Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maków Maz. Zmiany w stołówkach: w szkole nie jest już słodko

Beata Dzwonkowska
Wrzesień w szkołach rozpoczął się od rewolucji żywieniowej. Koniec z niezdrowymi przekąskami i napojami gazowanymi w sklepikach, a także smażonym mięsem i ziemniakami polanymi tłuszczem w stołówkach.

Teraz mają być zdrowe kanapki i woda w sklepikach, a na talerzu przede wszystkim dużo warzyw, kasze, ryby i owoce na deser. Szkoły dwoją się i troją, żeby do nowego rozporządzenia ministra zdrowia się dostosować, a dzieci mają podzielone zdanie na temat nowego asortymentu sklepików szkolnych i „lightowych” stołówkowych obiadów.

Owoce, surówki i jak najmniej tłuszczu

W Zespole Szkół nr 2 w Makowie Maz. uczy się 824 uczniów. Z tego 327 je obiady w szkolnej stołówce. Dzieci nie narzekają na zmiany w menu. Minister zdrowia dokładnie określił jakie produkty mają być serwowane uczniom. I tak, tylko raz w tygodniu może być danie smażone, raz może być mączne, surówki mają pojawiać się codziennie, ale trzy razy w tygodniu mają być przygotowane z surowych warzyw. Potrawy częściej będą duszone i gotowane. Raz w tygodniu ma być ryba. Koniec z dosalaniem potraw na talerzu. Nie ma też słodkich kompotów.

Herbata może być słodzona specjalnymi słodzikami lub miodem pszczelim. Dzieci mogą też pić kawę zbożową. Za to w kuchni używa się więcej jogurtów naturalnych, mniej tłuszczu, a dzieci w zasadzie codziennie otrzymują owoc, dodajmy, że każdego dnia inny. Nie wystarczy jednak dobór produktów. Należy jeszcze wnikliwie czytać ich skład i dopasować ilość zawartego cukru czy tłuszczów tak, aby nie przekraczać zalecanego spożycia. Przykładowo do smażenia ma być używany olej roślinny rafinowany o zawartości kwasów jednonienasyconych powyżej 50 proc. i zawartości kwasów wielonienasyconych poniżej 40 proc. Tak dokładne wytyczne mają być stosowane w zasadzie do każdego produktu. W szkole menu układa intendentka i kucharka, ale, jak mówi pani dyrektor, wymaga to jeszcze nabrania doświadczenia.

- Wnikliwie wczytaliśmy się w rozporządzenie i sami przygotowujemy posiłki. Pierwsza kontrola sanepidu wypadła pomyślnie, ale chcemy też zwiększyć naszą wiedzę, dlatego myślę o szkoleniu dla kucharki. Jeżeli takie szkolenia się pojawią, na pewno z nich skorzystamy. Zależy nam na tym, żeby było zdrowo, ale też smacznie. Dziecko przecież ma chętnie przyjść na obiad - mówi dyrektor Elżbieta Płosińska. I popiera zmiany. Jakość posiłków jest wyższa, ale na razie nie ma mowy o podnoszeniu cen za obiady.

- Rodzice płacą 4,70 zł. I na razie tak zostanie, ale na pewno koszty przygotowywania posiłków będą większe - przewiduje pani dyrektor.

Kanapki ze sklepiku numerem jeden

Sklepiki szkolne na terenie miasta prowadzi prywatna firma. Sklepik oferuje produkty zgodne z rozporządzeniem. Odpowiedzialni za to są dyrektorzy szkół, którzy w taki sposób spisują umowy z firmami zewnętrznymi, aby mieć kontrolę nad sprzedawanymi produktami. A warto ją mieć, gdyż kary za nieprzestrzeganie rozporządzenia to nawet kilka tysięcy złotych. Do sprzedaży proponowane mogą być kanapki przygotowane z pieczywa razowego, pełnoziarnistego lub bezglutenowego oraz warzywa, owoce i woda. Skład kanapek powinien być urozmaicony, mogą one zawierać m.in. przetwory mięsne o niskiej zawartości tłuszczu, przetwory z ryb, jaja i sery. Nie znajdziemy tłustych wędlin, kiełbas, parówek, serków topionych czy majonezu. Są tu też suszone owoce, kefiry i koktajle. Jak mówi pani dyrektor dzieci przyzwyczajają się do sklepiku.

