Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drwęcz. Chłopiec urodził się w... szkolnej szatni

Anna Suchcicka (współpraca K. Nowaczyk)
Syn Joanny i Arkadiusza Białobrzeskich z Suska Nowego przyszedł na świat 21 stycznia. Ważył 2950g, mierzył 53 cm. W domu czekała na niego starsza siostra Wiktoria (7 lat) oraz brat Dariusz (6 lat). Maluch dostał 10 punktów w skali Apgara. Szczęśliwi rodzice wraz z nowonarodzonym dzieckiem 23 stycznia wrócili już do domu
Syn Joanny i Arkadiusza Białobrzeskich z Suska Nowego przyszedł na świat 21 stycznia. Ważył 2950g, mierzył 53 cm. W domu czekała na niego starsza siostra Wiktoria (7 lat) oraz brat Dariusz (6 lat). Maluch dostał 10 punktów w skali Apgara. Szczęśliwi rodzice wraz z nowonarodzonym dzieckiem 23 stycznia wrócili już do domu Anna Suchcicka
Chłopiec przyszedł na świat podczas trwania przedstawienia dla babć i dziadków. Pierwszym odzieniem nowonarodzonego chłopczyka była pieluszka zdarta z jasełkowej lalki Jezuska.

Przyjście na świat trzeciego dziecka Joanny i Arkadiusza Białobrzeskich na pewno będzie długo wspominane. Sołtys Drwęczy (gm. Rzekuń) zastanawia się nawet nad nadaniem chłopcu jakiegoś honorowego tytułu.
Joanna Białobrzeska urodziła w poniedziałek, a już w środę ponownie pojawiła się w szkole - tym razem, by przyprowadzić starsze dzieci na bal karnawałowy i podziękować pracownikom szkoły za udzieloną jej pomoc.
- Ta kobieta jest chyba wprost stworzona do rodzenia dzieci - nie może nadziwić się dyrektorka szkoły w Drwęczy, Joanna Przygoda, która wybierała się właśnie do szpitala z prezentem dla malucha.
- Nie zakładali mi żadnych szwów, więc od razu czułam się bardzo dobrze. Śmiałam się do lekarzy, że tak świetnie się czuję, że od razu mogę iść do domu. Dziecko dostało 10 punktów. Synek jest zdrowy i śliczny. To był niezapomniany poród - mówi pani Joanna, która została mamą po raz trzeci. Pierwsza, dziś siedmioletnia, była Wiktoria. Rok później przyszedł na świat Dariusz. Teraz znowu jest chłopak. Jak będzie miał na imię? - Gdyby to była dziewczynka, to na pewno Agnieszka, na cześć pani, która najbardziej udzielała się przy rodzeniu. A chłopiec? Może jest jakieś imię, które kojarzy się ze szkołą - zastanawia się sołtys Tomasz Kaczyński.

Pół godziny grozy

- Wszystko poszło błyskawicznie - opowiadają nauczycielki. I bez końca rozpamiętują gorące pół godziny z 21 stycznia. Osobą, która od początku do końca brała udział w akcji porodowej, jest nauczycielka nauczania początkowego, Agnieszka Stepnowska.
- To był prezent na moje imieniny, bo to właśnie Agnieszki było… - zaczyna opowieść. - Tego dnia pani Joasia, która ma w naszej szkole dwójkę dzieci, przywiozła na uroczystość z okazji Dnia Babci i Dziadka, swoją mamę Barbarę. Uroczystość odbyła się według scenariusza, a potem miał być tort. Pani Asia z mamą wyszły wcześniej. Wybiegłam za nimi, bo chciałam powiedzieć, że będzie jeszcze coś słodkiego, ale zobaczyłam, że pani Asia jest blada i trzyma się za brzuch. Niezbyt dobrze wyglądała też jej córka… - relacjonuje pani Agnieszka, która w efekcie usadziła panią Asię w szatani, a sama udała się z jej córeczką do łazienki. Gdy wróciła zobaczyła, że zaczyna się coś dziać. Pani Asia bladła coraz bardziej, ale jednocześnie upierała się, że pojedzie do domu. Nauczycielki i woźna jednak nie chciały o tym słyszeć. Zadzwoniły po pogotowie i rozbiegły się po szkole w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy. Ledwo zdążyły przynieść materace, a pani Asia zakomunikował im, że dziecko już wychodzi.
- Wszyscy mówili, że lepiej się położyć, niestety ja z bólu nawet nie mogłam się ruszyć. Kiedy poczułam w spodniach główkę dziecka, wiedziałam, że do szpitala na pewno nie zdążę - wspomina Joanna Białobrzeska.
Nauczycielki uzupełniają:
- Przełożyłyśmy panią Asię na materac i zdjęłyśmy jej ubranie. Patrzymy, główka już jest. A po chwili wyskoczyło już całe dziecko. Pierwsza w ramiona wzięła je mama rodzącej, pani Barbara, która kiedyś pracowała w ostrołęckim szpitalu na trakcie porodowym. Ale i tak, na początku trochę się przestraszyłyśmy, bo wydawało nam się, że dziecko nie oddycha - wspomina Agnieszka Stepnowska, która 21 stycznia uroniła wiele łez, najpierw ze strachu, a potem z radości.

A impreza wciąż trwała

- Ja pobiegłam po wodę, ale gdy wracałam panie już krzyczały, że jest dziecko - dodaje dyrektorka. Podkreśla też, że pani Joanna była wyjątkowo dzielna, nie panikowała, nie krzyczała… - Ale gdy w końcu pojawili się sanitariusze, widziałam na jej twarzy autentyczny wyraz ulgi - dodaje dyrektorka.
Chłopiec urodził się o godz. 12.30. Tak przynajmniej wydaje się paniom, które w tych narodzinach uczestniczyły.
- Nie patrzyłyśmy na zegar, zresztą każda minuta oczekiwania na pogotowie wydawała nam się wiecznością, a zwłaszcza te po pojawieniu się dziecka. Odetchnęłyśmy dopiero, gdy przybyli ratownicy. Odcięli pępowinę, owinęli w becik i przynieśli nam noworodka do pokoju nauczycielskiego, a sami zajęli się mamą - opowiadają kobiety. A uroczystość dla babć i dziadków wciąż trwała.
Myślałem, że to żart
W międzyczasie ktoś zadzwonił też do taty, tata początkowo nie odbierał telefonu, a gdy już odebrał - nie chciał uwierzyć. W końcu przyjechał, ale do końca był pełen niewiary, że po raz kolejny został tatą. Przecież żona była na szkolnej uroczystości, ponadto termin porodu był wyznaczony dopiero na 7 lutego...
- Nawet pomyślałem, że ktoś robi sobie żarty - mówi pan Arkadiusz. A pani Joanna wciąż dziękuje wszystkim, którzy byli przy niej w tej wyjątkowej dla jej rodziny chwili. Na szczególne podziękowania zasłużyły nauczycielki: Joanna Przygoda, Agnieszka Stepnowska i Anna Żebrowska, woźna Wiesława Bogucka oraz Agnieszka Dąbkowska oraz mama rodzącej - pani Barbara.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki