Mariusz Dzierżawski, członek rady Fundacji Pro-prawo do życia
Wielkoformatowe zdjęcia przedstawiają "efekty" zabiegów aborcyjnych. Zdjęcia są bardzo drastyczne. Wystawa jest szeroko komentowana. Także do naszej redakcji napłynęło mnóstwo głosów w tej sprawie. Większość dotyczyła właśnie drastyczności zdjęć eksponowanych w miejscach gdzie często przychodzą rodzice z dziećmi. Wiele osób uważało, że tak drastycznych zdjęć nie powinno się eksponować w miejscach publicznych.
Dziś wystawa zniknie z placu. Nie jest to efekt żadnej ingerencji. Wcześniej organizatorzy zapowiadali, że ekspozycja będzie ustawiona do 16 czerwca. Z powodów technicznych zdecydowano jednak, że zostanie zdemontowana dwa dni wcześniej - ma być przewieziona do innego miasta. Dziś z dziennikarzami spotkał się Mariusz Dzierżawski, z warszawskiej Fundacji Pro-prawo do życia - organizatora wystawy.
Tłumaczył dlaczego jego fundacja prowadzi taką kampanię obrony życia.
- Co my robimy? Pokazujemy prawdę o aborcji, bo największym sprzymierzeńcem aborterów i przeciwników życia jest ignorancja. Przez lata lobby aborcyjne przekonywało, że płód to jest jakaś tkanka, zlepek komórek. My pokazujemy prawdę - że to jest człowiek. To wywołuje wściekłość zwolenników aborcji. Przejawia się ona albo w podawaniu nas do sądu o rzekome wywoływanie zgorszenia, albo w fizycznym niszczeniu naszych wystaw.
- Co do przykładów niszczenia naszych wystaw to mieliśmy kilkanaście takich przypadków, na około 300 wystaw, które organizujemy już od siedmiu lat. Najbardziej spektakularna dewastacja miała miejsce na Przystanku Woodstock w 2009 roku. Mimo, że przekazaliśmy wówczas prokuraturze nagrania i zdjęcia, sprawców nie wykryto - mówił Dzierżawski.
Pytany o to, kto w Ostrołęce wydał pozwolenie na taką ekspozycję, Mariusz Dzierżawski zareagował... nieco nerwowo. Najpierw stwierdził:
- My się nie zajmujemy wydawaniem pozwoleń. Przestrzeń publiczna, w której aranżujemy wystawy to dobro wspólne - powiedział. By po chwili uściślić, że - tak jak w przypadku wszystkich innych wystaw - fundacja zwróciła się z pismem do zarządy terenu, w tym przypadku miasta.
Mariusz Dzierżawski odniósł się także do argumentów osób, które uważają, że ta wystawa może źle wpływać na oglądające ją dzieci.
- Mamy opinię psychologiczną, że taka ekspozycja w żaden sposób nie wpływa na psychikę dziecka, które ogląda te zdjęcia. Jest to opinia, którą przedstawiliśmy podczas jednej ze spraw w sądzie. Ekspertyza jest dostępna na naszej stronie internetowej (www.stopaborcji.pl - przyp. red.), zachęcam do przeczytania. Poza tym można pójść zobaczyć, że kilkuletnie dzieci bawią się przy tych zdjęciach i wyraźnie widać, że nie mają one na nie żadnego wpływu. To aborcja zagraża dzieciom, a nie wystawa - dodał.
Zapytany co ma powiedzieć mama kilkuletniemu dziecku, które zapyta: "Dlaczego to dziecko ma urwane rączki?" Mariusz Dzierżawski odpowiedział.
- Że w Polsce jest prawo, które dopuszcza zabijanie dzieci w łonie matki. I to jest złe prawo, które trzeba zmienić. I ludzie organizujący takie wystawy chcą to zrobić i trzeba to popierać.
Mariusz Dzierżawski powiedział, że w przypadku ostrołęckiej wystawy, do jego fundacji nie wpłynęły żadne oficjalne skargi. Ani od mieszkańców, ani właścicieli pobliskich lokali. O wyborze takiego a nie innego miejsca ekspozycji nie decydował on, tylko ludzie z Ostrołęki związani z fundacją.
- Ja nie znam Ostrołęki i dopiero dziś zobaczyłem miejsce naszej wystawy. I mogę powiedzieć, że to jest miejsce doskonałe. O to nam chodzi, żeby prezentować wystawy tam, gdzie przechodzi najwięcej osób. To aborcjonistów naprawdę boli, ale nie jesteśmy tak oryginalni, żeby organizować wystawy w miejscach, w których nikt ich nie zobaczy - dodał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?