- Przygotowany asortyment w zasadzie zostaje wykupiony. Dzieci lubią kanapki, ale także owoce i soki niskosłodzone - mówi.

Wolą czipsy i colę

Część dzieci zaakceptowała zmiany, ale rozmawialiśmy też z grupą szóstoklasistów, którzy nie są zachwyceni tym, że nie mogą w szkole kupić ulubionych czipsów.

- W szkole każą nam jeść zdrowo. W sklepiku są tylko owoce i woda. Fuj - mówi mi uczeń szóstej klasy. Kiedy pytam co w takim razie wolą jeść, chórem odpowiadają, że czipsy i colę. Część z tych uczniów ma widoczną nadwagę. Zgodnie jednak stwierdzili, że o ile nauczyciele tłumaczą im, dlaczego warto odżywiać się zdrowo, rodzice nie stawiają im żadnych granic.

- Dostaję pieniądze od rodziców i kupuję sobie drugie śniadanie. Lubię zapiekanki, słodkie bułki i colę. Nie obchodzi mnie zdrowe odżywianie - mówi szóstoklasista. Tylko jeden chłopak z tej grupy mówi, że stara się jeść zdrowo.

- Wiem, że to jest ważne, ale lubimy fast foody. W sklepiku nie jest najgorzej, są dobre kanapki i ciastka zbożowe - mówi nam.
Rodzice i dziadkowie, z którymi rozmawialiśmy, są zadowoleni ze zmian.

- Uważam, że rodzice są odpowiedzialni za to, co dzieci jedzą. Moja wnuczka, która chodzi do I klasy, ma zawsze ze sobą box z przekąskami. Jest tu kanapka, owoc, cukierek. Nie ma potrzeby, żeby kupować coś w sklepiku, chociaż uważam, że zmiany są dobre i teraz sklepiki oferują zdrowe przekąski. Mój starszy wnuczek, który mieszka w Warszawie, bierze do szkoły termos z herbatą, zdrowe i smaczne drugie śniadanie. Najpierw dzieci się z niego śmiały, a potem dopytwały co ma dobrego na śniadanie, czy poczęstuje ich herbatą. Warto poświęcić czas, aby po pierwsze, tłumaczyć dzieciom co jest zdrowe, a co można jeść jedynie raz na jakiś czas, a po drugie, żeby przygotować dla im smaczne i zdrowe śniadanie do szkoły. Dobrze, że w szkołach zaszły zmiany, ale szkoła nie zastąpi rodziców - komentuje Bożena Goździewska.

Dyrektor Płosińska dodaje, że pod koniec ubiegłego roku rodzice najmłodszych dzieci pytali o możliwość zmiany sprzedawanych w sklepiku produktów.

- Już wtedy chcieli, aby dzieci w szkole miały dostęp przede wszystkim do zdrowej żywności. Taka świadomość rodziców na temat konieczności prowadzenia zdrowego stylu życia cieszy. Liczymy na to, że po pierwszych trudnościach dzieci chętniej będą sięgać po zdrowe przekąski.

Budka ze słodyczami

Tymczasem tuż za bramą szkoły pojawiła się budka z czipsami, czekoladą, batonikami, słodkimi bułkami oraz napojami. Część dzieci tam zagląda. Pomimo ochrony, która nie pozwala na opuszczanie terenu szkoły przez uczniów, ci i tak znajdą przysłowiową dziurę w płocie, aby kupić sobie coś z budki.
Dyrektor szkoły rozkłada ręce.

- Pokusy będą zawsze. Niedaleko przecież są także supermarkety i inne sklepy. My skupiamy się na tym, aby na terenie szkoły promować zdrową żywność i nie dopuścić, by dzieci w czasie lekcji wychodziły poza teren szkoły. Nie mamy wpływu na to, co przynoszą ze sobą do szkoły lub co jedzą po lekcjach - mówi. Dodaje, że szkoła wkłada dużo wysiłku w promowanie zasad zdrowego odżywiania. Jesienią odbędzie się w szkole trzeci już kiermasz zdrowej żywności, planowane są także spotkania z dietetykiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki