Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerwone krwinki na Czarnym Lądzie, czyli afrykański alfabet Mateusiaka

Notował Cezary Brzuzy
Ciężka praca została wykonana, powinna zaprocentować w sezonie letnim
Ciężka praca została wykonana, powinna zaprocentować w sezonie letnim Archiwum T. Mateusiaka
Mistrz Polski w skoku w dal Tomasz Mateusiak szlifował formę na obozie w Republice Południowej Afryki (przez trzy tygodnie, od 14 marca). Poza czerwonymi krwinkami przywiózł zdjęcia i masę wspomnień.

Atrakcje. Główną atrakcją było rzecz jasna safari. Lwa nie zobaczyliśmy, ale był gepard goniący rodzinę żyraf. Niesamowite wrażenie zrobiło też stado dwustu małp siedzących sobie na tamie. Była też okazja zwiedzić Sun City, w którym odbywają się wybory Miss World.
Bardzo duża wioska. Potchestroom, gdzie przebywaliśmy, liczy sobie 100 tys. mieszkańców. Nie ma tam jednak bloków czy większych budynków. To taka wielka wioska.
Ceny. Ceny w Afryce są porównywalne do cen w Polsce. Droższa jest jednak czekolada. Tabliczka kosztuje około pięciu złotych.
Gwiazdy. Na obozie był pierwszy garnitur polskiej lekkoatletyki, m.in. Marcin Nowak, Paweł Januszewski, Aleksander Waleriańczyk i Marcin Urbaś.
Jedzenie. Kuchnia była dobra. Była okazja spróbować lamy.
Krwinki czerwone. Do tej pory trenowałem co najwyżej na wysokości 740 m n.p.m. Potchestroom to nie jest miejscowość położona w górach, ale mimo to znajduje się na wysokości 1500 m n.p.m. To było czuć. Przy tak rozrzedzonym powietrzu oddycha się jak przez chusteczkę. Organizm uruchamia jednak produkcję czerwonych krwinek. A więcej czerwonych krwinek to lepsza wydolność i wytrzymałość mięśni. Będą tego efekty.
Lewa strona. Mieszkaliśmy w prywatnej posesji, stąd atmosfera była domowa. Do dyspozycji mieliśmy trzy auta, ale niełatwo było przestawić się na lewostronny ruch. A jeszcze trudniej nie włączać wycieraczek zamiast kierunkowskazów. Do stadionu mieliśmy tylko pięć minut drogi.
Nie przedobrzyć. Trenowałem systemem: jednego dnia dwa treningi, drugiego - jeden i odpoczynek. Dopiero w ostatnich dniach były już dwa treningi dziennie. Przy tak dobrych warunkach jest pokusa, by codziennie trenować na maksa, ale w ten sposób można osiągnąć odwrotny efekt i mówiąc wprost "przedobrzyć".
Pani domu, czyli jaszczurka. W pokoju, w którym mieszkałem z Alkiem Waleriańczykiem, przywitała nas piętnastocentymetrowa jaszczurka. Powiedziała "dzień dobry" i minęła nas w drzwiach. Trudno było się przyzwyczaić do takiego sąsiedztwa, ale jak się później okazało, jaszczurki które siedziały pod łóżkiem, zjadały robaki, które były jeszcze brzydsze od nich.
Szybko i skocznie. Przede wszystkim pracowałem nad szybkością i skocznością. Poprawiłem rekord życiowy na 60 m z 6,14 na 6,13 s. Co więcej, regularnie biegałem w okolicach tego wyniku. Sprinterzy nie mogli w to uwierzyć.
Trawiasty stadion. Bieganie po trawie nie przeciąża tak stawów jak tartan. Jest miękko. Do tego był to taki gatunek trawy, która nie rosła wyżej niż centymetr, czyli idealny do posiania na trawniku przed domem. Trener nawet chciał kupić trochę nasionek.
Wyspy Kanaryjskie. 14 kwietnia wyjeżdżam na kolejny obóz. Tym razem przez dwa tygodnie będę trenował na Wyspach Kanaryjskich.
Zimna jesień. W pierwszych dniach na termometrze było 19 stopni Celsjusza. Miejscowi mówili, że dawno nie było już u nich tak zimnej jesieni i chodzili w czapkach. Później temperatura sięgała już 30 stopni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki