MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Matka Boża odwiedzała Dąbrówkę

Magdalena Mrozek
W niedzielę 12 września kaplicę Matki Bożej Objawionej w Dąbrówce i obraz Matki Bożej Dąbrowskiej poświęcił biskup Stanisław Stefanek
W niedzielę 12 września kaplicę Matki Bożej Objawionej w Dąbrówce i obraz Matki Bożej Dąbrowskiej poświęcił biskup Stanisław Stefanek M. Mrozek
W Dąbrówce, wiosce nad rzeką Szkwą, 155 lat temu dwóm dziewczynkom, Kurpiankom, ukazała się Matka Boska. I przez następne dwadzieścia lat w Dąbrówce trwały cudowne objawienia. Do barci, na której Matka z Dzieciątkiem się objawiała, wędrowali pielgrzymi. Niewidomi odzyskiwali wzrok, ci którzy przychodzili o kulach prosić o łaskę, wracali do domu na własnych nogach.

Zapomniane sanktuarium postanowił odświeżyć w pamięci wiernych ksiądz proboszcz Stanisław Grosfeld, który mówi, że sam trzykrotnie cudownie został ocalony od śmierci.

Niezwykła barć

Wróćmy jednak do początku tej coraz bledszej w pamięci Kurpiów historii. Wspomnienia najstarszych mieszkańców Dąbrówki, którzy o objawieniach słyszeli z ust swoich rodziców, są szczątkowe. Zatrzymał ją i utrwalił w latach 1935-1936 Adam Chętnik. Miejscowi uzupełnili ją nam z kolei o kilka zdarzeń przekazywanych z ust do ust. W Dąbrówce, wsi w gminie Lelis, tam gdzie obecnie stoi kościół, rósł przed wiekami sosnowy bór, w którym królowały kilkusetletnie sosny bartne. Z czasem drzewa zrąbano, zostały zaledwie skrawki puszczy - krzywe, karłowate drzewa i jedna barć, z wyciętym krzyżem na korze. Nad krzyżem powiesił ktoś niewielki obrazek na blasze z wizerunkiem Matki Boskiej. Miał strzec drzewo "przed zachłanną ręka szkodników", jak pisze Chętnik. Z siekierą na barć ruszył pewien człowiek ze wsi, który pomyślał, że się wzbogaci na sprzedaży drewna. Nocą z dwoma synami zakradł się do drzewa i zaczął je rąbać. Po kilku uderzeniach zasłabł. Zaniemógł tak bardzo, że nie był w stanie o własnych siłach iść do domu. Legenda głosi, że z okaleczonego drzewa płynęła przez wiele dni nie żywica, ale krew. Gospodarza, który ruszył na nie z siekierą, do końca życia nękały choroby. Działo się to w 1850 roku. Od tego czasu w okolicy stało się głośno o niezwykłej barci. Jakiś czas później, tuż przed maryjnym miesiącem, dwie młode Kurpianki - Marcyna i Rozyna - przyszły, by ubrać w kwiaty drzewo i obrazek. Kiedy modliły się do Maryi, ujrzały nad sobą jasność i postać Matki Bożej z Dzieciątkiem. Dziewczynki z radosną nowiną pobiegły do wsi. Od tego czasu do Dąbrówki schodzili się pielgrzymi z całej okolicy. Przychodzili chorzy, prosząc o uzdrowienie, wierzący i zwykli gapie. "Chorzy odzyskiwali zdrowie, kulawi od wielu lat zostawiali same kule i szli o własnych siłach, smutni doznawali pocieszenia" - podaje Chętnik. - "Dziedziczka, czy też jej krewna z Drogoszewa (niejaka p. Miłobędzka), piękna i bogata pani, odzyskać tu miała stracony od wielu lat wzrok." Przez dwadzieścia lat - do 1870 roku - Matka Boża ukazywała się ludziom na barci. Później doznawane łaski były coraz rzadsze. Maryję można było zobaczyć już tylko w wigilię świąt Królowej Niebios, ale nie wszyscy mogli dostąpić objawienia. Mimo to cudowne miejsce było wciąż tłumnie odwiedzane. Już nawet doszło do tego, że ludzie modlili się nie w kościele, ale pod drzewem. Nie spodobało się to księdzu z Nowogrodu Romualdowi Skrodzkiemu. Bałwochwalstwem nazwał kłanianie się barci. Powiedział, że objawienia Matki Boskiej na drzewie i łaski są znakiem, że miejsce to upodobał sobie Bóg i powinien stanąć na nim kościół. Ksiądz nakazał ściąć barć. Wcześniej zdjęto blaszany obrazek. Tym razem krew nie popłynęła i drzewo runęło na ziemię. Ludzie powtarzali sobie, że barć straciła swoją moc. Ksiądz odjechał, ale w drodze spotkało go nieszczęście. Podczas przeprawy przez Pisę załamał się lód i wóz z końmi wpadł do wody. Podróżni i dobytek uratowali się, jednakże, jak wspomina Chętnik, ksiądz niedługo po lodowatej kąpieli zmarł. Ludzie mówili między sobą, że to kara za zniszczenie cudownej barci. W miejscu gdzie został pień, stanęła niewielka kaplica. W niej umieszczono kule uzdrowionych pod barcią kalek. W 1892 roku zbudowano kościół, a następnie w 1894 roku powstała nowa parafia pw. św. Anny, w miejscu objawień natomiast pozostała kaplica. W kościele w wielki ołtarz wstawiono obraz Matki Boskiej, namalowany na wzór tego, jaki był na "cudownej" barci, a za ołtarzem umieszczono zebrane z kapliczki wota i kule. Pierwszym proboszczem parafii był ks. Adam Edward Umiński. Należały do niej wioski: Płoszyce, Nasiadki, Szkwa. Na pobożną ludność i ważny ośrodek ruchu religijnego, którym stała się Dąbrówka, zwrócili uwagę ówcześni sekciarze mariawici z Płocka. Postanowili wykorzystać go do własnych celów. Przekonywali parafian, że sprawczynią cudów i łask, których byli świadkami, jest patronka kościoła mariawickiego Matka Boska Nieustającej Pomocy, której obraz także znajdował się w kościele i która co noc objawia się "mateczce Kozłowskiej z płockiego zakonu". Przekonywali też, że Matka Boska już dawno odwróciła się od kurpiowskich księży i wiernych. Apelowali, by się od niej również odwrócili i stworzyli u siebie kościół mariawicki. I udało się mariawitom "nawrócić" parafian. "W parafii, dotąd spokojnej i Bogu miłej, zrobiło się istne piekło: wymysły, handel wiarą i czasem bluźnierstwa" - pisze A. Chętnik. - "Przytem lud zmienił się nie do poznania: ze spokojnych parafian utworzyli się zacietrzewieni fanatycy, skaczący katolikom do oczu, gotowi bić się za swą mateczkę". Walkę z mariawitami prowadzili zakonnicy, ojcowie kapucyni z Łomży. Sprawili, że ludność parafii wróciła na łono Kościoła rzymskokatolickiego.

Ksiądz budowniczy

Sześć lat temu proboszczem parafii pw. św. Anny został ks. Stanisław Grosfeld pochodzący spod Białegostoku. Postanowił on na 155. rocznicę objawień przypomnieć ich historię i na ich miejscu zbudować nową kaplicę w miejscu, gdzie dwóm Kurpiankom ukazała się Matka Boska. Starą kapliczkę rozebrali bowiem w czasie wojny Niemcy. - Sanktuarium jest żywe, póki żywa jest wiara ludzi. Ludzie coraz mgliściej pamiętają, co się na tej ziemi stało. Chociaż wciąż wiele osób, także spoza parafii, przyjeżdża właśnie tu, by dać na mszę. Rocznica objawień zbiegła się ze 110. rocznicą powstania parafii i 60. zburzenia poprzedniej, drewnianej kaplicy. Na jej miejscu stanęła murowana z kurpiowskimi śparogami na szczycie. Na jednej ze ścian w kapliczce podczas nabożeństwa w sobotę 11 września zawisł mały obrazek na blasze, ten sam, który wisiał przed ponad wiekiem na barci. Został zawieszony również obraz, duży, na całą ścianę - zamówiony przez proboszcza Grosfelda. Przedstawia on scenę pierwszego objawienia na drzewie, jaśniejącą Matkę Boską i dwie Kurpianeczki. Obraz namalował Sylwester Kwiatkowski z Białegostoku. I co najważniejsze, oblicze Maryi jest takie samo jak na osiemnastowiecznym obrazie, który wisi w głównym ołtarzu w kościele. Ksiądz nadmienia, że prawdopodobnie jego twórca był także uczestnikiem objawień i namalował twarz, którą zobaczył. - Jak nie wierzyć, że Matka Boża przyszła do tej ziemi. Przecież ludzie nie mieli zbiorowych przywidzeń przez dwadzieścia lat - mówi w zadumie i za chwilę opowiada, kiedy nabrał pewności, że został wybrany na budowniczego kaplicy Objawień. - Dwa dni przed Wszystkimi Świętymi trochę majsterkowałem przy silniku. Spalił się, a ja, nie wiedząc o tym, rozłączyłem go. Poraził mnie bardzo silny prąd. Nagle stałem się świadomy swojego odejścia. Zapytałem Pana Boga, czy to już? I wtedy stała się ciemność, a mnie odrzuciło na ścianę i wówczas poczułem pewność, że postawię kaplicę. Ksiądz Grosfeld ogłasza wśród parafian i pielgrzymów, by zgłaszali świadectwa otrzymanych łask od Matki Boskiej Dąbrowskiej. Przygotował już księgę, do której będzie je wpisywał. Ma już pierwszą. Historię uzdrowienia dziecka nieuleczalnie chorego na białaczkę, która, jak mówi, działa się na jego oczach. - Ja niczego nowego tu nie odkryłem - zaznacza ksiądz. Odnalazłem tylko przychodząc do parafii tę wielką cześć do Matki Bożej, którą oddawali przodkowie moich obecnych parafian. Są odpowiednie osoby, dla odpowiednich celów, nawet maleńkich, które Pan Bóg na ich drodze stawia. I postawił mnie, jedenastego proboszcza. Ludzie pytali, dlaczego akurat proboszcz stawia kaplicę, a nie zrobili tego ci wcześniejsi? Jest prosta odpowiedź na takie pytanie - bo Matka Boża tak chciała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki