- Obozowicze nie chodzą do szkoły, jedna dziewczynka leży w szpitalu - informowała przez telefon Czytelniczka.
Krzysztof Zarodkiewicz, dyrektor Gimnazjum Publicznego w Płoniawach w ubiegły czwartek dementował jednak te informacje.
- Rzeczywiście 30 naszych uczniów, w nagrodę za osiągnięcia sportowe było na obozie w Białym Dunajcu. Był to obóz organizowany w ramach polsko-ukraińskiej wymiany, były więc na nim także dzieci z Ukrainy. Nieszczęśliwie zbiegło się to z atakiem świńskiej grypy na Ukrainie. Ale nasze dzieci wróciły bez objawów choroby - zapewnił dyrektor. - Natomiast profilaktycznie, zgodnie z zaleceniami Głównego Inspektora Sanitarnego, zaleciłem siedmiodniową kwarantannę, zalecając dzieciom pozostanie w domach. Dla ich bezpieczeństwa i bezpieczeństwa innych uczniów. Jedna dziewczynka rzeczywiście znalazła się na obserwacji w szpitalu, ale nie z powodu podejrzenia o grypę.
Uspokaja także Maria Kowalczyk, dyrektor Sanepidu w Makowie Mazowieckim:
- Uważamy, że na razie nie ma powodów do niepokoju - mówi. - Dyrektor szkoły kontaktował się z pośrednikiem organizującym ten wypoczynek młodzieży i otrzymał informację, że żadne z ukraińskich dzieci nie chorowało. Nie było więc raczej zagrożenia wirusem. Ale ostrożności nigdy za wiele. Dyrektor słusznie więc zalecił byłym obozowiczom pozostanie przez kilka dni pod obserwacja rodziców w domu. Ich rodzice otrzymali też informacje o tym, jak postępować w razie podejrzenia grypy i gdzie zgłaszać się po pomoc. Rozmawiałam także z lekarzem rodzinnym w Płoniawach. Ustaliliśmy, że zwróci szczególna uwagę, jeżeli pojawią się u niego dzieci, które były w Białym Dunajcu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?