Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Przydacz: Decyzja o przyjęciu Ukrainy do NATO powinna być decyzją stricte polityczną

Marcin Kędryna
Marcin Kędryna
Wideo
od 16 lat
Należy Ukrainie wskazać ścieżkę do Sojuszu podobną do tej, przed jaką postawione zostały Finlandia i Szwecja. Decyzja o przyjęciu Ukrainy do NATO powinna być decyzją stricte polityczną podjętą przez sojuszników i Ukrainę. Możemy, a nawet musimy wykonać kroki naprzód - mówi Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta

Od 500 dni trwa wojna na Ukrainie. W jaki sposób wpływa ona na bezpieczeństwo Polski?

Prezydent Andrzej Duda już od początku swojej pierwszej kadencji w 2015 r. za jeden z podstawowych celów aktywności międzynarodowej stawiał chęć rozlokowania na terytorium Polski wojsk sojuszniczych, żeby Polska przestała być tylko członkiem NATO „na papierze”, ale by także i wojska sojusznicze z konkretnym sprzętem stacjonowały na terytorium Polski w ramach polityki odstraszania. Wówczas, osiem lat temu, być może nie wszyscy widzieli ten kontekst bezpośredniego zagrożenia, ale dla nas był on całkowicie jasny. A dzisiaj jest to już absolutnie widoczne wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę. Obecność tej najpotężniejszej armii w sposób stały na terytoriom Polski powoduje wymierne wzmocnienie naszego bezpieczeństwa.

To właśnie Prezydent Andrzej Duda i obóz rządzący doprowadzili do sytuacji, że w Polsce mamy kilkanaście tysięcy sojuszniczych żołnierzy. Proszę sobie wyobrazić, jak byśmy się czuli, mając wojnę za wschodnią granicą, gdyby nie obecność tych tysięcy żołnierzy. Ma to także swój wymierny wpływ na sytuację ekonomiczną czy gospodarczą - inwestorzy, także ci z najważniejszych gospodarek świata, w naturalny sposób spoglądają na to, czy dane państwo jest bezpieczne, czy jest stabilne. A taka forma obecności jest tego gwarancją.

Rozmawiamy na kilka dni przed wileńskim szczytem NATO, czego się po nim możemy spodziewać, jak wyglądają nasze przygotowania do szczytu?

Od kilku miesięcy prezydent Andrzej Duda intensywnie zabiega, aby właśnie przed spotkaniem w Wilnie dokończyć realizację postanowień z ubiegłorocznego szczytu w Madrycie i z otwartą kartą zarysować nowe obszary do działania, a nie skupiać się na powtarzaniu postulatów z przeszłości. Zależy nam na tym, by ten szczyt przyniósł konkretne rozwiązania przede wszystkim w kontekście wzmocnienia bezpieczeństwa Polski i całego naszego regionu, ale także jeśli chodzi o przyszłą akcesję kolejnych państw do Sojuszu.

Konieczna zatem jest dalsza adaptacja NATO do bieżących wyzwań, z których głównym jest ciągle zagrożenie ze strony Rosji, ale też Białorusi. Ostatnie wydarzenia rysują nową sytuację i wymagają dostosowania działań dla zapewnienia bezpieczeństwa. W praktyce konieczne jest wydzielenie konkretnych jednostek do sił szybkiego reagowania, dalsze wzmocnienie polityki obrony i odstraszania oraz zwiększenie wydatków obronnych przez innych sojuszników do minimum 2 proc. PKB. Będziemy też zabiegać, aby w ramach sojuszniczej obecności w Polsce było jeszcze więcej niezbędnego sprzętu wojskowego. To podstawowe priorytety, z jakimi polska delegacja uda się do Wilna.

A co z Ukrainą w NATO?

Jesteśmy za tym, by Ukraina stała się członkiem NATO, ale nie da się ukryć, że to wymaga zaistnienia odpowiednich warunków. Ukraina musi się najpierw obronić. Chciałbym tu jednak podkreślić, że taka perspektywa nie zwalnia nas z pracy w tym kierunku już dzisiaj. Jest wiele możliwości, by proces integracji Ukrainy z NATO przyspieszyć. Polska proponuje podniesienie relacji NATO-Ukraina z poziomu Komisji do Rady, co da Ukrainie prawo zwoływania posiedzeń wspólnych z Radą Północnoatlantycką. Należy Ukrainie wskazać ścieżkę do Sojuszu podobną do tej, przed jaką postawione zostały Finlandia i Szwecja. Decyzja o przyjęciu Ukrainy do NATO powinna być decyzją stricte polityczną podjętą przez sojuszników i Ukrainę.

Jörg Lau z „Die Zeit” napisał - po angielsku - na Twitterze: „Niemcy zostały przyjęte do #NATO 9 maja 1955 roku, dziesięć lat po zabiciu dziesiątek milionów Europejczyków. Nie miały stałych granic, były podzielonym krajem, przez który przebiegała żelazna kurtyna. Dalej, przekonaj mnie, że nie ma tu nic do nauczenia się dla ukraińskiej kandydatury do NATO!”.

Ukraina jest w stanie wojny i jej przystąpienie do Sojuszu w tym momencie pociągnęłoby za sobą militarne zaangażowanie w konflikt pozostałych członków NATO. Nie ma zgody państw sojuszniczych na takie rozwiązanie, bo myślimy w pierwszej kolejności o bezpieczeństwie naszych obywateli. Ale podkreślam: to nie znaczy, że brak jest innych rozwiązań. Możemy, a nawet musimy wykonać kroki naprzód.

Czy z perspektywy blisko dwóch tygodni ma pan jakieś wnioski dotyczące marszu Grupy Wagnera na Moskwę? Czy powinniśmy się niepokoić w związku z obecnością tych najemników na Białorusi?

Prezydent Duda w Kijowie powiedział, że zarówno obecność Grupy Wagnera na Białorusi, jak i rozmieszczenie tam rosyjskiej broni jądrowej, to czynniki istotnie zmieniające architekturę bezpieczeństwa w naszym regionie. Należy to traktować jako potencjalne niebezpieczeństwo dla Polski, Litwy czy krajów naszego regionu - i tak do tego podchodzimy. Grupa Wagnera to organizacja składająca się z tysięcy kryminalistów. Ich obecność w państwie rządzonym przez autokratę powoduje duże zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa i trzeba to traktować jako potencjalny element destabilizujący bezpieczeństwo regionu. Dlatego konieczna jest reakcja NATO na te zmiany. Sojusznicy zgadzają się co do tego, że Grupa Wagnera, wspólnie z białoruskimi służbami, może być wykorzystywana do destabilizacji. My w Polsce mamy przecież doświadczenie wielu miesięcy ataków hybrydowych na naszą granicę z Białorusią, dlatego też pozytywnie oceniam decyzję rządu o wzmocnieniu zabezpieczeń i ochrony naszej wschodniej granicy.

Ważna jest w tym kontekście świadomość społeczna w Polsce, aby nie ulegać dezinformacji. Pamiętamy, jak reagowała część polskiej opozycji wobec wydarzeń, które rozgrywały się w 2021 roku na polsko-białoruskiej granicy. Powiedzieć, że to naiwność, to jakby nic nie powiedzieć.

W zeszłym tygodniu na Litwę wysłaliśmy naszych żołnierzy i śmigłowce.

Prezydent postanowił skierować na Litwę naszych żołnierzy w formie Polskiego Kontyngentu Wojskowego. To sojusznicze wzmocnienie bezpieczeństwa na czas szczytu NATO w Wilnie, bo kontyngent będzie działał od 4 do 17 lipca. Wśród głównych zadań polskich żołnierzy będzie ochrona przestrzeni powietrznej, ludności oraz wybranych obiektów. Ta decyzja jest też efektem uzgodnień prezydentów Andrzeja Dudy i Gitanasa Nausėdy o zacieśnianiu wzajemnej współpracy wojskowej i szkoleniowej. W perspektywie mamy dalsze przedsięwzięcia. Gdy działamy razem, jesteśmy silniejsi, także wobec agresywnej rosyjskiej polityki.

Daniel Fried, były ambasador USA w Polsce, a dziś człowiek związany z Departamentem Stanu powtarza, że nigdy stosunki amerykańsko-polskie nie były tak dobre, jak dziś. Czy zgodzi się pan z tą tezą?

Również szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken określił niedawno relacje polsko-amerykańskie jako najlepsze w historii. To prawda. Świadczą o tym częste kontakty między prezydentami Dudą i Bidenem, ale także te na poziomie współpracowników czy rządowym. Każda wizyta prezydenta USA - a w ciągu jednego roku były w Warszawie dwa takie spotkania - napędza inwestycje amerykańskie w Polsce i jest dla świata jasnym sygnałem: Polska jest bezpieczna, opłaca się tu przyjeżdżać, prowadzić biznes. Jesteśmy zainteresowani dalszym zacieśnianiem obustronnie korzystnej współpracy z USA we wszystkich sferach, w tym bezpieczeństwa i obrony, energetyki i gospodarki czy technologii.

Złośliwi mówią, że stosunki są tak dobre, że amerykański ambasador czuje się jak u siebie w domu i chce zagłosować w polskich wyborach.

Uważam, że rolą dyplomaty jest praca nad pogłębianiem relacji między państwem pochodzenia i państwem akredytacji. Sprawy wewnętrzne powinniśmy dyskutować we własnym gronie.

Hasło „polityka migracyjna” odmieniane jest teraz chyba przez wszystkie przypadki.

Trudno o bardziej drastyczne zobrazowanie nieudanego procesu integracji migrantów niż we Francji. Widzimy dziś skutki zmieszania kultur bazującego na ideologii, a nie na organicznym, naturalnym przenikaniu się społeczeństw. Komisja Europejska chciałaby, żebyśmy partycypowali w kosztach błędnych decyzji sprzed lat i fatalnej polityki zachodnich państw.

Jest różnica między nielegalnymi migrantami, co do których nie mamy żadnych informacji, a ludźmi, którzy przyjeżdżają do kraju legalnie, są weryfikowani przez służby i znamy cel ich pobytu - pobytu czasowego, związanego na przykład z zatrudnieniem.

Kontrolowana i rozsądna migracja do Polski w celach pracy, gdzie mamy niski poziom bezrobocia, bywa korzystna i jest często wymagana przez pracodawców i ma korzystny wpływ na polską gospodarkę. Pracodawcom często brakuje dziś rąk do pracy, ale każde rozwiązanie powinno być wdrażane w granicach prawa i przy akceptacji uwarunkowań kulturowych.

Referendum?

Jest potrzebne. Artykuł 4. Konstytucji mówi wyraźnie, że władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do narodu. I to naród sprawuje swoją władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio. Polacy mają więc konstytucyjnie zagwarantowane prawo do bezpośredniego udziału w sprawach ważnych, do możliwości wypowiedzenia się. Gdzie są więc dziś obrońcy konstytucji?

Decyzje dotyczące przymusowej relokacji nielegalnych migrantów są istotne z perspektywy bezpieczeństwa państwa polskiego. Ta kwestia dotyka też prymatu prawa: czyja racja jest ważniejsza: czy Polaków mieszkających w Polsce, czy urzędników pracujących w Komisji Europejskiej; kto tak naprawdę powinien decydować o tym, kogo Polska przyjmuje w swoje granice.

Referendum w tej sprawie ma dać Polakom gwarancję, że rząd nie zgodzi się na przymusową relokację w naszym kraju. Tymczasem okazuje się, że jest to temat, którego opozycja panicznie się boi, a jej liderzy w kolejnych filmikach mówią: „PiS chce pytać w referendum Polaków o politykę migracyjną. Oni chyba naprawdę upadli na głowę”. Moim zdaniem to część opozycji ws. tematu migracji wykonała tak gwałtowne salto poglądowe, że może się to dla nich skończyć wyłącznie upadkiem już i tak niskiej wiarygodności i bardzo twardym lądowaniem. Polacy nie dadzą się oszukać.

Marcin Przydacz
Sekretarz stanu, szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP. W latach 2019-2023 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. W latach 2015-2019 zastępca dyrektora Biura Spraw Zagranicznych w Kancelarii Prezydenta RP

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Portal i.pl codziennie. Obserwuj i.pl!

rs

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marcin Przydacz: Decyzja o przyjęciu Ukrainy do NATO powinna być decyzją stricte polityczną - Portal i.pl

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki