Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spełniają dziecięce marzenia

Iza Ossowska
Barbara i Karol Kuleszowie z córkami: Weroniką i Amelią oraz koleżanką dziewczynek Olą (druga od lewej). Ich najmłodsza córka to Zuzia.
Barbara i Karol Kuleszowie z córkami: Weroniką i Amelią oraz koleżanką dziewczynek Olą (druga od lewej). Ich najmłodsza córka to Zuzia.
Barbara i Karol Kuleszowie zostawili życie w Wielkiej Brytanii, w której spędzili dziewięć lat, i w której przyszły na świat ich wszystkie trzy córki. Swoje marzenia realizują w Ostrołęce w założonej przez siebie... Fabryce Marzeń.

Twoja córka zamieni się w balerinę lub księżniczkę. Przeniesie się do Mroźnej Krainy Lodu, magicznej Wróżkolandii lub pobuja w obłokach na zwariowanej imprezie pidżamowej. Twojego syna zapraszamy na rejs pirackim statkiem, spotkanie ze Spidermanem, wyprawę na plac budowy z Bobem Budowniczym, a jeśli jest wystarczająco odważny - do krainy dinozaurów - piszą Barbara i Karol Kuleszowie na swojej stronie internetowej. To właśnie oni jako pierwsi w Ostrołęce zaoferowali inny, niż w sali zabaw, sposób na organizację dziecięcych urodzin. Swoją firmę nazwali Fabryka Marzeń i robią wszystko, by na zorganizowanych przez nich przyjęciach właśnie te dziecięce marzenia się spełniały. Działają od stycznia ubiegłego roku.

Bitwa na poduszki, budowanie wież obronnych z dużych klocków, owijanie papierem toaletowym kolegi, czyli tworzenie bałwana. I to wszystko na czas. Na zorganizowanych przez nich urodzinach nie brakuje pomysłowych konkursów, gier i zabaw. Prowadzi je pan Karol, a jego żona maluje dzieciom buzie i nakleja tatuaże. Podobne zabawy widzieli wcześniej na przyjęciach urodzinowych w Anglii, gdzie urodziły się i wychowywały się trzy ich córki: 8-letnia Weronika, 6,5-letnia Amelia i 4,5-letnia Zuzia.

- W Anglii mieszkaliśmy dziewięć lat - opowiada pan Karol. - 90 procent urodzin tam to jednak takie z animatorami zabaw, z wodzirejami. Przyjęcia są też organizowane w salach zabaw, ale zdecydowanie rzadziej. Weronika chodziła tam do przedszkola, do zerówki i do szkoły. Amelka zresztą też. Bywaliśmy często gośćmi na różnego rodzaju kinderbalach.

Pani Basia pracowała w biurze transportowym ciastkarni. Jej mąż w tej samej firmie był kierowcą wózka widłowego.
Mieli znacznie lepsze zarobki niż w Polsce. Czemu zdecydowali się na powrót do kraju?
- My zawsze wiedzieliśmy, że wrócimy - mówi nasza rozmówczyni. - Pojechaliśmy tam zaraz po ślubie, po studiach, żeby zarobić na mieszkanie. Żyło się jak się żyło, to tu, to tam. Było fajnie, ale kiedy na świecie pojawiły się dzieciaki, to było już inaczej.

- Ja zawsze powtarzam, że pieniądze szczęścia nie dają - mówi pan Karol. - W pewnym momencie pieniądze przestały być motywatorem do tego, żeby tam żyć. Kontakty z dziadkiem, wujkiem - tego nikt nie zastąpi. Tam nie było tego, co jest tutaj.

- Tu mamy przyjaciół, dziewczynki mają dzieciaki dookoła - dodaje pani Basia.
- Punktem zwrotnym było to, że Weronika musi iść do pierwszej klasy jako sześciolatka. . Wróciliśmy - mówi głowa rodziny.

Jakie widzą różnicę pomiędzy Polakami i Anglikami? Cały artykuł przeczytasz w najnowszym, papierowym wydaniu TO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki