Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Swietłana Sindoczan wyjeżdża z Przasnysza. Zrezygnowała z pracy w Miejskim Domu Kultury

Jarosław Sender
Swietłana przez dwa lata pracowała w przasnyskim domu kultury ucząc gry na pianinie. Postanowiła zrezygnować, gdyż jak twierdzi nie miała już sił na ciągłą walkę i patrzenie na pogarszające się warunki pracy i niską płacę. Jej uczniowie i rodzice nie kryją łez i niezadowolenia

Praca instruktorki była jej pierwszą, tuż po studiach. Swietłana pochodzi z Ukrainy. Przyjechała do naszego kraju już po studiach muzycznych, w Kaliszu zrobiła studia magisterskie z edukacji artystycznej. Potem rozpoczęła szukanie pracy.

- Gdy dostałam pracę w Przasnyszu pomyślałam jaka ze mną szczęściara. Przecież dom kultury to miejsce, gdzie można obcować ze sztuką, nie tylko muzyką, ale plastyką, teatrem- wspomina Swietłana.- Jednak od początku nie było łatwo, gdyby nie pomoc mamy, pewnie nie poradziłabym sobie finansowo. Musiałam zadbać o własny kąt, nikogo nie znałam, więc mogłam liczyć tylko na siebie.

Dzieci bardzo szybko się do niej przyzwyczaiły, wręcz lgnęły do niej, do jej ciepła, uśmiechu i cierpliwości.

- Praca z dziećmi dawała mi bardzo dużo satysfakcji. Znam każdego swojego ucznia, wiem doskonale jak z nim porozmawiać, jak zażartować, nad czym musimy popracować, a w czym jest bardzo dobry. Każda z tych osób jest inna, wyjątkowa, wszystkich jednak łączy miłość do pianina, upór i pragnienie nauki- mówi z dumą. Jedyną przeszkodą do pełnej radości z wykonywanej pracy były trudne warunki, o których nie boi się mówić.

- Kultura w życiu każdego dziecka jak i osoby dorosłej jest bardzo ważna, a tak małą wagę do tego przywiązuje się w Przasnyszu. Można byłoby przyciągnąć do domu kultury o wiele więcej dzieci i młodzieży, jednak jak się patrzy na warunki tu panujące, to raczej każdy chce stąd uciec. Każdy wie, jak tragiczna sytuacja jest w domu kultury, ale nikt głośno nie chce o tym mówić. Brakuje wszystkiego, począwszy od tuszu do drukarki, nastrojonego pianina, tablicy i książek do nowych sal, pomalowanych i takich, gdzie na ścianach nie widać grzyba- mówi otwarcie Swietłana. Miała dużo pomysłów, jakie chciała zrealizować w swojej pracy, jednak największą przeszkodą okazał się pieniądz. Budżet MDK nie pozwalał na nic więcej oprócz skromnego przetrwania z miesiąca na miesiąc.

- Na początku jeszcze walczyłam, organizowałam spotkania z rodzicami, aby ich również włączyć w kształcenie dzieci, snuliśmy plany. Chciałam na przykład zabrać moich uczniów do Kalisza, gdzie produkowane są pianina. Ale kiedy, skoro każdą godzinę musiałabym potem odrobić, poza tym za co? W tym roku poddałam się, dotarło do mnie, że sama walczę z tym systemem, a sama nie zrobię nic- powiedziała ze smutkiem.

- Od dłuższego czasu szukałam innego zajęcia-przyznaje Swietłana.- Większość instruktorów jest zatrudniona w MDK na pół etatu, jest to ich dodatkowa praca. Ja zostałam zatrudniona na cały etat, z którego nie można wyżyć. A obowiązków nie brakowało, zajęcia z 26 uczniami, przygotowywanie się w domu, zbieranie materiałów, nut, środków dydaktycznych, o których można było pomarzyć w MDK. Pamiętam, jak na początku zrobiłam listę niezbędnych książek, jakie były potrzebne w nauce gry na pianinie. Nie doczekałam się ich nigdy. Sama nie dawałam już rady z nadmiarem obowiązków, bez prywatnego życia. Gdyby była jeszcze jedna zatrudniona osoba, z którą mogłabym dzielić obowiązki, może dałabym radę. Ale jestem sama i nie wywalczę nic, brak mi już sił.

Wypowiedzi rodziców i dzieci uczęszczających na zajęcia do Swietłany, a także dyrektora MDK i burmistrza w jutrzejszym wydaniu TO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki