Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ratują ludzkie życie

Redakcja
Dla jednych to pomysł na wakacje, dla innych sposób na życie. Nie jest to wdzięczna i łatwa praca. Wszystkie niedostatki rekompensuje jednak satysfakcja, bo nie każdy może się pochwalić tym, że uratował komuś życie. Na zawsze pamięta się jednak o tych, którym nie udało się pomóc...

W tym roku w Narwi utonęła jedna osoba. Jednak dzienniki pracy ratowników na ostrołęckiej plaży wypełnione są po brzegi. Z rzeką nie ma żartów. Ratownicy interweniują kilkanaście razy dziennie zapobiegając podtopieniom i wyciągając z wody ludzi zniesionych z nurtem. Wspólnie przyznają, że to nie jest lekka praca, ale potrafi być satysfakcjonująca.

- Z boku praca ratownika wygląda super. Cały dzień się leniuchuje, albo pływa łódką - pół żartem, pół serio stwierdził Dariusz Małkowski. - Niestety jest to zawód niedoceniany. Ludzie nie widzą jaka odpowiedzialność spoczywa na ratowniku, który na dyżurze musi zachować cały czas czujność. To naprawdę męcząca praca. Bierzemy odpowiedzialność za ludzkie życie.
- Ostatnio jak byłam na dyżurze podeszła do mnie pani, która poprosiła żebym napompowała rękawki jej dziecku - wtrąca Magda. - Tak właśnie ludzie postrzegają naszą pracę. Trzeba nam znaleźć zajęcie żebyśmy się nie nudzili - dodaje nie kryjąc goryczy.
- No właśnie. Od czego jest ratownik? - pyta retorycznie Darek. - Takich sytuacji jest mnóstwo. To jest praca z ludźmi. Nie wszystko da się przewidzieć. Wcale nie jest tak łatwo zostać ratownikiem. Trzeba ukończyć kurs, świetnie pływać, mieć wiedzę z zakresu ratownictwa, trzeba też orientować się w przepisach dotyczących strony prawnej bezpieczeństwa nad wodą. Poza tym młodzi ratownicy powinni odbywać dyżury społeczne. Wtedy mają szansę zdobyć trochę doświadczenia i przekonać się, czy to jest to co chcieliby robić na większą skalę. Bo to nie jest lekka praca. Ludzie, którzy korzystają z kąpielisk nie zawsze stosują się do regulaminu. A ratownik musi mieć oczy w koło głowy.

16-latek i 17-latek utonęli w Narwi

28-letni Łukasz Siennicki do WOPR-OS dołączył mając 15 lat.
- W pracy ratownika interwencje zdarzają się bardzo często - przyznaje. - Najpoważniejsze zdarzenie miałem kilka lat temu, kiedy pracowałem na kąpielisku miejskim. To był trudny czas, bo trwało pogłębianie rzeki. Powstało kilka niebezpiecznych zagłębień, które było trudno odizolować od strefy kąpieli. Pamiętam dokładnie, że tego dnia była masa ludzi na plaży. W pewnym momencie zauważyłem dwójkę małych dzieci kąpiących się niedaleko rodziców. Momentalnie nurt rzeki zniósł chłopców za obszar kąpieliska, wpadli w zagłębienie. Płynąc w ich stronę bałem się, że nie zdążę uratować obydwojga. Dzieci toną szybciej niż dorośli. Kiedy do nich dotarłem były już pod wodą. To był cud. Po zanurkowaniu udało mi się chwycić obydwu. Nie myślałem w tamtym momencie o niczym, po prostu nie mogłem pozwolić im utonąć. Na szczęście nic im się nie stało. Dzieci zakrztusiły się wodą i przestraszyły. Nie chcę nawet myśleć co by się mogło stać, gdybym wskoczył do wody kilka chwil później

Tragedia w Zazdrości. Utonął 18-latek

- Ratownictwo bardzo się zmieniło w ostatnim czasie. Myślę, że na lepsze - mówi Sebastian Dawid, wiceprezes WOPR-OS. - Wciąż jednak zdarzają się sytuacje, w których ludzie ignorują nasze zalecenia i wskazówki. Wtedy najczęściej dochodzi do tragedii. W ciągu kilku lat uratowałem ponad 60 ludzi. Brałem jednak udział w akcjach, które kończyły się tragicznie. Twarze tych ludzi nie śnią mi się po nocach, ale w pamięci pozostają. Wiem, że w każdej sytuacji zrobiłem wszystko co było w mojej mocy. Ta praca to ogromna odpowiedzialność. Nie tylko trzeba posiadać dużą wiedzę teoretyczną, ale trzeba mieć także w sobie chęć pomocy innym. W 2001 roku byłem nad morzem we Władysławowie. To tam uratowałem pierwszą osobę - wspomina Sebastian. - Dziewczyna była rok starsza ode mnie. Do dziś pamiętam jej imię i nazwisko. Kiedy do niej podpłynąłem była już na dnie. Zaalarmował mnie jej chłopak, który sam ledwie trzymał się na powierzchni wody. Kiedy do niego podpłynąłem wskazał mi miejsce, gdzie tonęła dziewczyna. Nie było czasu na myślenie. Zanurkowałem i ją wyciągnąłem. Ratownik bez względu na to czy jest nad wodą prywatnie czy służbowo nie schodzi z posterunku. Kiedy uda się komuś pomóc satysfakcja jest ogromna. To wspaniałe uczucie usłyszeć po udanej akcji "dziękuję" albo "dobra robota". Dla takich chwil warto żyć.

Więcej na ten temat przeczytasz w papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego
Źródło: TVN24/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki