MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bo to chora miłość. Na początku wydawało jej się to nawet zabawne, potem było tylko gorzej

Magdalena Kleban, ika
Fot.sxc.hu
Karolina musiała zmienić numer swojego telefonu, Anna poważnie zastanawiała się nad zmianą miejsca zamieszkania.

Obie miały dość prześladowań, nocnych SMS-ów co pół godziny, telefonów kilkadziesiąt razy dziennie, prezentów podrzucanych do pracy lub na wycieraczkę. Nie o takiej miłości marzyły…

Bywa, że miłość jest przekleństwem, a wyrazy jej przejawu bardziej podpadają pod kryminalne paragrafy niż romantyczne strofy poetów. Stalking, bo o nim mowa - to stosunkowo nowe zjawisko. Przyjmuje się, że dopiero na początku lat 90. prawnicy poważnie zainteresowali się tym, co najkrócej można określić jako nękanie w imię chorej miłości.
Bo stalking jest często powiązany z czynami karalnymi, tj. obrazą i zniewagą, zniszczeniem mienia, przemocą domową. Fachowe poradniki jako przykłady stalkingu wymieniają: śledzenie ofiary, osaczanie jej (np. poprzez ciągłe wizyty, telefony, SMS-y, pocztę elektroniczną, podarunki) i ciągłe, powtarzające się nagabywanie. Działania te są szczególnie niebezpieczne, gdy przybierają formę przemocy fizycznej zagrażającej życiu ofiary.
Ten schemat to wypisz wymaluj historia 24-letniej Karoliny (nazwisko do wiadomości redakcji). Po bardzo burzliwym kilkuletnim związku postanowiła rozstać się ze swoim partnerem, notabene kolegą ze studiów. Tyle tylko, że on kompletnie nie chciał tego przyjąć do wiadomości. Po rozstaniu, jak gdyby nigdy nic, dalej wysyłał jej miłosne e-maile i SMS-y, w których relacjonował jej plan swojego dnia, co robił, co jeszcze zamierza robić, gdzie był i kogo spotkał, na bieżąco przekazywał jej plotki z życia wspólnych znajomych i, oczywiście, non stop wyznawał miłość.

Co się stało kochanie?

Na początku wydawało jej się to nawet zabawne. Ba! Pochlebiało jej - czuła się, jak trudna do zdobycia księżniczka z kart powieści dla pensjonarek. Do czasu, aż któregoś dnia spotkała go na ulicy twarzą w twarz. Siłą wepchnął ją do samochodu i wywiózł za miasto, żeby - jak potem tłumaczył - spokojnie porozmawiać. Wtedy jej dobry nastrój prysł na dobre. Odtąd coraz trudniej znosiła jego prezenty pozostawione na klatce schodowej, jego wieczorne rundy samochodem dookoła jej bloku w oczekiwaniu aż zgasi światło…
- Miałam wrażenie, jakby stopniowo, ale nieubłaganie, zaciskała mi się na szyi pętla - opowiada Karolina. - Zaczęłam wpadać w jakąś paranoję, wszędzie go widziałam, już sama nie wiem, kiedy był to tylko wytwór mojej wyobraźni - dodaje i nawet dzisiaj, po roku od tamtych wydarzeń, trzęsie się na samo ich wspomnienie. - Doszło do tego, że bałam się sama wracać do domu, bo on praktycznie codziennie czekał na mnie przed klatką.

Nie przemawiały do niego żadne argumenty: ani prośby, ani groźby, ani płacze. Wszystko jak grochem o ścianę. Jakby nic nie docierało, jakby żył w innej rzeczywistości. Kiedy Karolina, widząc go kolejny raz przed swoim blokiem, uciekała z krzykiem do innej klatki, do znajomych, on za minutę pytał w SMS-ie: "Co się stało kochanie moje najdroższe?". Był to zresztą już chyba 50. SMS, jaki tego dnia od niego dostała. Próbowała straszyć go policją, ale obawa przed mundurowymi działała tylko na chwilę.

Więcej na ten temat przeczytasz w papierowym wydaniu TO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki