Pani Stanisława od pięciu lat bierze kredyty. Z banków i biur kredytowych. Brała z Żagla, Eurobanku, z Lukasa…
Nic więc dziwnego, że co miesiąc spłacała wiele rat.
- Ale z tego warszawskiego banku to na pewno nic nie brałam - zarzeka się mieszkanka podprzasnyskiej wsi. - A ja nic nie podpisywała, ani umowy z nimi żadnej nie mam. Pieniędzy żadnych od nich też nie brała. Nic... No, ale te trzy raty, po 161 zł każda, wpłaciłam. Dopiero czwartej raty już nie wpłaciłam, no ale oni teraz do mnie wciąż dzwonią i każą płacić - opowiada kobieta.
Jak przychodzi rachunek, to pani Stanisława na nieotwartej kopercie pisze, że nic nie brała i żąda zwrotu swoich pieniędzy i oddaje ją listonoszowi. Tymi samymi słowami broni się, gdy ktoś dzwoni do niej z banku. Rachunki jednak wciąż przychodzą, a telefon wciąż dzwoni. I to coraz częściej.
- Ale ja przestałam płacić i już nie będę wpłacała. A oni męczą, dzwonią i dzwonią. Raz twierdzą, że wzięłam 5 tys. zł, innym razem, że 3 tys. zł. Oni już sami się gubią - mówi pani Stanisława, która już nie wie gdzie ma szukać pomocy.
Kobieta uważa, że ktoś ją oszukał. I co więcej, chce oszukiwać nadal.
- Oni mi fałszują. Robią ze mnie barana. Jak żyję, to ja jeszcze w Warszawie w banku nie byłam - twierdzi.
Więcej na ten temat przeczytacie w papierowym wydaniu Tygodnika Przasnyskiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?