Powrót do Polski był tylko kwestią czasu. Po dziesięciu latach na emigracji wrócił do Ostrołęki