Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po dziesięciu latach odnalazła siostrę

Robert Majkowski
- Gdy tylko zobaczyłam jej fotografię, wiedziałam, że to ona. Podobieństwo było widać na pierwszy rzut oka. Ten sam nos, usta... I była bardzo podobna do mojej mamy.

- Kiedy miałam 16 lat, mama wzięła mnie na rozmowę - wspomina ostrołęczanka. Nic nie zapowiadało tego, że będzie ona tak wyjątkowa. I że za kilka lat zmieni jej życie.

Gdy tylko będziesz gotowa, znajdź ich

- Spokojnie oznajmiła mi, że mam rodzeństwo: siostrę i brata. I że ze względu na ciężką sytuację nie dałaby radę sama ich wychować, była więc zmuszona oddać dzieci do adopcji. Powiedziała mi jak się nazywają, kiedy się urodzili i że moja siostra najprawdopodobniej trafiła do rodziny w Szwecji. Dodała też, że gdy tylko będę na to gotowa, mogę próbować ich odnaleźć.

Dla niejednej nastolatki, wychowującej się w przeświadczeniu, że jest jedynaczką, byłby to niemały szok. Pani Monika wiadomość o niespodziewanym rodzeństwie przyjęła ze spokojem i zrozumieniem. Choć przez lata informacja ta trzymana była w sekrecie. Nasza rozmówczyni niczego nie podejrzewała.

- Kiedy miałam 21 lat, coś mnie tknęło. Zapragnęłam odnaleźć swoje rodzeństwo. Dowiedzieć się jak wyglądają, gdzie mieszkają, co robią w życiu. Z jednej strony była to ciekawość, z drugiej potrzeba serca - mówi.

Miała garstkę informacji: właściwie tylko ich nazwiska oraz daty urodzenia. Pani Monika była najmłodsza z trójki rodzeństwa. Najstarszy brat trafił do Domu Dziecka w Białymstoku w wieku 2 lat, siostra, gdy miała zaledwie 3 miesiące.

Telefony, spotkania i kontakt się urwał

Najłatwiej było odnaleźć brata. Pomógł jej w tym Ośrodek Adopcyjny w Ostrołęce. Były telefony i kolejne spotkania, ale po pewnym czasie kontakt się urwał.

W tym samym czasie próbowała dotrzeć do siostry. Za każdym razem napotykała na mur zbudowany z przepisów i barier urzędniczych. Przypuszczenia mamy okazały się słuszne: siostrę adoptowała rodzina Szwedów. Tam dorastała, wychowywała się. To nastręczało niemałych trudności w poszukiwaniach. Po polskim imieniu i nazwisku nie było można jej odnaleźć, ponieważ miała je zmienione na szwedzkie.

Pomogły Zerwane Więzi

Tydzień temu, przypadkiem, przeglądając jeden z dokumentów, znalazła imię i nazwisko siostry. Tyle że nie polskie, a już poadopcyjne, szwedzkie. Zapaliło się więc światełko nadziei. O pomoc w znalezieniu siostry poprosiła członków Fundacji Zerwane Więzi, którzy na Facebooku prowadzą grupę pod nazwą „Adoptowani - Poszukiwania rodziny. Zerwane Więzi”.

- Znaleźli ją tego samego dnia, odezwali się do niej i umówili nas na rozmowę za pośrednictwem Facebooka - mówi. - Wiadomość od nich odczytałam nad ranem. To był bardzo miły początek dnia. Byłam tak podekscytowana, że nie wiedziałam, co robić. Aż porozlewałam kawę, bo tak mi się ręce trzęsły. Za kilka godzin miałam z nią rozmawiać.

Tutaj potrzebna była jednak pomoc tłumacza. Siostra pani Moniki nie umie pisać i mówić po polsku. „Rozmowa” (a właściwie pisanie wiadomości) trwała dwie godziny. Padało wiele pytań.

- Chciała jak najwięcej wiedzieć o rodzicach, dlaczego musiała zostać adoptowana. Ja pytałam, jak się jej ułożyło życie. Trafiła do dobrego domu. Ma partnera, dwójkę dzieci. Z tych wszystkich emocji zapomniałam nawet zapytać jej, czym się zajmuje. Następnego dnia wymieniłyśmy się zdjęciami. Z fotografii wynika, że jest wesołą osobą. Dużo się uśmiecha, tak jak ja. Napisała mi, że potrzebuje chwili oddechu, na przemyślenie tego wszystkiego. Odpisałam, że będę na nią czekać.

Więcej przeczytacie w aktualnym wydaniu "Tygodnika Ostrołęckiego".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki