Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twierdzi, że pobił go syn radnego. Za zatarg z ojcem

Mieczysław Bubrzycki
Tamto piątkowe popołudnie Andrzej Brzostek z Kuskowizny będzie długo pamiętał.

– Żona pracowała do dziewiętnastej, ja w domu gotowałem zupę – wspomina. – Zorientowałem się, że nie ma wszystkich przypraw, a do sklepu mam niedaleko.

On mnie napadł!

Sklep był chwilowo zamknięty, więc pan Andrzej przysiadł na chwilę na ławce obok budynku, pod dachem. Było tam jeszcze kilku mieszkańców wsi.

– Zobaczyłem taksówkę, która zatrzymała się na drodze, przyjechała od strony Ostrowi – mówi Andrzej Brzostek. – Wysiadł z niej Piotr B., syn naszego sołtysa i radnego powiatu. Ma takie samo nazwisko jak ja, ale nie jesteśmy rodziną, chyba że jakąś daleką. Piotr ruszył w stronę sklepu. Zdziwiłem się, bo przecież mieszka w Ostrowi, a nikt z jego rodziny nie przychodzi do tego sklepu. Jego rodzice mają drugi, na samym brzegu wsi. Oni nawet mają pretensje do tych, którzy nie kupują u nich.

Jak wynika z relacji pana Andrzeja, taksówka stała pod sklepem, a Piotr B. zatrzymał się przed samym wejściem do sklepu, odwrócił w stronę ławek i ruszył w jego stronę.

– Wszystko działo się szybko – mówi. – Skoczył do mnie i zaczął bić rękami. Krzyczał coś i wyzywał od sk…synów. Bił po głowie, ja się zasłaniałem, ale w pewnym momencie straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem, byłem oparty o ścianę budynku. Jego już nie było. Ledwie trzymałem się na nogach, ale ruszyłem w stronę domu. Z komórki zadzwoniłem na policję, albo po karetkę, sam już nie pamiętam gdzie. Zatelefonowałem też do żony. Powiedziałem, co się stało.

– Szybko wróciłam do domu – opowiada żona pana Andrzeja. – Dosłownie zamarłam na widok męża. Był cały pokrwawiony, twarz miał zmasakrowaną i opuchniętą, a zamiast oczu wąskie szparki. Zanim przyjechała karetka, obmyłam męża, pobieżnie opatrzyłam i dałam mu czyste ubranie. Przez trzy dni leżał w szpitalu na oddziale chirurgicznym. Zrobiono mu szczegółowe badania. Dziś jedziemy po wypis, w którym będą dokładnie opisane obrażenia twarzy. Ma połamane kości czaszki i twarzoczaszki oraz nos, niektóre urazy są bardzo groźne. Minęło kilka dni, ale wciąż boli go głowa. Lekarze mówią, że nieprędko dojdzie do siebie.

Policjantom, którzy przyjechali prawie razem z karetką, pan Andrzej powiedział, że pobił go Piotr B.
– Najpierw słyszałam ogromny hałas pod sklepem, a potem widziałam, jak syn sołtysa wychodził ze sklepu, szybko wsiadł do taksówki i odjechał w stronę Ostrowi – powiedziała nam kobieta, która mieszka w pobliżu sklepu.

Kazał usunąć szopę

Andrzej Brzostek twierdzi, że Piotr B. pobił go z polecenia ojca, który jest jego sąsiadem.
– Trzy dni przed tym pobiciem powiedziałem jego ojcu, żeby przeniósł się z szopą na swoją działkę – mówi pan Andrzej. – Bardzo się wtedy zdenerwował, krzyczał coś o płocie, którym miałem się wgrodzić w drogę na jego działce, a nawet skoczył do mnie. Do rękoczynów jednak nie doszło. Sądzę, że opowiedział o tym synowi i wymyślili razem zemstę. Gdy idę do sklepu, zawsze przechodzę obok domu sołtysa, który wtedy pewnie zobaczył mnie, zatelefonował do syna, a ten przyjechał szybko taksówką i pobił w sklepie. Tak to sobie tłumaczę.

– Kilka dni przed tym zajściem była między nami rozmowa – przyznaje Jan Brzostek, sołtys i radny. – Byłem na podwórku, podlewałem tuje. Andrzej Brzostek podszedł do płotu i powiedział, że chce porozmawiać. „Musisz szybko usunąć tę szopę, bo mam kupca na działkę”, powiedział. Odpowiedziałem, że na tę szopę mam zgodę od jego ojca już od wielu lat. On żądał, żeby ją usunąć natychmiast. Wyszedłem na ulicę i powiedziałem mu, że rozbiorę szopę, jak on przesunie płot, którym wgrodził się w drogę. Ruszyła mnie ta jego zaczepka, ale wiem, że jestem osobą publiczną, więc musiałem się hamować. On potem wyzywał mnie wulgarnymi słowami, a jest przecież o prawie dwadzieścia lat młodszy, co słyszało parę osób. Powiedziałem o tym żonie, która była w sklepie. Z synem w ogóle o tym nie rozmawiałem.

To nie knucie, tylko demokracja

Jan Brzostek i Andrzej Brzostek urodzili się w Kuskowiźnie i od dziecka byli sąsiadami. Jan twierdzi, że ich pradziadowie byli rodzonymi braćmi. Przez lata mieszkali przez płot i – jak twierdzi Andrzej Brzostek – nie było między nimi zatargów. Kilka lat temu Andrzej Brzostek z żoną wyprowadzili się na drugą stronę drogi, gdzie na działce należącej do żony wybudowali dom. Stary drewniany – obok posesji Jana Brzost_ka – stoi teraz pusty.

– Jeśli chodzi o tę szopę, to wiele lat temu mój ojciec pozwolił Janowi Brzostkowi, aby pobudował ją częściowo na naszej działce – tłumaczy pan Andrzej. – Od pewnego czasu jednak stosunki między nami pogorszyły się, bo Jan Brzostek ma pretensje do mnie, że nie robię zakupów w jego sklepie, a jeszcze podobno mam namawiać innych, żeby też u niego nie kupowali. We wsi są dwa sklepy, ten u Brzostka działa dopiero od kilku lat, a ten, do którego mam bliżej, od bardzo dawna. Powiedziałem Janowi Brzost_kowi o tej szopie, bo miałem już dość tego jego gadania na mój temat.

– On mnie celowo wtedy zaczepił i znieważył – twierdzi Jan Brzostek. – Znam go od lat. To człowiek zawzięty, taki domowy terrorysta, a nawet wiejski. Do nikogo nie mam pretensji, że nie kupuje w moim sklepie. On zresztą też przez parę lat kupował u nas, ale przestał w zeszłym roku, kiedy powiedziałem mu parę słów na temat jego zachowania w domu.

Jan Brzostek wciąż uważa, że dobrze zrobił zwracając uwagę, ale dziś komentuje swoje ówcze_sne zachowanie przysłowiem: „Jak się swoje psy kąsają, niech się obce nie mieszają”.

A co do tamtej sprawy:
– Andrzej Brzostek przestał wtedy przychodzić do sklepu, być może także innych namawiał, żeby tu nie kupowali, ale nie to było powodem konfliktu. Oni, to znaczy on z żoną i trochę sąsiadów, zaczęli przeciwko mnie knuć przed wyborami na sołtysa. Wystawili swoją kandydatkę, a mogli od razu powiedzieć, że tak zrobią, to wtedy w ogóle bym na sołtysa nie startował. Kiedy się jednak o tym knuciu dowiedziałem, postanowiłem wystartować i wygrałem w pierwszej rundzie. W sumie było czworo kandydatów.
– To nie było żadne knucie, tylko normalna demokracja – mówi kandydatka na sołtysa, której sołtys zarzuca knucie. – Nie każdy musi mieć takie same poglądy na wszystko, w wyborach każdy ma prawo wystartować. Nie można mieć do nikogo pretensji o to, że popiera inną osobę.

Kto lubi rządzić

Z opowieści Andrzeja Brzostka i kilku osób z Kuskowizny, z którymi rozmawiałem, wynika, że Jan Brzostek – sołtys i radny powiatu – bywa konfliktowy i lubi podobno postawić na swoim.
– Ma ludzi za nic i władza mu w głowie przewróciła – mówią o nim niektórzy.
– Nikt nie może tak postępować, a już zwłaszcza sołtys i radny – mówi żona Andrzeja Brzostka.

Jan Brzostek jest zaskoczony tymi zarzutami.
– Działam w samorządzie od 1998 roku, kiedy zostałem sołtysem – mówi. – Drugą kadencję jestem radnym powiatu. Za każdym razem jestem wybierany w tajnych wyborach. Uważam, że w tym czasie nasza wieś zmieniła się pozytywnie. Wiem, że nie wszystkim się podobam, ale jako samorządowiec staram się unikać konfliktów.

Jak było pod sklepem

Jan Brzostek nie wierzy, że Andrzej Brzostek został napadnięty przez jego syna. Mówi o poszkodowanym: „rzekomo pobity”. Twierdzi też, że o zajściu pod sklepem dowiedział się po wszystkim. Potem rozmawiał o tym z synem.
– Nie byłem tam i nie wiem, jak to było, ale syn mi mówił, że to on został napadnięty przez Andrzeja, a te obrażenia to efekt nie uderzenia, tylko upadku na ławkę – mówi Jan Brzostek.

– To oczywiście nieprawda – mówi Andrzej Brzostek. – To ja zostałem zaatakowany i pobity.

Skontaktowaliśmy się z Piotrem B., aby opowiedział nam przebieg tamtego zdarzenia. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzem i odesłał do adwokata z Ostrołęki, który go w tej sprawie reprezentuje.
– Ustaliliśmy z klientem, że ponieważ sprawa jest skomplikowana, ma swoją historię i nie dotyczy tylko tego jednego zdarzenia, więc jego wypowiedzi na tym etapie byłyby niewskazane – powiedział nam mec. Sebastian Stefens.

Wyrok czy synowski odruch?

– To, co się stało z moim mężem, to był wyrok za to, że ktoś się sprzeciwił sołtysowi i radnemu – mówi żona Andrzeja Brzostka. – Syn sołtysa jest silny i sporo młodszy od mojego męża. Był tak brutalny, kiedy go bił, że to mogło się skończyć znacznie gorzej. Boję się, żeby nie było dalszego ciągu.

– W ogóle o tym z synem nie rozmawiałem i nie namawiałem go do niczego – twierdzi Jan Brzostek. – Ubolewam nad tym, co się stało, ale nie wiem, czy gdybym był na miejscu syna, to nie postąpiłbym tak samo…

Tydzień po zdarzeniu Andrzej Brzostek z żoną wyjechali na zaplanowane znacznie wcześniej wakacje. Przed wyjazdem mieli dostarczyć na policję dokument ze szpitala o skali doznanych obrażeń. Są tak duże, że zapewne śledztwo w tej sprawie wszczęte zostanie z urzędu. Policja rozpocznie zapewne od przesłuchania poszkodowanego, więc poczeka do jego powrotu z urlopu.

– Prawdopodobnie znajomi, którzy siedzieli wtedy ze mną pod sklepem, nie będą chcieli zeznawać przeciwko synowi sołtysa i radnego, większość ludzi się go boi – domyśla się Andrzej Brzostek.

– Do tego zajścia nie powinno dojść – mówi Jan Brzostek. – Syn jednak nie chciał go pobić, tylko spytać, dlaczego mnie obraża, a to on zaatakował. Wierzę synowi, ale nie wiem, co będą zeznawać świadkowie. Skoro jednak doszło pod sklepem do napadu na Andrzeja Brzostka, to dlaczego nie czekał tam na przyjazd policji, tylko poszedł do domu? Ja, już po tym zajściu, rozmawiałem na policji w sprawie tego znieważenia mnie przez Andrzeja Brzostka. Uważam, że to on powinien powiedzieć mi publiczne „przepraszam”.

Tak uważa Jan Brzostek – osoba publiczna.
– Mam nadzieję, że policja dojdzie do pełnej prawdy i sprawca zostanie ukarany – mówi Andrzej Brzostek. – Ludzie we wsi już jednak mówią, że Jan Brzostek, radny i sołtys, ma takie znajomości, że jego synowi nie spadnie włos z głowy.

To opinia Andrzeja Brzostka – osoby prywatnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki