Wysepka na Węgierką zawsze była nieco tajemniczym miejscem, w które zapuszczali się tylko amatorzy przygód. Wysokie zarośla przyciągały tych, którzy pragnęli dla swoich działań osłony. W rezultacie wyspa była zaśmiecona i mało bezpieczna. - Powszechnie wiadomo, że to była taka przasnyska melina - mówi bez ogródek Andrzej Dołęga, wiceburmistrz Przasnysza. - Miejsce daleko od policji, ustronne, bez monitoringu przyciągało pijaczków i narkomanów. W tym roku władze miejskie postanowiły to zmienić i wydzierżawiły wysepkę Kazimierzowi Soliwodzkiemu. W zamian za opiekę na porządkiem, zielenią i jazem Soliwodzki miał przekształcić wysepkę w teren rekreacyjny. Na początku lipca na wyczyszczonym i zadbanym terenie pojawiły się konie, i łódki, a także opłata za wejście. To ostatnie bardzo zbulwersowało mieszkańców Przasnysza i zażądali natychmiastowego odblokowania ich obywatelskich swobód. W rezultacie urząd miasta wysłał do dzierżawcy pismo, w którym zakazał pobierania opłat za wejście. Dzierżawca w odpowiedzi złożył wypowiedzenie dzierżawy. - Bardzo dobry pomysł nie zakorzenił się i wraca wszystko do starego. Na wyspie nie będzie atrakcji - żałuje Dołęga. Natomiast Soliwodzki przeniósł swoje atrakcje do jednej z wypoczynkowych miejscowości na Mazurach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?