Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy śmierć Pawła skrywa mroczną tajemnicę? Państwo Niegowscy noszą w sercach głęboką ranę

(bm)
Fot. K. Rogala
Takiej straty nie sposób zrekompensować. Takiego bólu nie sposób ukoić…

Nie ma nic gorszego dla rodziców, niż śmierć ich dziecka. Głęboką ranę noszą w sercach państwo Niegowscy z Ponikwi Małej k. Goworowa. Pochowali syna - Pawła. Zginął tragicznie 11 lat temu. Wciąż o nim myślą, opłakują go. Nie dają wiary okolicznościom, w jakich stracił życie.
- To tak bardzo boli - mówi Ryszard Niegowski. - Tak bardzo nam go brakuje - ojciec pokazuje nam zdjęcie syna, zrobione do szkolnej legitymacji. - Myślałem, że przejmie po nas gospodarkę...

Zgubna śluza

Paweł miał wtedy 16 lat. Wakacje 1999 roku spędzał w domu. Pomagał rodzicom w 15-hektarowym gospodarstwie. 8 sierpnia, ok. godz. 14.00 wybrał się z sąsiadem, Janem Z, na ryby, nad pobliską strugę, koło stawów hodowlanych we wsi Czernie. Sprzęt wędkarski rozłożyli ok. 10 metrów od śluzy, tam, gdzie woda sięgała 6 metrów głębokości. Paweł złapał karaskę. Chciał rybę odłożyć do pojemnika, który zostawił na śluzie.
W pewnym momencie stracił równowagę i wpadł do wody. Jan Z. usłyszał jakiś hałas. Jakby coś uderzyło w taflę wody. Zorientował się, że to Paweł wpadł do wody. Widział, jak jego ciało idzie na dno. Nie rzucił się na pomoc. Poszedł do domu.
Tak wyglądało to zdarzenie według opisu Jana Z. On był jedynym bezpośrednim świadkiem. Kilka osób widziało ich obu, kiedy szli na ryby, ale nad śluzą byli już sami (tak przynajmniej wynika z późniejszych ustaleń organów ścigania). Kiedy Paweł nie wrócił do domu, rodzice zgłosili jego zaginięcie. Policjanci przeszukali okolicę. Bez skutku. 10 sierpnia woda oddała ciało nastolatka.

Zabójstwo czy wypadek?

- Zabili mi syna i nikt z tym nic nie robi - żali się pan Ryszard. - Nikt za to nie odpowiedział.
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci Pawła było utonięcie. W trakcie dochodzenia przesłuchano Jana Z, mieszkańca tej samej wsi. Opowiedział swoją wersję zdarzeń z 8 sierpnia. Przedstawiono mu zarzut nieudzielenia pomocy (z art. 162 par 1 kk). Najpierw tłumaczył, że w ogóle nad staw nie doszedł, więc nie widział jak doszło do tragedii. Potem wyjaśniał, że nie rzucił się koledze na ratunek, bo nie umiał pływać. W listopadzie znów zmienił wyjaśnienia. Twierdził, że Paweł został zaatakowany przez właściciela stawów. Mężczyzna ów miał 5-6 razy uderzyć nastolatka kolbą dubeltówki w twarz i bić pięściami po brzuchu. Po tym ataku Paweł miał stracić przytomność i osunąć się do wody.
Pytany, dlaczego nie zdradził tych informacji wcześniej, Jan Z. tłumaczył śledczym, że właściciel stawów mu groził, że jeśli to ujawni, długo nie pożyje i zapłacił mu 500 zł za milczenie.
- Ludzie, którzy znaleźli naszego Pawła mówią, że miał sińce na twarzy i rozciętą skroń - opowiada zrozpaczony ojciec. - Na pewno ktoś go pobił. Zamordowali mojego syna! Jan Z. kilka razy zmieniał zeznania, a śledczy mu uwierzyli.

Więcej na ten temat przeczytasz w najbliższym papierowym wydaniu TO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki