Jonasz S. Syn, brat, wnuczek, kolega, chłopak, student - do tych określeń nijak nie przystaje słowo morderca i to morderca szczególnie okrutny. Ale właśnie tak, nie jak o synu, nie jak o bracie, ale jak o bestii w skórze owcy mówi o nim ostatnio cała Polska. A szczególnie Wyszków, gdzie się urodził, wychował, mieszkał, skończył szkołę. Gdzie jego rodzina wiodła dotychczas normalne, spokojne życie. Gdzie matka, znana lokalna dziennikarka, nieraz sama opisywała ludzkie tragedie, dramaty, przestępstwa. Gdzie 16-letni brat, uczeń jednego z publicznych liceów, grał z kolegami w piłkę i umawiał się na pierwsze randki.
Całe to spokojne, normalne życie runęło w jednej chwili jak domek z kart, gdy w nocy z niedzieli na poniedziałek 16 lutego, w wynajętym mieszkaniu w Warszawie, Jonasz udusił łańcuchem a potem m.in. nożem poćwiartował ciało prostytutki.
Policja szuka części ciała kobiety
Kobieta miała odcięte ręce i nogi, z rozciętego brzucha wystawały wnętrzności. Brakowało niektórych organów, które po wycięciu Jonasz S. najprawdopodobniej wyrzucił do kanalizacji. Do tej pory nie znaleziono niektórych części ciała. Mogą być np. w rurach ściekowych. Dlatego policjanci w poszukiwaniu fragmentów ciała kobiety i jej rzeczy przetrząsali i nadal przeszukują okoliczne studzienki ściekowe, zsypy i kontenery na śmieci...
W Wyszkowie szok i niedowierzanie
Wtorkowe wydania ogólnopolskich dzienników wstrząsnęły Wyszkowem. "Fakt" na pierwszej stronie opublikował zdjęcie zakutego w kajdanki Jonasza S. w policyjnycm dresie, podczas przesłuchań. "Super Expres", "Życie Warszawy", "Gazeta Wyborcza" opublikowały opisy tej okrutnej zbrodni, z jaką - jak sami przyznają - warszawscy policjanci i prokuratorzy nie mieli do czynienia od lat. W mieście zaczęła się medialna nagonka na rodzinę i znajomych S.
Redakcję "Wyszkowiaka", w której od lat pracowała matka Jonasza (w poniedziałek przestała być redaktorem naczelnym; jej obowiązki przejął wydawca "Wyszkowiaka", dyrektor WOK "Hutnik" Artur Laskowski), trzeba było zamknąć, bo nie sposób było opędzić się od dziennikarzy. Pojawili się także w WOK "Hutnik", Urzędzie Miejskim, szkole, do której chodził chłopak. Reporterzy dotarli nawet do Kamieńczyka, skąd pochodzi rodzina S., i gdzie mieszkają obydwie babcie Jonasza. Jedna z nich jest bardzo poważnie chora.
Wyszkowianie nie dowierzają w to co się stało. Ci, co znali Jonasza, nie mogą wprost uwierzyć. Szok - to najczęściej powtarzane słowo.
Cały reportaż już jutro tylko w papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego i Głosu Wyszkowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?