Szerokiej publiczności Dariusz Kowalski dał się poznać jako Janusz Tracz z serialu „Plebania”. Postać, którą gra, jest określana jako jeden z najczarniejszych charakterów w polskiej telewizji - to biznesmen, gangster i osoba antyreligijna. Jakże inny od samego aktora, który jest bardzo religijny.
Wychowywał się w rodzinie katolickiej, ale jego droga do Boga była kręta.
- W pewnym momencie mojego życia, kiedy poszedłem na studia, stwierdziłem, że ja teraz będę żyć po swojemu – mówił w Ostrołęce Dariusz Kowalski. - To tak jakbym powiedział Panu Bogu: „Przepraszam bardzo, teraz to ja będę panem swojego życia i będę realizował swoje pomysły”. To oznaczało grzech przeciw pierwszemu przykazaniu: nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną. To był czas młodości, uległem złudzeniu, że wszystkiego w życiu trzeba spróbować.
Jak opowiadał, Bóg był cały czas koło niego, tylko jakby za szybą.
- Stawiał na mojej drodze ludzi, z którymi mogłem się pomodlić, i takich, z którymi mogłem pójść na imprezę. Wybierałem tych drugich.
Aktor po skończeniu studiów poznał żonę, urodziła się im córeczka.
- Żyliśmy jak rodzina katolicka: czasem się pomodliliśmy, choć nie systematycznie, w niedzielę szliśmy do kościoła, a potem na zakupy do supermarketów – wspominał. - Bo skąd Pan Bóg wie, jak mam żyć? Jest dziesięć przykazań, może więc dziewięć wystarczy? A Pan Bóg mówi wyraźnie: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Nie będziesz w ten dzień załatwiał żadnych innych swoich spraw.” Stwierdziliśmy w pewnym momencie, że potrzebujmy pomocy w naszych relacjach małżeńskich. Były jakieś kłótnie, spory, nerwy związane z tym jak wychować dziecko. Teraz wiem, z czego to wynikało: z tego, że ja patrzyłem na moją żonę i myślałem, że będę dla nie dobry, kiedy ona będzie dobra dla mnie.
Małżeństwo, poszukując pomocy, trafiło do księdza. Ten na środku pokoju postawił krzesło i obwieścił, że siedzi na nim Jezus.
- Powiedział: „Teraz oddajcie mu swoje życie, wszystkie plany, pomysły i podziękujcie za wszystko, co jego miłość dla was przygotowała.” Zapadła taka cisza jak teraz. Oddać wszystkie plany, pomysły, karierę, zrezygnować ze wszystkiego? Pomodliliśmy się jednak i podziękowaliśmy.
Jakiś rok później u żony Dariusza Kowalskiego podejrzewano chorobę nowotworową. Jeszcze zanim przyszły wyniki małżeństwo podziękowało za nie z góry, cokolwiek miałyby przynieść.
- Okazało się, że jest nowotwór – mówił aktor. - Żona przyjęła to spokojnie. I tak to wszystko trwa już 10 lat. Lekarz mówi: „Pani to taki dziwny przypadek. Konsylium zrobiliśmy i to taki rzadki przypadek, nie wiemy co z panią zrobić”.
Dariusz Kowalski mieszka i pracuje w Łodzi. Zauważył, że w ostatnim czasie w mieście otwierane są głównie apteki, sklepy z alkoholem i cukiernie. Ta obserwacja doprowadziła go do wniosku, że ludzie szukają różnych „leków” na swoje problemy stąd zakładane są takie, a nie inne biznesy.
- Jest tylko jedna biała tabletka będąca lekiem na wszystko – mówił, wskazując na ołtarz, a mając na myśli hostię.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?