Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Iga Świątek: Jesteśmy z Mają Chwalińską najlepszymi przyjaciółkami [ROZMOWA]

Agnieszka Bialik, Londyn
Iga Świątek zaczęła Wimbledon od meczu na korcie centralnym. Czy tak samo go w tym samym miejscu zakończy?
Iga Świątek zaczęła Wimbledon od meczu na korcie centralnym. Czy tak samo go w tym samym miejscu zakończy? Andrzej Szkocki/Polska Press
36. zwycięstwo z rzędu i pewny awans do drugiej rundy - w taki sposób Iga Świątek rozpoczęła tegoroczny Wimbledon. We wtorek pokonała chorwacką kwalifikantkę Janę Fett 6:0, 6:3, prezentując się po raz pierwszy w karierze na korcie centralnym w Londynie. Po meczu rozmawiała z dziennikarzami w sali konferencyjnej.

Pierwszy mecz we wtorek na korcie centralnym gra zawsze obrończyni tytułu w Wimbledonie. Ubiegłoroczna mistrzyni Ashleigh Barthy kończyła karierę i ten przywilej przypadł pani. Jak pani to odebrała?
To dla mnie ogromny przywilej! Nie było to takie oczywiste, bo jest wielu wspaniałych mistrzów. Pierwsza mogła zagrać Simona Halep, Petra Kvitova czy Serena Williams. Z drugiej strony myślę, że przez ostatnie tygodnie zasłużyłam na ten zaszczyt. Cieszę się, że mogłam pokazać mój tenis i wygrać.

Jak to jest wygrać pierwszy mecz na takim korcie?
Bardzo się cieszę, że się udało się wygrać, bo pierwsze rundy są zawsze trudne, zwłaszcza jeśli to mój pierwszy mecz na trawie w tym roku. Dobrze, że mogłam wcześniej potrenować na centralnym, dużo mi to dało. W pewnym sensie przyzwyczaiłam się już do tego, że dookoła mnie są duże trybuny. Teraz trudniej by mi było grać na mniejszych kortach, gdzie jest głośno, a ludzie non stop się przemieszczają. Wcześniej bardzo się stresowałam na dużych kortach, teraz jest odwrotnie.

Jakie wrażenie zrobił na pani ten najsłynniejszy kort świata?
Przyjemnie się tu gra. Nawierzchnia jest tu inna niż na treningowych kortach, bo one są już trochę wytarte. Trzeba się przystosowywać do trawy, który jest podatna i na temperaturę, i na wilgoć. Publiczność zachowuje się elegancko, więc przyjemnie się tu gra.

Podczas meczu mocno wiał wiatr. Przeszkadzało to pani?
Czułam wiatr, ale potrafię się do niego przystosować. Rywalka miała te same warunki, to nie było coś, co mi przeszkodziło. Obie zrobiłyśmy trochę więcej błędów z serwisu. To normalne. Jak jest wiatr, trudniej dobrze podrzucić piłkę.

W drugiej rundzie oprócz pani są Maja Chwalińska, Katarzyna Kawa i Magda Linette. Nigdy wcześniej nie mieliśmy tylu Polek na tym etapie rozgrywek w Wimbledonie…
To super wynik, kibicuję im jak kibic, jak koleżanka. Śledziłam to, co grały Maja i Kasia. Eliminacje przeszły dość gładko, choć Maja miała trzysetówkę. W zasadzie jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami z nią. Dużo mogę o niej powiedzieć. Znamy się, odkąd miałyśmy po 10 lat. Przez pięć lat jeździłyśmy na te same turnieje. Potem nasze drogi się rozeszły, ale bardzo się cieszę, że tu jest, bo fajnie jest mieć obok siebie przyjaciółkę z Polski. Cieszę się jej szczęściem. Wiem, przez co przeszła w ostatnich latach. To było dla niej trudne.

Skąd się wzięło 1:3 dla Chorwatki w drugim secie?
Trudno mi to określić, chyba trochę się zdekoncentrowałam. Przez trzy tygodnie nie grałam meczu. To długa przerwa, rzadko spotykana. Kiedy gram na mączce, to mam więcej pewności, że w każdej sytuacji sobie poradzę. Tutaj trawa jest specyficzna. Mam nawet wrażenie, że wyrównuje trochę szanse. Serwis robi dobrą robotę, ciężej gra się w obronie. Tu gra jest inna, muszę się jej nauczyć i dostosować do niej. Będę korzystała z każdego meczu i każdego doświadczenia.

Agnieszka Bialik, Londyn

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Iga Świątek: Jesteśmy z Mają Chwalińską najlepszymi przyjaciółkami [ROZMOWA] - Dziennik Polski

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki