Zwykle kupowałem cały bochenek krojonego na miejscu chleba małego, zwykłego z piekarni w Serafinie.
W ubiegłą środę, po południu, chciałem kupić połówkę chleba, bo jakoś ostatnio jem mniej pieczywa.
- Niestety, nie sprzedam panu połówki - odpowiedziała mi z uśmiechem sprzedawczyni.
Miałem głupią minę, kiedy tłumaczyła, że ten akurat dostawca nie odbiera od nich połówek.
- Proponuję zamiast tego pół chleba baltonowskiego z Piątnicy - usłyszałem.
Przystałem na zamianę. Zapłaciłem, a po drodze do domu próbowałem przetrawić to, co usłyszałem od sprzedawczyni.
Wczoraj też chciałem kupić połówkę chleba, więc z rana zatelefonowałem do supermarketu E. Leclerc, żeby zapytać o sens absurdu, z którym spotkałem się na stoisku piekarniczym.
- Nie powinny panu odmówić sprzedaży połówki chleba - wyjaśnił Marek Grądalski, dyrektor sklepu. - Jakiś czas temu pracownice stoiska były instruowane, żeby niezależnie od wymagań dostawcy sprzedawać klientom także połówki chleba, ale widocznie już zapomniały o tym. Za chwilę zwrócę im jeszcze raz uwagę.
Pięć godzin później w drodze do domu wstąpiłem do E. Leclerca.
- Niestety, nie mogę panu sprzedać połówki tego chleba - usłyszałem znów od miłej ekspedientki, innej niż poprzedniego dnia.
Kupiłem cały chleb, bo nie chciałem wpędzać supermarketu E. Leclerc w niepotrzebne straty…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?