Umówiłam się na spotkanie z panem Tomaszem w Ostrołęckim Centrum Kultury. Na drzwiach jednego z pokoi wisiały informacje na temat bioenergoterapeuty. W gabinecie słychać było rozmowę, pan Tomasz miał pacjenta. Czekając zapoznałam się z informacjami na temat uzdrowiciela.
Według nich pan Tomasz jest wybitnym bioenergoterapeutą i zielarzem. Założył pierwszy w naszym kraju Ośrodek Terapii Naturalnej. Wielokrotnie wygrywał plebiscyty i rankingi na najlepszego polskiego uzdrowiciela. Jego zestawy ziół znalazły się w kilku publikacjach, a on sam jest autorem trzech książek o bioenergoterapii.
Najpierw uleczył psa
Po chwili z gabinetu wyszedł pan z synem, obydwaj mieli bardzo zadowolone miny. Pan spojrzał na mnie i zachęcił mnie gestem do wejścia do gabinetu, gdzie w progu powitał mnie uśmiechnięty pan Tomasz. Przyjrzałam mu się uważnie i nie zauważyłam nic, co by wyróżniało go spośród innych ludzi.
Czytaj więcej:
Tajemnicza mikstura. Mężczyzna twierdzi, że wynalazł lek na wszystko!
Uzdrowiciel okazał się sympatyczny i komunikatywny.
- Skąd się wie, że jest się bioenergoterapeutą? - zapytałam. Pan Tomasz uśmiechnął się:
- Teraz są już urządzenia, które pokazują, jakie ma się zdolności, ale to nie takie proste. Czasami ktoś ma talent, ale nie umie go rozwinąć, albo też nie może. To bardzo indywidualna sprawa.
- Pana też zbadali, czy sam pan doszedł, do tego że ma pan "magiczne" ręce?
- Swoje umiejętności odkryłem, jak miałem 17 lat - zaczął opowieść. - Mieliśmy w domu psa, który zachorował. Weterynarz stwierdził, że nie da się go uratować. Wszyscy bardzo to przeżyliśmy. W domu usiadłem koło niego i zacząłem go głaskać. Nie minęło pięć minut jak pies wstał i zaczął się normalnie zachowywać. Weterynarz był w szoku, podobnie zresztą jak ja. A potem zacząłem eksperymentować i rozwijać swoje zdolności.
Oszuści na każdym kroku
Pan Tomasz jest dyplomowanym bioenergoterapeutą, należy również do Polskiego Cechu Psychotronicznego. Opowiedziałam mu o moich doświadczeniach z filipińskim uzdrowicielem, na co uśmiechnął się tylko pod nosem.
- Nie jest łatwo zostać dyplomowanym bioenergoterapeutą - powiedział. - Ja mam certyfikaty, które są honorowane na całym świecie. W Polsce jest około 100 tys. uzdrowicieli, z tego zarejestrowanych zaledwie 2 tys. Mnóstwo osób udaje uzdrowicieli. Pamiętam czasy, kiedy przychodziło do mnie kilkadziesiąt osób dziennie. Teraz ludzie się boją, oszustów można spotkać na każdym kroku.
Czytaj więcej:
Badali kręgosłup flamastrem
A jak wygląda badanie?
- Najprościej mówiąc moim zdaniem jest naenergetyzowanie organizmu - wyjaśnia. - Każdy seans trwa około 10 min. Przekazuję pacjentowi swoją energię, która odblokowuje kanały energetyczne w jego organizmie. Jest to zupełnie bezbolesne, czuć tylko ciepło albo zimno, w zależności od indywidualnych cech człowieka. Oczywiście dużo też zależy od nastawienia pacjenta. Lepiej, jeśli pacjent wierzy, że może wyzdrowieć. Jeżeli jest nastawiony negatywnie energia również zrobi swoje, ale może odbywać się to wolniej.
Obszerny materiał na ten temat znajdziecie w najbliższym papierowym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?