Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratują życie, nie dmuchają rękawków

Redakcja
Dla jednych to pomysł na wakacje, dla innych sposób na życie. Nie jest to wdzięczna i łatwa praca. Wszystkie niedostatki rekompensuje jednak satysfakcja, bo nie każdy może się pochwalić tym, że uratował komuś życie. Na zawsze pamięta się jednak o tych, którym nie udało się pomóc...

W tym roku w Narwi utonęła jedna osoba. Jednak dzienniki pracy ratowników na ostrołęckiej plaży wypełnione są po brzegi. Z rzeką nie ma żartów. Ratownicy interweniują kilkanaście razy dziennie zapobiegając podtopieniom i wyciągając z wody ludzi zniesionych z nurtem. Wspólnie przyznają, że to nie jest lekka praca, ale potrafi być satysfakcjonująca.
Postanowiłam wybrać się z nimi na patrol i przyjrzeć się ich pracy bliżej. Spotkaliśmy się w południe na Plaży Miejskiej. Przy pomoście stał jeden z najnowszych nabytków WOPR-OS - łódź ratunkowa.

- W najbliższej okolicy nikt nie ma tak specjalistycznego sprzętu - powiedział z wyraźną dumą Dariusz Małkowski, prezes WOPR-OS.

Wsiadamy do łodzi, od razu notuję w myślach jej zalety. Stabilna, wygodna, dużo w niej przestrzeni. Do łodzi wsiadają jeszcze dwie młode ratow_niczki - Magda Bobrowska i Zuzia Pie_rsa. Siadam "na dziobie". Ruszamy. Dziewczyny sumiennie lustrują wzrokiem brzegi rzeki.

- Z boku praca ratownika wygląda super. Cały dzień się leniuchuje, albo pływa łódką - pół żartem, pół serio stwierdził Dariusz Małkowski, który objął ster. - Niestety jest to zawód niedoceniany. Ludzie nie widzą jaka odpowiedzialność spoczywa na ratowniku, który na dyżurze musi zachować cały czas czujność. To naprawdę męcząca praca. Bierzemy odpowiedzialność za ludzkie życie.

- Ostatnio jak byłam na dyżurze podeszła do mnie pani, która poprosiła żebym napompowała rękawki jej dziecku - wtrąca Magda. - Tak właśnie ludzie postrzegają naszą pracę. Trzeba nam znaleźć zajęcie żebyśmy się nie nudzili - dodaje nie kryjąc goryczy.

- No właśnie. Od czego jest ratownik? - pyta retorycznie Darek. - Takich sytuacji jest mnóstwo. To jest praca z ludźmi. Nie wszystko da się przewidzieć. Wcale nie jest tak łatwo zostać ratownikiem. Trzeba ukończyć kurs, świetnie pływać, mieć wiedzę z zakresu ratownictwa, trzeba też orientować się w przepisach dotyczących strony prawnej bezpieczeństwa nad wodą. Poza tym młodzi ratownicy powinni odbywać dyżury społeczne. Wtedy mają szansę zdobyć trochę doświadczenia i przekonać się, czy to jest to co chcieliby robić na większą skalę. Bo to nie jest lekka praca. Ludzie, którzy_ korzystają z kąpielisk nie zawsze stosują się do regulaminu. A ratownik musi mieć oczy w koło głowy.

Dziś płycizna, jutro dół

Łódź zwalnia. W okolicach mostu kolejowego widać dwóch nastolatków pływających na materacu. Nurt rzeki jest silny, kilka chwil wystarczy, żeby zniosło materac na głęboką wodę. Ratownicy podpływają do nastolatków prosząc o powrót na brzeg. Chłopcy dość niechętnie wracają, odprowadzeni groźnym spojrzeniem.

- To dzikie kąpielisko - tłumaczy Darek. - Ludzie, szczególnie młodzi nie zdają sobie sprawy, że rzeka jest niebezpieczna. W ciągu kilku godzin może się zmienić dno i tu gdzie była płycizna pojawi się dziura. O tragedię nie jest trudno. Zawsze w takich sytuacjach zastanawiam się, gdzie są rodzice.

- Wczoraj interweniowaliśmy też z drugiej strony rzeki, gdzie młodzież zrobiła sobie dziką skocznię - dodaje Zuzia. - Kilku młodych ludzi się tam zebrało i prześcigali się w pomysłach na coraz bardziej niebezpieczne skoki. Tyle się mówi o wypadkach w wodzie. Niestety nie do wszystkich to trafia.

- Na szczęście u nas prowadzimy więcej działań prewencyjnych niż ratunkowych - uspokaja Darek. - Na kąpielisku zdarzają się podtopienia, ludzie wchodzą za boje, najczęściej pomagamy dzieciom niedopilnowanym przez rodziców. Łodzią patrolujemy odcinek 40 km obejmujący powiat ostrołęcki oraz część powiatu makowskiego. Zrzeszamy około 225 członków, z czego około 100 to ratownicy zawodowi posiadający dodatkowo różnego rodzaju specjalizacje. Sternicy motorowodni, płetwonurkowie, instruktorzy pływania, instruktorzy ratownictwa lodowego - wymienia na jednym wdechu. - Pozostali to młodsi ratownicy WOPR lub ratownicy mniej aktywni chwilowo. Działamy na zasadzie wolontariatu i nie mamy obecnie etatów, może w przyszłości uda nam się coś z tym zrobić.

Dzieci wpadły w zagłębienie

Patrol minął dość spokojnie, ale nie zawsze tak jest. 28-letni Łukasz Sien_nicki do WOPR-OS dołączył mając 15 lat.

- Wtedy zakończyłem swoją przygodę z trenowaniem pływania - mówi. - Brakowało mi kontaktu z wodą. Pomyślałem sobie, że fajnie byłoby wciąż pływać i jeszcze mógłbym pomagać innym. W pracy ratownika interwencje zdarzają się bardzo często - przyznaje. - Najpoważniejsze zdarzenie miałem kilka lat temu, kiedy pracowałem na kąpielisku miejskim. To był trudny czas, bo trwało pogłębianie rzeki. Powstało kilka niebezpiecznych zagłębień, które było trudno odizolować od strefy kąpieli. Pamiętam dokładnie, że tego dnia była masa ludzi na plaży. W pewnym momencie zauważyłem dwójkę małych dzieci kąpiących się niedaleko rodziców. Momentalnie nurt rzeki zniósł chłopców za obszar kąpieliska, wpadli w zagłębienie. Płynąc w ich stronę bałem się, że nie zdążę uratować obydwojga. Dzieci toną szybciej niż dorośli. Kiedy do nich dotarłem były już pod wodą. To był cud. Po zanurkowaniu udało mi się chwycić obydwu. Nie myślałem w tamtym momencie o niczym, po prostu nie mogłem pozwolić im utonąć. Na szczęście nic im się nie stało. Dzieci zakrztusiły się wodą i przestraszyły. Nie chcę nawet myśleć co by się mogło stać, gdybym wskoczył do wody kilka chwil później. Niedługo potem wyciągnąłem z wody 9-letniego chłopca. Po kilku latach spotkałem go na ulicy. Rozpoznał mnie i jeszcze raz podziękował. Nie ukrywam, że ta sytuacja podbudowała mnie. Cieszę się że mogłem pomóc.

Lodówka w strefie dla pływających

Ratownik powinien być dobrze wyszkolony, czujny, ale musi też posiadać odporność psychiczną.

- Każdy ratownik powinien mieć mocne nerwy i umiejętność racjonalnego działania pod wpływem stresu - przekonuje Łukasz. - W tym zawodzie nie ma rutyny. Ostrożnym trzeba być nawet podczas przeszukiwania kąpieliska. Nigdy nie zapomnę jak znalazłem w strefie dla umiejących pływać lodówkę. Dzień wcześniej jej tam nie było - śmieje się Łukasz. - To zabawna anegdota, ale z drugiej strony, gdyby ktoś skoczył na nią, albo zahaczył nogami to mogłoby się to źle skończyć. Szczególnie, że często się zdarza ludziom wchodzić do wody pod wpływem alkoholu. Drugim błędem popełnianym przez ludzi nad kąpieliskiem jest pozostawianie dzieci samych w wodzie z dmuchanymi zabawkami, które łatwo są znoszone przez nurt rzeki i są bardzo wywrotne. Ludzie nie biorą pod uwagę, że to bardzo niebezpieczne sytuacje. Nad wodą trzeba zachowywać się rozsądnie.

Zrobiłem, co było w mojej mocy

- Ratownictwo bardzo się zmieniło w ostatnim czasie. Myślę, że na lepsze - mówi Sebastian Dawid, wiceprezes WOPR-OS. - Wciąż jednak zdarzają się sytuacje, w których ludzie ignorują nasze zalecenia i wskazówki. Wtedy najczęściej dochodzi do tragedii. W ciągu kilku lat uratowałem ponad 60 ludzi. Brałem jednak udział w akcjach, które kończyły się tragicznie. Twarze tych ludzi nie śnią mi się po nocach, ale w pamięci pozostają. Wiem, że w każdej sytuacji zrobiłem wszystko co było w mojej mocy. Zostałem ratownikiem trochę z przypadku. Trenowałem pływanie, potem zrobiłem kurs na ratownika. Wyszło to dość naturalnie. Ta praca to ogromna odpowiedzialność. Nie tylko trzeba posiadać dużą wiedzę teoretyczną, ale trzeba mieć także w sobie chęć pomocy innym. W 2001 roku byłem nad morzem we Władysławowie. To tam uratowałem pierwszą osobę - wspomina Sebastian. - Dziewczyna była rok starsza ode mnie. Do dziś pamiętam jej imię i nazwisko. Kiedy do niej podpłynąłem była już na dnie. Zaalarmował mnie jej chłopak, który sam ledwie trzymał się na powierzchni wody. Kiedy do niego podpłynąłem wskazał mi miejsce, gdzie tonęła dziewczyna. Nie było czasu na myślenie. Zanurkowałem i ją wyciągnąłem. Ratownik bez względu na to czy jest nad wodą prywatnie czy służbowo nie schodzi z posterunku. Kiedy uda się komuś pomóc satysfakcja jest ogromna. To wspaniałe uczucie usłyszeć po udanej akcji "dziękuję" albo "dobra robota". Dla takich chwil warto żyć.

Sami proszą się o kłopoty

Ratownicy zgodnie przyznają, że praca w terenie nie jest prosta.
- Ciężko jest dyżurować nad morzem, bardzo ciężko na rzekach. Pływalnie mają lepsze warunki pracy - przyznaje Sebastian. - Mimo to bez względu na miejsce jesteśmy po to, żeby pomagać. Czasami jednak ludzie sami proszą się o kłopoty i niepotrzebnie ryzykują. Najczęściej przeceniają swoje umiejętności i wchodzą do wody tam, gdzie nawet wytrawny pływak by nie zaryzykował.

O bezpieczeństwo nad wodą dbają także policjanci z ostrołęckiej komendy.

- Gdy tylko rozpoczyna się sezon letni, swoją służbę rozpoczynają policjanci wydziału patrolowego tzw. "wodniacy" - mówi Sylwester Marczak z KMP w Ostrołęce. - Na Narwi wykorzystujemy łódź motorową. Warto podkreślić, że wszyscy policjanci pełniący służbę "na wodzie" również są ratownikami.
Wciąż jednak na wodzie dochodzi do wypadków.

- W tym roku na terenie powiatu ostrołęckiego policja odnotowała jedno utonięcie. Zginął młody chłopak. Utopił się w zbiorniku wodnym po wybranym żwirowisku. Zdarzenie miało miejsce w czerwcu - mówi Bożena Piersa z KMP w Ostrołęce. - W 2012 roku były trzy przypadki utonięć - dwa w Narwi, i jedno w stawie na terenie gm. Czerwin. Dla porównanie w 2011 roku doszło do dwóch utonięć w Narwi. A według danych z Komendy Stołecznej Policji w Warszawie w 2012 roku, w całym garnizonie mazowieckim utonęło 45 osób. 37 osób zginęło w pierwszych siedmiu miesiącach.

- Większość tragicznych zdarzeń ma miejsce poza kąpieliskami - podsumowuje Dariusz Małkowski. - Przy każdej możliwej okazji apelujemy o rozwagę. Po to jest kąpielisko miejskie, żeby z niego korzystać. Pod okiem ratownika jest zdecydowanie bezpieczniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki