Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szok i niedowierzanie. Jacy byli Paweł Janeczek i Artur Ziętek, którzy zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem? (zdjęcia)

Roman FURCIŃSKI, [email protected]
- Artur był bardzo grzecznym, uczynnym, uśmiechniętym chłopakiem – mówi Gabriela Marchewka, sąsiadka państwa Ziętków.
- Artur był bardzo grzecznym, uczynnym, uśmiechniętym chłopakiem – mówi Gabriela Marchewka, sąsiadka państwa Ziętków.
Pochodzący ze Zwolenia Paweł Janeczek, szef ochrony prezydenta i radomianin Artur Ziętek nawigator samolotu TU 154M już do nas nie wrócą.
Artur Ziętek po promocji w dęblińskiej Szkole Orląt, w 2001 roku, z mamą Jadwigą i tatą Mieczysławem.
Artur Ziętek po promocji w dęblińskiej Szkole Orląt, w 2001 roku, z mamą Jadwigą i tatą Mieczysławem. Fot. archiwum prywatne

Artur Ziętek po promocji w dęblińskiej Szkole Orląt, w 2001 roku, z mamą Jadwigą i tatą Mieczysławem.
(fot. Fot. archiwum prywatne)

Wśród ofiar katastrofy rządowego samolotu znaleźli się dwaj mieszkańcy regionu radomskiego. To Paweł Janeczek, szef ochrony prezydenta i Artur Ziętek, nawigator samolotu TU 154M. Odeszli młodzi, niezwykle sympatyczni ludzie. W nieutulonym żalu pozostawili żony i małe dzieci.

Żaden z radomskich parlamentarzystów nie wybrał się samolotem do Katynia. Na pokładzie samolotu było jednak dwoje młodych ludzi pochodzących z naszego regionu.

OSOBISTY OCHRONIARZ

Najpierw dowiedzieliśmy się, że w katastrofie zginął porucznik Paweł Janeczek. Miał 37 lat.
Urodził się i wychował w Zwoleniu. Był niezwykle sympatycznym, miłym człowiekiem. Od najmłodszych lat był sprawny fizycznie. Na przełomie lat 80 i 90 ubiegłego wieku trenował judo w sekcji w Radomiaku.

- Z bólem przyjąłem wiadomość o katastrofie rządowego samolotu. Wiedziałem, że na pokładzie samolotu jest Paweł, bo wiedziałem, że jest szefem ochrony i osobistym ochroniarzem prezydenta - powiedział Lech Falkiewicz, trener sekcji judo w Radomiaku. - Paweł był wspaniałym człowiekiem, uczynnym, grzecznym. Takich ludzi rzadko już się spotyka.

Jak dodaje szkoleniowiec, Paweł startował w zawodach ogólnopolskich, ale nie udało mu się wywalczyć medalu na najważniejszych imprezach. Jednak dzięki uprawianiu judo, był bardzo wysportowany i to na pewno pomogło mu znaleźć pracę w brygadzie antyterrorystycznej w radomskiej policji, w połowie lat 90. Potem przeniósł się do Warszawy. Od około 12 lat pracował w Biurze Ochrony Rządu. Cieszył się dużym szacunkiem i uznaniem. Był szefem ochrony i osobistym ochroniarzem prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Był żonaty. Pod koniec 2004 ożenił się z Joanną Racewicz, dziennikarką. W jednym z wywiadów, dla Tygodnika Gala tak mówiła o Pawle, swoim mężu: - Jest wyjątkowy, dobry, opiekuńczy, czuły, bardzo męski, mądry, uczciwy. Jest silny psychicznie, zdecydowany w swoich sądach i szlachetny. Bardzo pomaga mi, kiedy przychodzę z pracy zmęczona, smutna. Trochę jestem jego uczennicą. Przy nim przekonuję się, że świat nie kończy się na pracy. To mądra i potrzebna nauka. Musiałam sporo przeżyć, by zrozumieć, że proste rzeczy są najpiękniejsze, że można wspólnie cieszyć się z każdej chwili. Nie ma nic lepszego niż przekonanie, że jest ktoś, do kogo można wracać, na kogo można czekać. Z kolacją, świeżo zaparzoną herbatą, z opowieściami o całym dniu. Przy moim mężu zawsze czuję się bezpiecznie - mówiła.

23 kwietnia 2008 roku urodził im się synek Igor. Paweł już nigdy nie zobaczy żony i synka, rodziców, siostry, przujaciół, znajomych.

Rodzice Pawła mieszkają w Zwoleniu. Byli wstrząśnięci tragedią. Mimo ogromnego bólu i rozpaczy, zgodzili się z nami chwilę porozmawiać.

- Dowiedzieliśmy się o katastrofie z informacji medialnych. Wiedzieliśmy, że miał lecieć do Smoleńska. Ostatnio widzieliśmy się z nim przed Świętami Wielkanocnymi - powiedzieli rodzice Pawła, Bogusław i Grażyna Janeczkowie. -16 kwietnia obchodziłby 37 urodziny. Będziemy chcieli, żeby został pochowany w Zwoleniu.

O SAMOLOTACH MARZYŁ OD DZIECKA

W Radomiu urodził się i jeszcze do niedawna mieszkał Artur Ziętek. Był porucznikiem, nawigatorem, starszym pilotem 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.

Rodzice Artura, Jadwiga i Mieczysław Ziętkowie przebywali w sobotę w sanatorium. Gdy dowiedzieli się o katastrofie, natychmiast wrócili do Radomia, potem pojechali do Warszawy, by w tych trudnych chwilach być przy żonie Artura - Magdalenie i wnuczkach - Patrycji (4 lata) i Marcie (1,5 roku).

- Nie mogę się otrząsnąć. Jestem pogrążona w wielkiej rozpaczy, bo nasze rodziny są ze sobą bardzo zżyte - mówi Gabriela Marchewka, sąsiadka państwa Ziętków. - Artur był o tydzień młodszy od mojego najmłodszego syna, Szczepana. O Arturze mogę powiedzieć tylko w samych superlatywach. Był bardzo grzecznym, uczynnym, uśmiechniętym chłopakiem, był bardzo towarzyski, ułożony. Dobre wychowanie wyniósł z domu. Jego rodzice są dobrymi ludźmi, pielęgnującymi dobre wartości i zasady.

Artur Ziętek uczył się w Publicznej Szkole Podstawowej numer 2 w Radomiu. Miał bardzo dobre stopnie, ze wszystkich przedmiotów. Od dzieciństwa jego pasją były samoloty. Interesował się nimi, sklejał modele samolotów.

Po podstawówce kontynuował naukę w Szkole Orląt w Dęblinie. - Jego mama bała się, że syn będzie latał samolotami. On ją przekonywał, że przecież w każdym miejscu i warunkach, nawet na ulicy, może się coś zdarzyć i można zginąć. Mama nie chciała wiedzieć dokąd, gdzie i kiedy odbywa lot - dodała Gabriela Marchewka.

MAMA I CÓRKA SIĘ MODLIŁY

Artur Ziętek miał 32 lata. Pozostawił w nieutulonym żalu pozostawił żonę i dwie małe córki. - Dwa miesiące temu rodzina bardzo martwiła się o Jego powrót z misji humanitarnej, z którą polecał na Haiti, gdzie w styczniu doszło do trzęsienia ziemi. Tam na miejscu okazało się, że mają problemy z powrotem, bo była jakaś awaria z samolotem, właśnie tym, który teraz leciał do Smoleńska. Mama bardzo to przeżywała. Starsza córka, Patrycja, codziennie odmawiała całą modlitwę "Pod Twoją obronę…", żeby tylko tata szczęśliwie wrócił do domu - opowiada pani Gabriela.

Po powrocie z Haiti, dowódca Sił Powietrznych generał broni pilot Andrzej Błasik, który również zginął w katastrofie w Smoleńsku, osobiście podziękował personelowi 36 Specjalnemu Pułkowi Lotnictwa Transportowego za realizację zadań lotniczych związanych z pomocą humanitarną na Haiti.

Porucznik Artur Ziętek był odznaczony Brązowym Medalem Za Zasługi Dla Obronności Kraju.

Porucznik Artur Ziętek (z prawej) przyjmuje gratulacje od generała Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych, za akcję w misji humanitarnej na Haiti.
Porucznik Artur Ziętek (z prawej) przyjmuje gratulacje od generała Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych, za akcję w misji humanitarnej na Haiti. Obaj zginęli w sobotę w katastrofie lotniczej w Smoleńsku.

Porucznik Artur Ziętek (z prawej) przyjmuje gratulacje od generała Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych, za akcję w misji humanitarnej na Haiti. Obaj zginęli w sobotę w katastrofie lotniczej w Smoleńsku.

- Artur był bardzo grzecznym, uczynnym, uśmiechniętym chłopakiem – mówi Gabriela Marchewka, sąsiadka państwa Ziętków.
- Artur był bardzo grzecznym, uczynnym, uśmiechniętym chłopakiem – mówi Gabriela Marchewka, sąsiadka państwa Ziętków.

- Artur był bardzo grzecznym, uczynnym, uśmiechniętym chłopakiem - mówi Gabriela Marchewka, sąsiadka państwa Ziętków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki