Mężczyzna dokładnie to zaplanował. Zatrzymał się na parkingu leśnym w gminie Krasnosielc, wsadził dwa przewody z jednej strony do rury wydechowej, a z drugiej do wnętrza samochodu, uszczelnił wszystko taśmą, odpalił silnik i czekał.
Czekał aż spaliny najpierw wypełnią powietrze w samochodzie, wejdą w płuca, a następnie spowodują bezbolesną śmierć. Zostawił list pożegnalny dla najbliższych. Jednak w tym misternie przygotowanym, dramatycznym planie przeszkodził mu leśniczy, który akurat robił objazd po lesie i zatrzymał się przy samochodzie dziwnie oklejonym taśmą.
- Zawsze zajeżdżam na ten parking, gdyż często jest on dewastowany przez młodzież - mówi leśniczy Robert Miszczak. - Chciałem sprawdzić w jakim jest stanie. Postanowiłem się zatrzymać obok, gdybym tego nie zrobił nie zauważyłbym dziwnej konstrukcji z tyłu samochodu. Z rury wydechowej odchodziły dwa przewody wciągnięte do wnętrza samochodu. Rura była uszczelniona taśmą. Silnik pracował. Od razu wiedziałem o co chodzi - przyznaje mężczyzna.
Pan Robert jednak od razu rzucił się do drzwi samochodu.
- Na szczęście były otwarte. Zobaczyłem nieprzytomnego mężczyznę. Przechylony był w stronę siedzenia pasażera, gdzie leżała kołdra. Wyciągnąłem go na zewnątrz i położyłem na tej kołdrze. Nadal był nieprzytomny, musiałem wykonać sztuczne oddychanie, ale wyczuwałem puls. Po chwili mężczyzna zaczął chwytać powietrze. Nadal jednak nie było z nim kontaktu - opowiada tragiczne wydarzenia pan Robert. - Położyłem go na swoich kolanach i czekałem aż trochę dojdzie do siebie. Jak już miałem pewność, że jego życiu nic chwilowo nie zagraża, zadzwoniłem po pomoc. Przyjechało pogotowie i policja. Lekarz powiedział mi, że jeszcze kilka minut i mężczyzna by nie żył.
Więcej na ten temat w papierowym wydaniu Tygodnika w Makowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?