Na mecz przybywam już w trakcie spotkania. Wita mnie trener gospodarzy, zapraszając częściej na ten malowniczy obiekt. Rzeczywiście jest malowniczy - boisko mieści się przy szkole, a tuż za płotem przechadzają się krowy, nieświadome tego, że na boisku trwa właśnie pojedynek piłkarzy z krwi i kości. - Wejdzie Pan do nas, tu będą najlepsze zdjęcia - mówi jeden z mężczyzn siedzących na "trybunie" zbudowanej niedaleko boiska z siedmiu betonowych płyt. Wchodzę na stertę płyt i rzeczywiście - jak mawiał klasyk: zawsze z góry widać lepiej. Na boisku prawdziwe derby powiatu ostrołęckiego: ok. 150-osobowa wieś Ołdaki kontra ok. 6 razy większy Lelis.
Siadam obok miejscowych kibiców, a to gwarantuje najlepszy meczowy komentarz, jakiego możemy posłuchać na tego typu spotkaniach. - No podaj mu tam, co robisz - mówi jeden z nich, dorzucając do tego jeszcze mniej cenzuralne słowo. Gospodarze mają rzut wolny, potężny strzał z dystansu w sam środek bramki, lecz bramkarzowi Lelisa "zabrakło centymetrów" i piłka wpada nad nim do siatki. - Nagrał pan to? Ale brama, stadiony świata - komentuje jeden z kibiców. Ołdaki rozpędzają się, pada bramka na 2:0, do przerwy kończy się 3:1.
Po skrzydle biega zawodnik, którego skądś znam. Przeczucie mnie nie myli. - O Panie, to Stasiek Stworzyjan, on chyba grał już tu we wszystkich klubach w okolicy, tylko w Narwi podobno nie grał - mówi kibic. - Wszyscy go tu znają, podwyższa nam średnią wieku w drużynie bo chłopaki mają po 17 lat, a on po pięćdziesiątce. Ale póki zdrowie pozwala to daje radę - słyszę. Zawodnicy pokonują kolejne kilometry po murawie, która - powiedzmy sobie szczerze - nie jest najlepszej jakości. Piłkarze wyglądają jednak, jakby w ogóle nie zwracali uwagi na jej stan. Długa piłka, walka w powietrzu, aby do przodu.
W drugiej części meczu przewagę osiągają przyjezdni. Zespół z Lelisa już pod koniec pierwszej części gry wyglądał lepiej i w końcu dopadł rywala. Kończy się wynikiem 3:3, a ja mogę odhaczyć kolejne marzenie - obejrzeć chociaż połowę meczu Ołdak z Lelisem, czyli nie B-Klasowych krezusów, a zespołów nadrabiających ambicją, zaangażowaniem i walecznością. Nie dla pieniędzy, nie dla sławy, nie dla wielkich sukcesów, a z miłości do futbolu. Po to właśnie gra się w ósmej lidze mistrzów. Jeżeli ktoś chce obejrzeć futbol w najczystszym wydaniu, niech wybierze się na taki mecz.
Stadionowy turysta nie musi być osamotniony. W internecie roi się od groundhopperów, czyli kibiców, którzy na swój cel obierają właśnie mecze najniższych lig w całej Europie. Najsłynniejszym polskim stadionowym turystą jest Radosław Rzeźnikiewicz, mający swój serwis Kartofliska.pl. W naszym regionie jeszcze się nie pojawił, ale w ostatnim czasie na meczu B Klasy Narew Ostrołęka - GKS Andrzejewo pojawiło się trzech kibiców z Niemiec, którzy przeczytali w internecie o tym wydarzeniu i postanowili wybrać się aż zza Berlina. Trzeba przyznać, że wcale nie dziwię się takiej formie turystyki. Jako fan futbolu przyznaję: tak, ma to swój klimat!
Podupadli mistrzowie Polski. Kto wróci najszybciej?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?