Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie odchodzę za karę

Jarosław Sender
Dyrektor szpitala, Dariusz Hajdukiewicz wyprowadza się z Makowa

Po dwudziestu latach pracy i dziesięciu latach kierowania makowskim szpitalem odchodzi Pan do Warszawy.

- Nie tyle odchodzę, co wracam do Warszawy, mojego rodzinnego miasta. Sprowadziłem się do Makowa 20 lat temu, wraz z żoną, bo tu była praca i mieszkanie. Chwalę sobie te lata. Ale zawsze wiedziałem, że prędzej czy później powrócę do Warszawy, gdzie rodzina mieszka od pokoleń. Okazja nadarzyła się właśnie teraz.

Podobno z gabinetu szpitalnego przenosi się Pan do gabinetu czysto urzędniczego.

- Mam objąć stanowisko dyrektora wydziału zdrowia w Urzędzie Miasta Warszawy. Moim zadaniem będzie przede wszystkim strategiczna współpraca z dyrektorami dziesięciu szpitali podlegających prezydentowi miasta, mająca na celu poprawę funkcjonowania tych placówek. Na pewno nie będzie to łatwe zadanie. Każdy z dyrektorów ma własną wizję prowadzenia szpitala. A tu trzeba będzie wypracować jakąś nową, optymalną strategię.

W jakiej kondycji zostawia Pan makowski szpital?

- Myślę, że w lepszej niż przed rokiem czy przed dwoma laty.

To znaczy?

- Wzrosły nam przychody. Koszty także, ale mniej niż przychody. Zmniejszyła się zatem strata finansowa. Pozostaje w granicach kilku procent rocznego przychodu. Mamy kontrolowany dług w wysokości około miliona złotych. Stanowią go opóźnienia w płatnościach, które jednak są regulowane. Szpital miał bardzo dobrą sytuację na początku tego wieku. Potem wpadł w ostry kryzys, z którego moim zdaniem się podniósł. Kilka lat temu przyjąłem strategię, którą na własny użytek nazwałem strategią Mawsona. Swego czasu zafascynowała mnie historia tego australijskiego geologa, profesora uniwersyteckiego i polarnika. On w 1909 r. zdobył biegun magnetyczny na Antarktydzie. Przypłacił to prawie życiem. Ale wyszedł z wyprawy cało dzięki desperackiej strategii, którą przyjął. Można to nazwać strategią ważnego celu i małych kroczków. Tego ja się też chwyciłem w momencie impasu naszego szpitala. I wydaje mi się, że udało nam się z tego kryzysu wyjść.

W ostatnim czasie szpital bory¬kał się z problemami kadrowymi. Czy udało się Panu je załagodzić?

- Nadal mamy niedobór lekarzy, zwłaszcza anestezjologów, ale jakoś dajemy sobie radę. Najtrudniejsza sytuacja była na oddziale ortopedii, ale przeorganizowaliśmy trochę pracę i sytuacja się poprawiła. Normuje się też sytuacja oddziału rehabilitacyjnego. Przygotowujemy się do jego rozbudowy.

Był Pan dyrektorem ponad 10 lat. Co udało się Panu zrobić w tym czasie?

- Mówiąc skromnie - nie zepsułem tego, co zrobili moi poprzednicy. Jak to inni oceniają - nie wiem. Ale ponadto udało mi się utworzyć kilka nowych oddziałów, jak choćby SOR, rehabilitację. Powstały też, albo zostały przywrócone nowe poradnie. Zorganizowaliśmy sieć karetek - z punktami w Różanie i Kra¬snosielcu - podobno wzorcową na Ma¬zowszu. Cały czas dbaliśmy o podnoszenie jakości pracy w naszym szpitalu. Od 2001 roku zdobywaliśmy wszelkie certyfikaty. Prowadziliśmy też od lat działalność edukacyjną, czego przykładem są choćby organizowane przez nas od ośmiu lat konferencje naukowe. Ostatnia, z udziałem lekarzy z całej Polski, została znakomicie przygotowana przez naczelną pielęgniarkę, Urszulę Gro¬chowską. Myślę, że największym moim sukcesem jest to, że makowski szpital ma pozytywną opinię na mapie opieki zdrowotnej w Polsce.

A czego nie udało się osiągnąć w czasie tej dekady?

- Przede wszystkim nie powiodły się różne negocjacje z Narodowym Funduszem Zdrowia. Ale to głównie dlatego, że Fundusz ma raczej taktykę dyktatu, więc trudno negocjować. Ze względu na wymogi NFZ musiałem zamknąć na przykład filię poradni specjalistycznych w Różanie. Nie udało mi się zbudować lądowiska, choć dzięki pomocy finansowej miasta mamy już opracowane wstępne projekty. Ale nie mamy właśnie przychylności NFZ. Nie udało nam się także uzyskać unijnych funduszy na dwa wnioski. Czekamy na zaopiniowanie trzeciego wniosku. Następne będziemy na pewno składać.

A czy udało się wreszcie zdobyć tomograf?

- Mamy informację od sponsora, że został wybrany model, rozstrzygnięty przetarg. Zatem za kilka tygodni, jeśli starostwo także okaże przychylność, tomograf powinien znaleźć się w naszym szpitalu.

Cały czas mówi Pan "nasz" szpital, choć za trzy dni już Pana tu nie będzie...

- Ale to jednak jest wciąż mój szpital. Zwłaszcza, że przez jakiś czas będę przyjeżdżał raz w tygodniu wspierać mojego następcę…

Starosta ma zamiar powierzyć te obowiązki - do czasu rozstrzygnięcia konkursu - doktorowi Kasprzykowi. To chyba słuszna decyzja?

- Moim zdaniem najlepsza. Doktor Kasprzyk był dotychczas moim zastępcą. Zna wszelkie problemy, potrzeby i możliwości szpitala. Jest też jednak ordynatorem oddziału chirurgicznego i o ile wiem broni się przed propozycją starosty. Mam nadzieję jednak, że ją przyjmie.

Na naszym forum internetowym pojawiły się pogłoski o sprzedaży, czyli prywatyzacji szpitala. Starosta Deptuła stanowczo temu zaprze¬czył. Pan przewiduje taki scenariusz?

- Moim zdaniem to bzdura. I na pewno nikt nie ma takiego zamiaru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki