Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotniczy ruch turystyczny odbuduje się dopiero w przyszłym roku. Ekspert: Możemy na razie zapomnieć o świetnych wynikach

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Piotr Adamczyk/GTL
- W tym roku można już raczej zapomnieć o świetnych wynikach w lotniczym ruchu turystycznym – mówi Łukasz Magrian, dyrektor Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej.

Jak mocno obostrzenia w komunikacji lotniczej wpłynęły na turystykę w Gdańsku?
Możemy zdecydowanie powiedzieć o dużych spadkach w transferze zagranicznych turystów. To w znacznej mierze konsekwencja właśnie utrudnień w komunikacji lotniczej, bo połączeń albo nie ma, albo zostały bardzo mocno ograniczone. Wpływ na niższą liczbę turystów ma też styl wypoczynku, podróżowania w czasie pandemii. Nie tylko w Polsce władze apelowały o ograniczenie wyjazdów na wakacje za granicę, o spędzanie urlopów we własnej okolicy. Widzimy to np po w krajach skandynawskich, których mieszkańcy zazwyczaj odwiedzali Gdańsk, Pomorze. Właściwie ten ruch turystyczny zaczął się odbudowywać dopiero w lipcu. Trudno jeszcze o precyzyjne, szczegółowe analizy, ale wstępne oceny mówią, że zza granicy w czasie wakacyjnych miesięcy mieliśmy ruch turystyczny maksymalnie na poziomie 20 - 30 proc. tego, co w latach ubiegłych.

Lista krajów objętych zakazem lotów jest analizowana i monitorowana. Rząd naszego kraju zablokował 2 września komunikację lotniczą m.in. z Hiszpanią, Izraelem, Maltą. Do tych krajów tzw. turystycznych wiele samolotów latało z gdańskiego lotniska. Branża turystyczna na całym świecie przeżywa problemy, podobnie jak przewoźnicy.

Oczywiście. Poprzedni rok zamknęliśmy liczbą 5 mln pasażerów, którzy przewinęli się przez nasze lotnisko. Sądzę, że w tym roku wynik 2 mln byłby bardzo dobrym rezultatem. Z jednej strony cieszy fakt, że, choć z ograniczeniami, loty w ogóle ruszyły i można w niektóre miejsca się dostać. Z drugiej strony, jeśli ktoś wybierał się samolotem w celach wypoczynkowych, to zgodzimy się, że obostrzenia nie wpływały pozytywnie ani na urlopowy nastrój, ani na pozytywną decyzję o zagranicznych wakacjach. Obserwujemy też, że m.in., że ci turyści, którzy dotarli do Polski zza granicy, przyjechali własnymi pojazdami - to byli m.in. Niemcy, Litwini, Czesi. Sądzę, że podobna sytuacja miała miejsce w innych krajach turystycznych.

W tej sytuacji należy się spodziewać, że jesienią trudno będzie w Gdańsku o turystów z Wlk. Brytanii czy Skandynawii, którzy zazwyczaj przylatywali tu samolotami...
Na pewno tak. Przykładowo - w tej chwili zamiast kilku połączeń jednego dnia, na danym kierunku, mamy jedno. Nie wiemy też, jak rozwijać się będzie sytuacja epidemiologiczna w Polsce i za granicą. W tym roku można już raczej zapomnieć o świetnych wynikach. Skłaniam się do twierdzenia, że odbudowa lotniczego ruchu turystycznego nastąpi dopiero w przyszłym roku, i to dość powoli.

Czy rodzimi turyści zastąpili w czasie tegorocznych wakacji mieszkańców krajów zagranicznych, którzy w latach ubiegłych spędzali u nas wakacje?
Pomorskie zawsze było pierwszym wyborem Polaków szukających miejsca na wakacje - to decyzja średnio 30 proc. mieszkańców naszego kraju. Jest trochę twardych danych pokazujących, że w tym roku rodzimych turystów było u nas więcej, np. analiz miejsca logowania telefonów komórkowych czy wyszukiwarek miejsc noclegowych. Trzeba natomiast zaznaczyć, że ten ruch był w tym roku nieco inny niż zazwyczaj. Turystów nie było w centrach miast, nie nocowali w takich lokalizacjach. Nie wybierali dużych obiektów noclegowych, raczej "rozlali" się po regionie. Szukali miejsc dających możliwość izolacji od większej liczby ludzi - domki letniskowe, pensjonaty, gospodarstwa agroturystyczne, czy regiony takie jak Kociewie, Żuławy, które nie były zazwyczaj pierwszym wyborem spędzenia urlopu. W takich miejscach niejednokrotnie notowano overbooking, a duże obiekty hotelowe miały problem z zapełnieniem swojej przestrzeni.

Fotografie z plaż wskazywały jednak na koncentrację urlopowiczów.
Zgoda, ale należy pamiętać, że zmieniła się struktura wypoczynku. Polacy nie spędzali dwóch tygodni na wczasach, a sobotę i niedzielę lub przedłużony weekend. O ile w weekendy było całkiem nieźle, to w tygodniu już nie. Trzeba też pamiętać, że ten ruch turystyczny pochodził w znacznej mierze z naszego województwa, regionów ościennych, w tzw. osi autostrady A1 lub trasy S7. Ludzie ci pojawiali się np. w Gdyni, Sopocie, ale tu nie nocowali i nie korzystali z innych usług, np nie chodzili restauracji i żywili się własnym zakresie. Warto zatem podkreślić, że większy ruch turystów z Polski nie przekładał się na wpływy branży. Turyści zagraniczni zostawiają u nas znacznie więcej pieniędzy. Ten sezon oznacza trudny czas dla całego sektora usług towarzyszących - gastronomii, transportu, sfery handlowej czy przewodników turystycznych, którzy nie mogli liczyć na duże grupy wczasowiczów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lotniczy ruch turystyczny odbuduje się dopiero w przyszłym roku. Ekspert: Możemy na razie zapomnieć o świetnych wynikach - Dziennik Bałtycki

Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki