Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gołębie- wyjątkowe hobby

Beata Dzwonkowska
Nie każdy może zostać gołębiarzem. Tylko nieliczni widzą w gołębiach piękno, wdzięk, potrafią je docenić, a przede wszystkim potrafią im poświęcić swój czas, otoczyć opieką. Lech Rudziński z Przasnysza jest gołębiarzem z zamiłowania. Nie jeździ na wystawy, nie zapisał się do żadnego klubu. Po prostu kocha gołębie.

- Całe życie kochałem konie, gołębie i kobiety- mówi z uśmiechem.

Gołąb za królika

Na podwórku stoi kilka klatek, tzw. woljerów. Niektóre gołębie są w nich zamknięte, inne latają swobodnie nad głowami. Helena i Lech są na emeryturze. Swój wolny czas poświęcają ptakom. Pan Lech to skromny człowiek, nie bardzo chce się chwalić swoimi gołębiami, choć widać, że lubi o nich mówić.

- To jego największa radość, ale ja też to lubię, chętnie mu pomagam, uczę się od niego i również zajmuję się opieką nad ptakami- mówi małżonka, pani Helena.

- Pamiętam pierwszego gołębia jakiego dostałem- wspomina.- Byłem wtedy w szkole podstawowej. Miałem króliki i zamieniłem się z kolegą na gołębia. Potem miałem ich więcej, ale kiedy pojechałem do Olsztyna, gdzie się uczyłem, a potem dostałem pracę, hodowla zanikła. Dopiero jak wróciłem do Przasnysza wróciłem do mojej miłości do gołębi. Zacząłem od gołębi popularnych, mało było wówczas pocztowych. I tak z roku na rok rozrastała się moja hodowla. Często jeżdżę do Poznania na wystawy i targi, kupuję gołębie, wymieniam się z innymi hodowcami. Mam wiele młodych z własnej hodowli. Nie oszukujmy się, ale już po młodym gołębie widać czy będzie to ptak, który nadawałby się na wystawy. Ja mam kilka tylko takich okazów.

Anioł, Księżniczka i Czapeczka

Pan Lech, pomimo że rozpoznaje każdego gołębia, nie nadaje im imion.

- Jest tylko Księżniczka, gołąb pocztowy, którą nazwała nasza mała sąsiadka. Często nas odwiedza. Nazwała już nawet drugiego gołębia, żeby była para- Księciem. Jest także jaskółka saksońska, nazwana Aniołem- wymienia pan Lech.

Nawał także gołębia, który spadł im z nieba.

- To było kilka lat temu, była okropna burza, lało jak z cebra i nagle wraz z tym deszczem spłynął także na nasze podwórko gołąb. Miał plamkę na głowie, stąd nazwałem go Czapeczka- wyjaśnia pan Lech- Był to gołąb ze Śląska, po obręczy można było poznać, że to ptak lotowany. nie doleciał jednak do swojego domu przez burze. Trzymałem go jakiś czas, doszedł na siebie, potem go oddałem.

Pan Lech codziennie karmi ptaki.

- Daję im mieszankę: proso, groch biały i zielony, sorgo, rzepak, słonecznik, kukurydza- mówi.

- Najzabawniejsze jest karmienie młodych- dodaje pani Helena.- Niekiedy trzeba samemu je karmić, a wtedy wkładać im po ziarenku do dzióbków. Niekiedy po 20 ziarenek, to czasochłonne.

- Interesujące jest to, że podmieniamy rodzicom ich maluchy- przyznaje pan Lech. Brodawczaki chętniej wykarmią i odchowają gołębie pocztowe i na odwrót. Jest to może dziwne, ale faktycznie tak jest.

Cały artykuł w papierowym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki