MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po udanym seksie robi się kompletnie aseksualna

Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu
Lubię kochać się dość często trzy, cztery nawet pięć razy w tygodniu. Nie potrzebuję też być smyrany za uszami przez pół godziny żeby się podniecić.

Mam pytanie do Ciebie, bo chociaż jestem mądrym człowiekiem, nie potrafię znaleźć dobrego rozwiązania nurtującego mnie problemu. Chodzi o to jak pogodzić dwoje dorosłych ludzi, którzy będąc małżeństwem i przyjaźniąc się, nie potrafią dogadać się w sypialni w kwestii tak wydawało by się banalnej jak to co jest lepsze - częstość czy jakość?
Jeśli brzmi to niezrozumiale śpieszę wytłumaczyć. Jestem mężczyzną w sile wieku, mam 35 lat i o rok młodszą żonę. Ślub wzięliśmy na jesieni ubiegłego roku i niedługo będzie nasza rocznica. Z początku, jak to młoda para, nie mieliśmy żadnych problemów i wszystko wydawało się układać jak najlepiej. Niestety, dość szybko ujawniły się pewne różnice między nami.
Ja lubię kochać się dość często trzy, cztery nawet pięć razy w tygodniu. Nie potrzebuję też być smyrany za uszami przez pół godziny żeby się podniecić. Niestety, moja żona zdaje się tego nie rozumieć i z uporem godnym lepszej sprawy głaszcze mnie i całuje a to w piętę, a to w nos, co jest dla mnie szczerze mówiąc dość irytujące.
Dla niej natomiast ważne jest żeby ją pieścić od stóp do głów, w czasie nie krótszym niż obie połowy meczu, najchętniej z dogrywką. Na dodatek po udanym seksie robi się kompletnie aseksualna na tydzień albo nawet dłużej. Traktuje mnie wtedy jak dziecko, głaszcze po główce i nazywa swoim maleństwem - ona! Metr sześćdziesiąt w kapeluszu mówi tak do mężczyzny prawie trzydzieści centymetrów wyższego od niej!
Jestem coraz bardziej rozgoryczony, bo widzę, że chyba pod tym względem zupełnie się nie dobraliśmy. A szkoda bo bardzo wiele nas łączy. Czy jest dla nas jakaś nadzieja?
Łukasz

Mówi się, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka i jest w tym powiedzeniu wielka życiowa mądrość. Daje bowiem nadzieje na wypracowanie pewnych kompromisowych wzorców sytuacji, które przez powtarzalność staną się dla nas oczywiste. W sytuacji gdy ludzi łączy przyjaźń, wspólne zainteresowania, sympatia, dzieci i dorobek materialny, zwykle są skłonni starać się mocno, aby także w innych aspektach życia układało się przynajmniej znośnie.
Dlatego obdarzona umiarkowanym popędem "lodowa księżniczka", przyzwyczaja się zwykle, do pełnego temperamentu męża i ze stoickim spokojem przyjmuje jego amory. Co więcej, po pewnym czasie, kiedy hormony nieco zmieniają poziom, zwykle okazuje się, że poziom libido u partnerów ulega wyrównaniu i to ONA inicjuje seks, podczas gdy On coraz częściej jest zmęczony, śpiący i ma obolałą głowę.
Myślę, że trudno jest przez rok przyzwyczaić się, zrozumieć i zaakceptować wszystkie różnice jakie pojawiają się w trakcie trwania związku, jednak jeśli oboje chcecie "coś z tym zrobić", jesteście na dobrej drodze. Pozdrawiam i życzę cierpliwości.
Agata

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki