Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ogień zabrał wszystko. Wiśniccy kończą budowę domu

Redakcja
Wiśniccy mają niewiele. Pięcioosobowa rodzina żyje z jednej, skromnej pensji. Sami budują nowy dom, w którym chcą zasiąść przy wigilijnym stole

23 lipca 2012 roku późnym wieczorem pan Piotr oraz starsze dzieci - 12-letnia Oliwia i 15-letni Mateusz już spali. Jedynie pani Anna jeszcze się kręciła po domu, bo przygotowywała się do wizyty u okulisty z najmłodszym synem.

Nagle rozległ się huk, jakby od fajerwerków. Zgasło światło. Anna zbudziła męża, myślała, że korki wysadziło. Wtedy zauważyli, że przez sufit widać płomienie. Drewniany dom szybko zajął się ogniem. Obudzili dzieci, wybiegli na zewnątrz.

Wzruszająca pomoc

Potem było szukanie dachu nad głową. Początkowo rodzice z najmłodszym synem mieszkali w pożyczonej przyczepie, starsze dzieci u krewnych. Dostali zasiłek z gminy, wsparcie od parafian, którzy zrobili zbiórkę pieniędzy, pomoc z Caritasu, Zespół Szkół Powiatowych w Kadzidle dał zatrudnienie pani Annie na pół roku.

Jednak najbardziej ich wzrusza wspomnienie o pomocy osób, które po prostu przychodziły i pytały, czego potrzebują.

Kiedy stało się jasne, że domu nie mogą odbudować, zamieszkali na stancji, potem kolejnej i kolejnej. Zależało im na tym, żeby być razem, bo dzieci tęskniły.

- Teraz mieszkamy całą piątką w tym domku, gdzie wszystko jest małe: pokój, kuchnia, łazienka. Jak rozłożymy się na noc, to posłania zajmują cała podłogę w pokoju, nie da się przejść.

Chcą na swoje

- Chce mi się płakać, gdy na to patrzę. Mikołaj, przedszkolak, jak zobaczył, że Oliwia trzyma swoje podręczniki na półce pod telewizorem, to też chciał tam kłaść swoje książeczki. Teraz córka ma tylko połówkę tej małej półki. Jak zapytałam moją córkę, o czym marzy, to powiedziała, że o krześle do biurka.

Mimo złej sytuacji finansowej (tylko pan Piotr pracuje), nie przestawali dążyć do samodzielności. Są zdeterminowani. Życzliwi ludzie sprzedali im działkę za niską cenę, wzięli kredyt na materiały budowlane i w czerwcu tego roku mury zaczęły powoli rosnąć. Gospodarz spędza na budowie cały wolny czas.

Wiśniccy mówią o grudniu, jako terminie przeprowadzki. Jedziemy na działkę. Tam okazuje się, że dom, do którego za 2-3 tygodnie mają się wprowadzić z dziećmi, to surowe ściany, tyle że z dachem, oknami i drzwiami wejściowymi. Ze ścian sterczą zaślepki i kable, nie ma rur do wody ani ogrzewania, elektryka również nie jest gotowa. Na podłodze brakuje nawet wylewki, chodzi się po piasku. Za to na środku pokoju stoi piecyk - koza i ogrzewa ściany, pociągnięte z grubsza cementem.

- Za parę dni nam to wyschnie i wtedy położymy tynki - mówi niezrażony gospodarz. - Tu kiedyś będzie salon, połączony z kuchnią i jadalnią. Wiemy, że już bardzo wiele pomocy dostaliśmy od ludzi. Doszły do nas nawet plotki, że niby korzystamy na pożarze, bo nam ludzie nowy dom budują. To najgorsze, co można w takiej sytuacji usłyszeć. Co w tym złego, że chcemy dać dzieciom własny dom, choćby i na kredyt? A pomoc jest nam nadal potrzebna. Przecież nie trzeba tych rzeczy kupować specjalnie dla nas, czasami zostają po budowie. Przyjedziemy, odbierzemy.

Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki