Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Torebka foliowa zamiast prezerwatywy - tak wygląda edukacja seksualna w Polsce

www.nto.pl
Nauczyciele rumienią się na słowo "seks", a ich uczniowie go uprawiają i chcą rzetelnych lekcji na temat życia intymnego.

- Jedno z najczęściej padających pytań to czy można zajść w ciążę drogą żołądkową. Chodzi o połknięcie spermy.

- To obowiązek państwa, taki sam jak uczenie matematyki czy historii - uważa seksuolog, prof. Zbigniew Izdebski.

Kasiuchna z Kościana: "Jeśli miałam spermę na rękach, a potem je wytarłam dokładnie w chusteczkę i po 20 minutach chciałam sprawdzić stan pochwy i przejechałam tam palcem, to mogłabym zajść w ciążę?".

"Jeżeli ok. godz. 10 onanizowałem się, a tak po 16 pieściłem swoją dziewczynę, czy jest możliwość, żeby jakieś plemniki przeżyły te 6 godzin na moich palcach?"
- docieka przerażony Zygzak z Warszawy.

Takie pytania to chleb powszedni dla edukatorów seksualnych z grupy "Ponton", działającej przy Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Prowadzą telefon zaufania dla młodzieży, udzielają porad na forum internetowym, chodzą na lekcje do warszawskich gimnazjów i liceów.

- Ostatnio usłyszałam o parze, która zamiast prezerwatywy użyła foliowej reklamówki - mówi Aleksandra Józefowska, szefowa "Pontona". - Jedno z najczęściej padających pytań, to czy można zajść w ciążę drogą żołądkową. Chodzi o połknięcie spermy.

"Penis to zakończenie tułowia"

Te nastolatki chodzą do szkoły, a tam w programie jest edukacja seksualna, nazwana "wychowaniem do życia w rodzinie" - już od piątej klasy podstawówki. Ale te zajęcia - 14 godzin rocznie - są nieobowiązkowe i nie podlegają ocenie. O udziale w nich za niepełnoletnich uczniów decydują rodzice. W podstawówce i liceum są to zajęcia z tzw. puli godzin dyrektorskich.

Rodzice często wolą, by wykorzystać je np. na dodatkowe lekcje matematyki - mówią dyrektorzy opolskich szkół.

W gimnazjum to część przedmiotu wiedza o społeczeństwie.
- To śmieszne połączenie - uważa Joanna Raźniewska, dyrektor zespołu szkół, w skład którego wchodzi gimnazjum nr 9 i III LO w Opolu.

W jednym z podręczników dla podstawówek uczniowie mogą przeczytać, że "dziewczyna to zapieczętowany ogród", w innym - że "penis jest zakończeniem tułowia, służy do przekazywania życia".

Wśród zadań szkoły na etapie gimnazjum - a więc wtedy, gdy hormony najbardziej buzują - MEN wymienia "stymulowanie procesu samowychowywania" i "wzmacnianie procesu identyfikacji z własną płcią" oraz "pomoc w poszukiwaniu odpowiedzi na podstawowe pytania egzystencjalne". Słowa "seks" czy "seksualny" na próżno w programowych hasłach szukać.

- A dzieciaki potem nie odróżniają pochwy od macicy - ubolewają w "Pontonie".

Nieobowiązkowe zajęcia zwykle organizowane są na ostatnich lekcjach, a wtedy trudno już przemęczoną młodzież zatrzymać w szkole. Może to by się nawet udało, gdyby młodzi ludzie znaleźli na nich odpowiedzi na dręczące ich problemy. Ale zwykle jest inaczej.

- Chodziłam, ale przestałam. Lekcje były nudne. Pytania o antykoncepcję pani nauczycielka zbywała, albo polecała kalendarzyk małżeński. Biorąc pod uwagę wątpliwą skuteczność tej naturalnej metody, trudno jednak profesorce zarzucić, że nie wychowywała nas do życia w rodzinie - ironizuje Kasia Popielewicz, niedawna absolwentka jednego z opolskich liceów.

- Edukacja seksualna w polskich szkołach to fikcja - uważa Aleksandra Józefowska. - Zajęć albo w ogóle nie ma, albo są mocno zideologizowane.

Słyszymy o nauczycielach, którzy twierdzą, że za homoseksualizm czy masturbację idzie się do piekła. Seksualność traktowana jest jako tabu, więc ogranicza się młodzieży dostęp do podstawowych informacji. Skutki takiego wychowania są opłakane, mogą być nawet niebezpieczne dla zdrowia.
Przykład?

"Już drugi raz zrobił mi się pryszcz na penisie. Pierwszy usuwałem dość drastycznie, m.in. szpilkami namoczonymi w spirytusie. Do teraz mam po tym znak. Jak to usunąć? Czy to coś poważnego?" - pyta zaniepokojony nastolatek na forum "Pontona".

- Trudno przekonać młodych ludzi, żeby porozmawiali z rodzicami lub poszli do lekarza - mówi Józefowska. - Tabu jest tak silne, że często młodzież dręczy się jakąś dolegliwością, zupełnie jakby to były wstydliwe przypadki zakażenia syfilisem w XVIII wieku. Gdyby w szkole uczono, jak normalnie rozmawiać na tematy związane z cielesnością i zdrowiem seksualnym, wówczas sytuacja młodzieży byłaby łatwiejsza.

To truizm, ale edukacja jest niesłychanie ważna, bo promuje właściwe postawy wobec seksu. Wiedza pomaga w życiu seksualnym, a jej brak przeszkadza - podkreśla prof. Zbigniew Lew-Starowicz. - Edukację seksualną należy prowadzić od przedszkola, gdy dziecko zaczyna zadawać pierwsze pytania o płeć. W szkole powinien to być przedmiot obowiązkowy.

Koledzy, internet, pisemka

Z najnowszych badań przeprowadzonych przez CBOS w kwietniu 2008 roku na potrzeby Kampanii na rzecz Świadomego Rodzicielstwa wynika, że 75 procent młodych Polaków chce obowiązkowych lekcji o życiu intymnnym i antykoncepcji.

Na razie głównym źródłem wiedzy o seksie są dla nich rówieśnicy (55 proc.) i internet (44 proc.). Tylko 35 procent czerpie wiedzę od swych nauczycieli (ale połowa z nich uważa, że taka wiedza jest niewystarczająca), a co trzeci edukuje się na czasopismach dla nastolatków.

A każdego roku w Polsce rodzi się 20 tysięcy dzieci niepełnoletnich matek.

Tekst pochodzi z Nowej Trybuny Opolskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki