Kobieta w ubiegłym tygodniu trafiła do szpitala z powodu omdlenia dziecka.
- Dyżurny lekarz zlecił kilka badań - opowiada kobieta. - Pielęgniarki wzięły moje dziecko na badanie krwi. Chciałam iść z nimi na zabiegówkę, ale jedna z pielęgniarek prychnęła i spytała mnie: "Po co? Pani będzie nam mówić jak krew pobierać? My mu krzywdy nie zrobimy!". Zapewniła mnie - opowiada zdenerwowana pani Iwona.
Według jej relacji dziecku pobierano krew prawie 20 minut.
- Mój syn był wystraszony i głośno płakał - mówi. - Potrzebowałam kilkunastu minut, żeby go uspokoić po pobraniu krwi. Kiedy zobaczyłam rączki mojego dziecko byłam przerażona. Przedramię było posiniaczone i pokłute. Nigdy jeszcze nie spotkałam się z taką znieczulicą. Chciałabym przestrzec inne matki. Mój syn miał już kilka razy pobieraną krew, ale nigdy nie przeżył takiej traumy. Wypisałam go ze szpitala na żądanie, pani ordynator uznała, że nic się takiego nie stało. W głowie mi się to nie mieści.
Sytuacja jest znana Włodzimierzowi Kucharskiemu, zastępcy ds. medycznych dyrektora ostrołęckiego szpitala:
- Wkłuć się do żyły dziecka trzy, czteromiesięcznego, to nie lada sztuka - wyjaśnia. - Ale u dziecka, o którym mowa, były tylko dwa wkłucia. Przyczyną tego konfliktu jest frustracja matki, która niezbyt fachowo zajmowała się swoim dzieckiem. Powiedziałbym, że doszło do zaniedbania, ale z jej strony. Personel oddziału pediatrycznego dokłada wszelkich starań, by dobrze zajmować się swoimi małymi pacjentami. Zarzuty tej kobiety bardzo przeżyli i uważają je za zupełnie nieuzasadnione.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?