Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa: Nie widziałam na oczy tych perfum!

Jarosław Sender
Niewysokiej blondynce trzęsą się ręce. Z wielkim trudem przekłada z ręki do ręki dokumenty dotyczące sprawy, z którą przyszła do naszej redakcji. Kładzie je na biurku, po czym zabiera. I tak kilka razy.

- Nie mogę zebrać myśli, przepraszam - mówi drżącym głosem a oczy zachodzą jej łzami.
Po krótkiej pauzie, głęboko wzdycha i mówi, że właśnie wyszła z sali sądowej.

- Wydarzyło się tam coś, czego nie potrafię zrozumieć - mówi tajemniczo. - Jestem załamana, zdenerwowana, zbulwersowana - szuka słów dla określenia swego stanu. - I kompletnie nie wiem, co teraz zrobić.

Przed sądem stanęła w charakterze oskarżonej.

- Wciąż zachodzę w głowę, jak do tego doszło. To przecież totalne nieporozumienie - mówi. I zaczyna opowiadać historię, która miała swój początek w marcu ubiegłego roku.

Połakomił się na Bossa

5 marca ekspedientka jednej z ostrołęckich drogerii zgłosiła policji, że tego dnia, przed południem, ktoś ukradł z drogerii wodę toaletową marki Hugo Boss, wartości 259 zł. Według opisu kobiety, zrobił to wysoki mężczyzna, w wieku ok. 30 lat, szczupły, z ciemnymi, krótkimi, kręconymi włosami. Ubrany był w jasną kurtkę i jasne spodnie. To było ok. godz. 11.00. W drogerii były wówczas dwie ekspedientki.

- Mężczyzna zapytał o drogie kremy dla pań - relacjonowała jedna z nich. - W drogerii było kilku klientów, więc żadna z nas nie mogła go od razu obsłużyć. Chodził chwilę po sklepie, kręcił się przy gablocie z perfumami, po czym wyszedł. Zanim zamknął za sobą drzwi, zapowiedział, że wróci za kilkanaście minut.

Tuż po jego wyjściu kobiety zauważyły, że na półce z perfumami brakuje flakonika męskiej wody toaletowej marki Hugo Boss. Jeszcze tego samego dnia policjanci ustalili, że sprawcą kradzieży może być 31-letni ostrołęczanin Daniel R. Zorganizowali tzw. okazanie. Przedstawili ekspedientce fotografie sześciu mężczyzn. Kobieta bez wahania wskazała zdjęcie Daniela.

- Z całą pewnością to ten - powiedziała.

Daniel R. jest znany policji (także brytyjskiej). Od 2003 do 2009 roku był pięciokrotnie skazany m.in. za kradzieże i włamania (w Anglii został skazany za kradzież w sklepie). Do lutego 2012 roku odsiaduje karę za włamanie do kiosku na os. Dzieci Polskich w Ostrołęce (w listopadzie 2008 roku wyniósł z tego kiosku 300 zł, 33 karty telefoniczne i 100 paczek papierosów).

Policjanci przeszukali mieszkanie Daniela R. Nie znaleźli tam skradzionej wody toaletowej. Doprowadzili na komendę podejrzewanego o kradzież mężczyznę. Był trzeźwy, co potwierdziło badanie alkomatem.

Daniel R. przyznał się do winy. Oświadczył, że ukradzioną z drogerii wodę toaletową sprzedał na targowisku przy ul. Prądzyńskiego. Klientką była jedna z handlujących tam ubraniami kobiet. Opisał, że miała 30-40 lat, jej stoisko znajdowało się od strony ul. Gorbatowa, a obok stoiska stał niebieski bus.

- Nie znałem jej wcześniej - powiedział mundurowym. - A pieniądze ze sprzedaży tych perfum - 100 zł - wydałem na jedzenie i papierosy.

Od razu zaznaczył, że chętnie dobrowolnie podda się karze i naprawi szkodę.

Wskazał Ewę

6 marca policjanci ustalili, że kradzioną wodę kupiła Ewa Studencka. Następnego dnia przeszukali jej mieszkanie. Nie znaleźli flakonika. I znów zorganizowali okazanie. Tym razem to Daniel wskazywał winowajcę. Spośród czterech kobiet wybrał Ewę.

- To jest ta kobieta. Jestem tego absolutnie pewien - zaznaczył.

Ewa Studencka nie przyznała się do zarzucanego jej czynu.

- 5 marca faktycznie byłam na targowisku od rana, ale nikt nie oferował mi żadnych markowych perfum - to, co przed rokiem mówiła policjantom, powtórzyła w naszej redakcji.

Choć na targowisku zwykle jest dużo ludzi, a stoiska ustawione są blisko siebie, nie znaleziono świadków, którzy potwierdziliby wersję Daniela R. (ale też Ewy Studenckiej). Nie pomogła w rozwiązaniu tej łamigłówki umiejscowiona na budynku OCK kamera miejskiego monitoringu. Była wówczas uszkodzona i obejmowała tylko rondo.

W efekcie, Daniel R. i Ewa Studencka stanęli przed sądem. Zasiedli na ławie oskarżonych. On - za kradzież (zarzut z art. 278 par. 1 kk), ona - za paserstwo (art. 292 par. 1 kk). 26 stycznia 2011 roku oboje zostali skazani.

Daniel przyznał się do kradzieży. Ale przed sądem powiedział, że 5 marca był po wpływem bardzo silnych narkotyków i nie bardzo pamięta, jak to naprawdę było. Potwierdził, że był w drogerii, zabrał perfumy, poszedł na rynek i je sprzedał. Ale nie był już pewien, że kupiła je od niego Ewa Studencka.

Rozpoznałem, żeby wyjść

"Brałem wtedy silne narkotyki, heroinę, silne tabletki psychotropowe, nie pamiętam, naprawdę" - tłumaczył przed sądem. Nie potwierdził części wyjaśnień, które składał wcześniej, podczas śledztwa. Stwierdził, że mówił tak, żeby... szybciej opuścić komendę.

Dorzucił jeszcze, iż jego klientką była chyba inna kobieta.

"Nie rozpoznałem jej. Wtedy rozpoznałem, bo to było wszystko pod przymusem, żeby wyjść. (...) Dzisiaj nie jestem pewny" - czytamy w protokole z rozprawy.

I przeprosił za zdarzenie z marca.

Ewie Studenckiej nie daje spokoju wyznanie Daniela, że 5 marca był pod wpływem narkotyków.

- Policjanci sprawdzili, że był trzeźwy, ale może powinni byli również zrobić test na obecność narkotyków - sugeruje.

- Zarówno badanie stanu trzeźwości, jak i badanie krwi na obecność narkotyków w organizmie, wykonujemy u osób zatrzymanych wtedy, gdy istnieje podejrzenie, że dana osoba może znajdować się pod działaniem takich substancji. Skoro w tym przypadku test narkotykowy nie był wykonany, to znaczy, że nie było takiej konieczności - wyjaśnia Dariusz Wesołowski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Ostrołęce.

Prokuratura domagała się dla Daniela 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 4 lata i kary grzywny w wysokości 500 zł, dla Ewy Studenckiej - 2 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata i 600 zł grzywny. Oboje mieli też solidarnie pokryć szkodę - czyli zwrócić właścicielowi drogerii 259 zł (ten, jako oskarżyciel posiłkowy, wnosił jeszcze o rekompensatę z tytułu czasowego zamknięcia sklepu - 300 zł).

Matrix

Wyrok był następujący: Daniel został skazany na trzy miesiące więzienia i 300 zł grzywny, Ewa - 500 zł grzywny. Muszą też zwrócić 259 zł i pokryć koszty sądowe. Wyrok nie jest prawomocny. Ewa Studencka zamierza złożyć apelację.

- To chyba jakiś matrix - mówi roztrzęsiona kobieta. - Zostałam skazana za coś, czego nie zrobiłam. Do chwili ogłoszenia tego wyroku wierzyłam w sprawiedliwość. Sąd mi nie uwierzył, za to dał wiarę mężczyźnie, który kręcił. Nie pogodzę się z tym - mówi. - Dlaczego ja? Dlaczego?! - zastanawia się.

Do sprawy wrócimy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki